W połowie października 2012 r. warszawski sąd warunkowo umorzył postępowanie w sprawie dwóch młodych aktorów, którzy w marcu 2011 r. zbluzgali policjantów. Sprawę umorzono na prośbę jednego z oskarżonych: dostał na dwa lata dozór kuratora i ma zapłacić poszkodowanym w sumie 8 tys. zł. Wcześniej przeprosił funkcjonariuszy, a ci przeprosiny przyjęli. Również w październiku w Gostyninie (woj. mazowieckie) podczas interwencji domowej 35-letni mężczyzna wyzywał policjantów i groził im, a ci skierowali wniosek do sądu.
– Mężczyzna był pod wpływem alkoholu i kiedy poinformowaliśmy go, że zostanie zawieziony do wytrzeźwienia, zaczął grozić nam pozbawieniem pracy, krzyczał, że stać go na prawników i że wykończy nas finansowo – mówi jeden z interweniujących policjantów. – Oprócz gróźb karalnych standardowo usłyszeliśmy, że jesteśmy chuje, kurwy i psy.
AGRESJA WERBALNA
Wspomniani na początku aktorzy wołali do policjantów m.in.: Już nie pracujecie, kutasy. Załatwię was, jebane psy. Moja papuga was zje. Jesteście gównami. Chociaż znieważenie funkcjonariusza podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności nawet do dwóch lat, to liczba postępowań co roku rośnie, a nie maleje. W artykule Agresja werbalna wobec policjantów. Raport z badań ankietowych, opublikowanym w książce Komunikacja w sytuacjach kryzysowych II, językoznawca z Uniwersytetu Śląskiego prof. Jadwiga Stawnicka i naczelnik Wydziału Prewencji KWP w Katowicach nadkom. Dawid Kaszuba zauważyli, że form wyrażania agresji słowem jest wiele: używa się brzydkich wyrazów, gróźb, inwektyw, kpi się z kogoś, lży się kogoś, używa obelg, obraża, używa przekleństw, szydzi, ubliża, uwłacza czci, używa wulgaryzmów, wymyśla, używa obraźliwych wyrażeń, wyzwisk, wyzywa kogoś, zniesławia, znieważa.
– W 2011 r. przeprowadziliśmy ankietę wśród 325 policjantów garnizonu śląskiego, głównie z prewencji, ponieważ to oni są najbardziej narażeni na agresję werbalną – mówi prof. Stawnicka. – Najczęściej wśród wulgaryzmów skierowanych do nich padały słowa chuj, pies i kurwa, potem były pedał, pała, cwel, skurwysyn, debil, gnój i skurwiel.
– Wyniki naszych badań zaprezentowaliśmy podczas konferencji dotyczącej komunikacji w sytuacjach kryzysowych – dopowiada nadkom. Dawid Kaszuba. – Dla policjantów taką sytuacją kryzysową jest właśnie agresja werbalna w stosunku do nich. Badania pokazały też, że społeczeństwo nie uświadamia sobie odpowiedzialności karnej za takie zachowanie.
Widać to na przykładzie z Lublina: w 2010 r. tamtejsza prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie znieważenia policjanta na służbie, do którego pijany asesor powiedział Zamknij się, psie. Biegła stwierdziła, że pies to synonim policjanta i takie sformułowanie nie jest obraźliwe. Tłumaczyła, że nawet niektórzy funkcjonariusze sami tak mówią, odwołując się do filmów Psy i Pitbull.
– Gdybym to ja była biegłą w tej sprawie, opiniowałabym inaczej – wyjaśnia prof. Stawnicka. – W średniowieczu porównanie kogoś do psa było szczególnie obraźliwe, a w literaturze staropolskiej to zwierzę symbolizowało kłamstwo: jeśli ktoś nazwał kogoś psem niesłusznie, musiał odszczekać obelgę, czyli wejść pod stół i wygłosić formułę łgałem jak pies, a potem trzykrotnie zaszczekać.
Policjant nadal czuł się znieważony i wytoczył sprawę z powództwa cywilnego. Jednak do procesu ostatecznie nie doszło, bo asesor przeprosił i zawarł z funkcjonariuszem ugodę pozasądową.
DECYDUJE ODBIORCA
We wspomnianym artykule autorzy zwracają uwagę, że podstawą do uznania jakichś słów za obraźliwe jest odczucie odbiorcy – to on decyduje, czy wypowiedź uchybiła jego godności i czy poczuł się poniżony. Wymieniony na początku gostyniński policjant służy od 17 lat i już kilkakrotnie składał zawiadomienie do prokuratury o znieważeniu go na służbie.
– Nie pozwalam się obrażać i nie przymykam oczu na takie zachowanie – mówi. – Mam prawo do ochrony swojej osoby podczas wykonywania obowiązków służbowych i konsekwentnie z niego korzystam.
– Reakcja na agresję werbalną w dużym stopniu zależy od naszego postrzegania świata i siebie samych, a następnie od odpowiedzi na pytanie, czy mnie to dotyka – wyjaśnia Dominika Bolek z Wydziału Psychologów Policyjnych KGP. – Jeśli wulgaryzmy pod naszym adresem nie wzbudzają w nas większych emocji, to zwykle dlatego, że mamy poczucie własnej wartości. Oczywiście nie oznacza to znieczulenia na nie, ale zdrowy dystans. Jeśli jednak agresja werbalna budzi w policjancie negatywne emocje, które trudno mu kontrolować, to może warto wtedy porozmawiać z psychologiem.
W swoim raporcie prof. Stawnicka i nadkom. Kaszuba przywołują zasady neutralizowania agresji słownej np. przez uśmiech, tonację głosu, przyjęcie właściwej pozycji ciała i kontrolowanie mimiki. Profesor Stawnicka jako obserwator od marca do października 2012 r. uczestniczyła w patrolach i interwencjach śląskich policjantów i jest pod wrażeniem ich kompetencji zawodowych, w tym komunikacyjnych.
– Zaobserwowałam, że policjant pierwszego kontaktu to negocjator, mediator, psycholog, terapeuta, urzędnik, kierowca, prawnik… Bardzo szybko musi podejmować decyzje i dostosować się do warunków, które zastanie na miejscu interwencji – mówi. – Policjanci opowiadali mi o rozmowie z dziewczyną, która chciała skoczyć z mostu: byli na miejscu w kilka minut po otrzymaniu zawiadomienia i w oczekiwaniu na negocjatora sami w pewnym sensie przejęli jego zadanie. Udało się uratować tę osobę. Byłam świadkiem, gdy policjant znakomicie negocjował przez telefon z mężczyzną, który porwał swoje półroczne dziecko. Desperat w końcu zobowiązał się, że za pół godziny odda niemowlę i tak się stało.
WIZERUNEK PATROLU
Pani profesor chce też zbadać m.in. komunikację zewnętrzną Policji, czyli w jaki sposób porozumiewa się ona z obywatelami, a obywatele z nią, oraz komunikację wewnętrzną: poziomą – między samymi policjantami, i pionową – relacje językowe podwładnych i przełożonych. Interesują ją także kontakty Policji z mediami (i nie chodzi tu tylko o wystąpienia rzeczników prasowych).
– Ludzie czerpią wiedzę o Policji i jej poczynaniach w 80 proc. z mediów, a tylko 20 proc. to własne doświadczenia – tłumaczy prof. Stawnicka. – Wizerunek policjantów w większości przypadków kreowany jest przez media, które ze swej natury nagłaśniają informacje złe, a nie dobre. Rzecznicy też częściej pytani są nie o sukcesy i wydaje mi się, że to w pewnym sensie odpowiada oczekiwaniom dziennikarzy. Szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego funkcjonuje właśnie taki wizerunek Policji w świadomości społecznej i jakie są możliwości jego kształtowania. Dlatego spotykam się z różnymi grupami społecznymi i słucham ich opinii o Policji i jej działaniach. Spotkania te odbywają się pod hasłem Porozmawiajmy o Policji i niewątpliwie przerodzą się w debaty społeczne.
Pani profesor zaznacza, że nieodłącznym elementem wizerunku Policji jest patrol, który jest kompetentny, solidny i przyjazny. To on jest pierwszy na miejscu zdarzenia: rozmawia ze sprawcą, poucza obywatela lub udziela mu pomocy, rozmawia z osobami po traumatycznych przejściach. Musi być komunikatywny, znać kryteria oceny zagrożenia i nieprzewidywalność zachowań w sytuacjach stresowych. Nadal jednak funkcjonują stereotypy dotyczące Policji – trzeba je więc modyfikować, by nie przechodziły w uprzedzenia.
– Mundur ze swej natury stwarza dystans, ale moim zdaniem dzięki solidnemu szkoleniu policjantów i ich profesjonalizmowi budzi też szacunek. Niestety zauważyłam, że coraz bardziej agresywne w stosunku do funkcjonariuszy są młode kobiety, w wieku 18–19 lat – mówi prof. Stawnicka.
Projektem pani profesor, zatytułowanym Komunikacja społeczna Policji. Historia, stan obecny i perspektywy, i zainicjowanym w garnizonie śląskim, zainteresowały się komendy wojewódzkie we Wrocławiu, Kielcach i Opolu, a w Krakowie powstał zespół badawczy do pomocy w projekcie. Na początku października Zarząd Główny NSZZ Policjantów zwrócił się do komendanta głównego z wnioskiem o stworzenie programu edukacyjnego, którego celem będzie przedstawienie jak najszerszej grupie Polaków i cudzoziemców przebywających w Polsce praw i obowiązków policjantów oraz postaw społecznych nieodzownych w kontaktach obywatela z policjantami. To już drugi szef Policji, do którego związek o to wnioskuje. Związek chce wytworzyć wśród Polaków przekonanie o potrzebie szacunku do osób, które z oddaniem niejednokrotnie życia i zdrowia służą społeczeństwu. Czy potrzebny jest taki program, nadal pozostaje pytaniem otwartym.
ALEKSANDRA WICIK
zdj. Andrzej Mitura
Wpisane w zawód?
Centrum Warszawy, noc z 13 na 14 marca 2012 r. Do radiowozu patrolującego jeden z parkingów na Krakowskim Przedmieściu podchodzi mężczyzna. Nie szuka jednak pomocy czy informacji. Otwiera drzwi od strony pasażera i bez słowa uderza siedzącą w środku policjantkę. Później próbuje uciekać, ale zostaje zatrzymany. Czeka go sąd, wyrok i kara. Jaka? Na pewno?
Odpowiedzi znajdują się na końcu artykułu. Rzuć tam okiem dopiero po jego lekturze, a wpierw zamień się w prokuratora i sędziego – odpowiedz sobie na pytania: jak kwalifikujesz ten czyn i jaki wyrok wydajesz?
„ON TO PAŃSTWO”
Taki nowy kształt i sens można by nadać słowom „państwo to ja”, przypisywanym francuskiemu królowi Ludwikowi XIV – gdyby szukało się zgrabnej przenośni na określenie, kim jest funkcjonariusz państwowy.
To reprezentant państwa, a zatem jego służbie, poczynaniom, mundurowi, gdy w nim występuje, należny jest szacunek. Znieważenie przedstawiciela państwa, a tym bardziej fizyczny atak na niego, jest czynem niedopuszczalnym, bo stanowi formę zwrócenia się przeciw niejako całemu państwu. Popełniony, wymaga potępienia, surowego ukarania. Taki tok rozumowania przyjmowany jest w wielu, zwłaszcza europejskich, państwach. Teoretycznie także w Polsce, choć trudno nie odnieść wrażenia, że w naszym kraju ma charakter czegoś, co Anglicy trafnie określają – wishful thinking – myślenia życzeniowego, pragnienia nierzeczywistego. Konsekwencje takiego stanu negatywnie rzutują na wizerunek całego państwa, ale bezpośrednio doświadczają ich właśnie jego przedstawiciele, szczególnie funkcjonariusze służb mundurowych, w tym policjanci.
AGRESJA NORMĄ
Znamienny jest tytuł artykułu Małgorzaty Moczulskiej w „Gazecie Wrocławskiej”: „Nawet dzieci biją policjantów! Agresja wobec funkcjonariuszy to norma”. Odzwierciedla prawdę, o czym świadczą przykłady, m.in. 15-letniego awanturnika z niemal 2 promilami we krwi, który interweniującego policjanta potraktował pięściami i kopniakami, czy 26-latka nożem próbującego powstrzymać funkcjonariuszy od zatrzymania go za dewastowanie auta na parkingu. „Ta sytuacja to nie wyjątek” – konstatuje autorka.
Potwierdzają to dane statystyczne. Według Biura Kontroli KGP w 2010 roku miały miejsce 384 czynne napaści na policjantów (1 ze skutkiem śmiertelnym, 7 z ciężkim i 128 z lekkim uszkodzeniem ciała oraz 248 zakończonych bezurazowo), w 2011 – 370 (żadna nie zakończona zgonem, 4 z ciężkimi i 125 z lekkimi uszkodzeniami ciała, 241 bez uszkodzeń), a w 2012 r., do końca sierpnia – 449, w tym: ani jedna ze skutkiem śmiertelnym, dalej zaś odpowiednio – 4, 137 i 308. Biuro zastrzega, że „(...) istotna zmiana wartości liczbowych w podkategorii Bez uszkodzenia ciała (...) w 2012 roku wynika ze zmiany sposobu kwalifikowania tego rodzaju zdarzeń (...) odnotowuje się obecnie w celach statystycznych, dodatkowo wszelkie działania naruszające nietykalność cielesną funkcjonariuszy (uderzenia, szarpanie itp.)”.
Z danych publikowanych na stronie internetowej Policji wynika, że rok 2010 to: 361 przestępstw czynnej napaści przy użyciu broni lub innego niebezpiecznego narzędzia popełnionych w stosunku do 528 policjantów oraz 107 przestępstw spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 127 policjantów (podczas pełnienia przez nich czynności służbowych); rok 2011 zaś to: odpowiednio 332 przestępstwa wobec 459 policjantów oraz 87 przestępstw wobec 101 funkcjonariuszy.
Ponadto w roku 2010 odnotowano 3606 przestępstw naruszenia nietykalności cielesnej policjanta i 3904 pokrzywdzonych funkcjonariuszy, a w roku 2011 – 3898 naruszeń i 4047 pokrzywdzonych.
Wychodzi na to, że w kraju, w którym Policja regularnie plasuje się w badaniach opinii publicznej w czołówce profesji budzących zaufanie, a ponad 70 proc. społeczeństwa ma do niej stosunek więcej niż pozytywny, ponad 10 razy dziennie mają miejsca naruszenia cielesnej nietykalności policjantów i nie ma dnia bez czynnej napaści z użyciem broni lub niebezpiecznego narzędzia, co w jednej trzeciej zdarzeń kończy się ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu napadniętych funkcjonariuszy.
Zaznaczyć przy tym należy, że o ile przytoczone dane dotyczące ciężkich uszczerbków na zdrowiu odzwierciedlają stan faktyczny (ale dotyczą jedynie poniesionych podczas służby, a przecież niemało jest tych poza nią, choć pozostających w ścisłym związku z wykonywanym zawodem – vide najtragiczniejszy z nich, zasztyletowanie na przystanku warszawskiego policjanta Andrzeja Struja), o tyle już przy liczbie czynnych napaści można stawiać znak zapytania, czy nie jest zaniżona. Uderzenie pięścią, kopnięcie – nawet nieprzypadkowe, zadane w trakcie szamotaniny, wyrywania się, lecz zamierzone i mierzone – zwykle nie jest kwalifikowane przez prokuratorów jako czynna napaść, a tylko jako naruszenie nietykalności cielesnej.
DLACZEGO TAK CZĘSTO?
Zdaniem prof. Pawła Moczydłowskiego, socjologa i kryminologa, byłego szefa więziennictwa, mnogość ataków na funkcjonariuszy wynika głównie z frustracji i rosnącego rozczarowania wobec instytucji państwa.
A policjant jest po pierwsze przedstawicielem tego państwa, a po drugie, jest na pierwszej linii frontu: interweniuje podczas protestów, obstawia mecze, dyscyplinuje nas na ulicy – przytacza jego opinię „Gazeta Wrocławska”.
Sami policjanci pytani o przyczyny: „Skąd taka agresja, tyle napaści? Z poczucia bezkarności sprawców. Prokuratorzy uważają, że policjant ma wpisane w zawód ryzyko bycia celem, a sędziowie bagatelizują znaczenie, szkodliwość tych napaści”.
Na forach internetowych nie brakuje jednak wypowiedzi sprowadzających się do twierdzenia, że policjanci są znieważani i atakowani, bo rzekomo sami nie szanują ludzi, nie stają w ich obronie, kiedy trzeba, czego przykładem „spychoterapia” i częste nieprzyjmowanie zgłoszeń o przestępstwie, uchylanie się od interwencji w trudniejszych przypadkach.
– Absolutnie nie można rozumować w ten sposób – ripostuje prof. dr hab. Piotr Kruszyński, członek Naczelnej Rady Adwokackiej. – Nie można patrzeć na formacje mundurowe, w tym przypadku Policję, przez pryzmat jednostkowych przypadków i przewinień poszczególnych funkcjonariuszy. Jeżeli policjant nie dopełnia obowiązków lub łamie prawo, należy wyciągnąć konsekwencje wobec niego, ale nie przenosić karę na całą jednostkę, formację. Sam stykam się z nieprawidłowościami w pracy Policji i niejednokrotnie krytycznie wypowiadałem się o nich w publicznych dyskusjach. Ale to zupełnie co innego. Nie może być tak, by osobom, które mają w zawód wpisany obowiązek narażania się w celu ochrony bezpieczeństwa innych, takiej ochrony, tu prawnej, odmawiać.
BEZWZGLĘDNIE ŚCIGAĆ
Niezależnie od etiologii napadów na funkcjonariuszy służb mundurowych, pozostaje pytanie: co z tym robić?
– Wahadło historii wychyliło się w drugą stronę – mówi prof. Kruszyński. – Jeśli kiedyś za byle szturchnięcie milicjanta odpowiadało się niczym za zbrojny atak na władzę i PRL, to dziś faktycznie podejście do napaści na policjantów uległo złagodzeniu. Niesłusznie. Znieważanie funkcjonariuszy, napaści na nich muszą być konsekwentnie, bezwzględnie ścigane. Kary powinny być surowe, co nie znaczy drakońskie. Ważne, by były surowo egzekwowane. To podstawowy warunek skuteczności prawa, jego poszanowania. Powiem dosadnie, jeśli motłoch atakuje policjantów, musi zostać ukarany. Trzeba taki motłoch trzymać za twarz.
KONSEKWENCJE I NIEKONSEKWENCJE
Z konsekwencją – zwłaszcza w ściganiu znieważeń – bywa różnie. Szczególnie, że policjantów atakuje nie tylko motłoch, bo chyba nie sposób tak określić trzech serialowych aktorów (notabene grających m.in. policjantów), którzy, wracając wstawieni z imprezy, wdali się w przepychankę z próbującymi ich uspokoić policjantami. Jeden usłyszał zarzut znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej policjanta (wywichnięty kciuk), drugi – znieważenia, trzeci – posiadania narkotyków. O sprawie i łagodnych konsekwencjach szerzej w artykule Aleksandry Wicik. Obronną ręką wyszedł z opresji także Radosław Majdan, oskarżony w 2008 r. wraz z kolegą o znieważenie i zmuszanie policjantów siłą do odstąpienia od czynności służbowych (przyjechali na wezwanie mężczyzny, który zarzucał Majdanowi pobicie). Wprawdzie w I instancji został skazany na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, ale sąd II instancji umorzył sprawę... „z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość czynu”.
Nie trzeba być celebrytą, by liczyć na łaskawe spojrzenie sądu. Można być również zdeklarowanym bandytą. Świadczy o tym przykład z Kędzierzyna Koźla, gdzie w 2005 r. policjant o mało nie stracił życia w starciu z 33-latkiem, który w przeszłości już zaatakował funkcjonariusza publicznego (kilkakrotnie uderzył i pogryzł strażnika miejskiego zabezpieczającego biały marsz ku czci Jana Pawła II). Napastnik kilkakrotnie uderzył sierżanta, łamiąc mu kości policzkowe, zatokowe i powodując wstrząs mózgu. Później dusił. Może by i zadusił, ale musiał uciekać przed przechodniami, którzy przyszli policjantowi z pomocą. Prokurator postawił mu zarzut jedynie naruszenia nietykalności cielesnej, a nie czynnej napaści, kędzierzyński sąd zaś – mimo kryminalnej przeszłości sprawcy – nie zgodził się na jego tymczasowe aresztowanie. Sprawą zainteresował się nawet ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, zlecając nadzór nad nią Prokuraturze Krajowej. Wyrok dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności zapadł dopiero w 2010 r., chyba nieprzypadkowo wkrótce po skazaniu na kary 25 i 15 lat pozbawienia wolności zabójców mł. asp. Andrzeja Struja, zasztyletowanego na przystanku tramwajowym na warszawskiej Woli przez wandali, których zachowanie chciał ukrócić.
22 marca 2011 r., czternaście miesięcy po zabójstwie warszawskiego policjanta, zmienione zostały przepisy kodeksu karnego i ustawy o Policji. Celem zmian miało być wzmocnienie ochrony prawnej funkcjonariuszy publicznych i osób, które, nie mając takiego obowiązku prawnego, reagują na naruszenia porządku publicznego.
Jak potrafią w praktyce być egzekwowane te przepisy, doświadczyła w marcu 2012 roku dyżurna jednej z komend Policji w woj. kujawsko pomorskim. Po służbie, elegancko ubrana, spieszyła się na umówioną wizytę do znajomych. W autobusie było sporo innych osób, w tym przynajmniej pięciu mężczyzn, początkowo więc nie reagowała na głośne, wulgarne odzywki grupki młodych chłopaków popijających piwo. Gdy puste i niedopite puszki poleciały przez autobus, nie wytrzymała. Okazawszy legitymację służbową, starała się przywołać ich do porządku. Nie tylko nie poskutkowało, ale wywołało lawinę kolejnych wulgaryzmów, pogróżek. Już tylko pod jej adresem. Gdy wkrótce wysiadła, oni wysiedli również. Czuła, że to nie przelewki. Starała się wpłynąć na najgroźniejszego, jak się jej wydawało, prowodyra, spacyfikować jego agresywne zapędy. Niemal już przemówiła mu do (resztek) rozumu, gdy jeden z jego kompanów od tyłu uderzył ją butelką w głowę. Omal nie straciła przytomności. Cudem, po trosze dzięki temu, że w tym momencie kobiecie wreszcie pospieszyli z pomocą bierni dotąd obserwatorzy, którzy spłoszyli resztę grupy, udało się jej zatrzymać jednego z napastników.
Cóż z tego, skoro pani prokurator z powodu przeszłych niesnasek z dochodzeniówką nie przepadała za policjantami, co z miejsca zaznaczyła.
– W prokuraturze odbiłam się od ściany – mówi policjantka. – Usłyszałam dosłownie: „Generalnie, sama pani jest sobie winna. Czego pani oczekiwała? Że, jak pokaże legitymację policyjną, to jakoś zareagują?!”.
Dopiero nagłośnienie sprawy przez NSZZP i lokalną prasę spowodowało podjęcie sprawy przez prokuraturę i w efekcie skazanie napastnika (odpowiadającego z wolnej stopy) na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat, przymusową kurację antyalkoholową oraz zasądzenie zadośćuczynienia policjantce.
W sprawie uderzenia jej koleżanki po fachu z Warszawy, o której było na wstępie tego tekstu, sąd okazał dalece większą wyrozumiałość wobec agresora. Ponieważ był nim obywatel brytyjski, można by rzec, że sąd wykazał się iście staropolską gościnnością – policjantce, która po ciosie miała zszywaną wargę, przyznano nawiązkę i sprawa została warunkowo umorzona. Bilet British Airways: Londyn – Warszawa – od 82 funtów; nawiązka dla policjantki, na puder do zamaskowania siniaków – 2 tys. zł; świadomość, że jest kraj, w którym można odreagować własne frustracje i dać w twarz funkcjonariuszowi państwowemu, a sąd puści to płazem – bezcenna.
PRZEMYSŁAW KACAK
Kodeks karny
Art. 222.
Par. 1. Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Par. 2. Jeżeli czyn określony w par. 1 wywołało niewłaściwe zachowanie się funkcjonariusza lub osoby do pomocy mu przybranej, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.
Art. 223.
Par 1. Kto, działając wspólnie i w porozumieniu z inną osobą lub używając broni palnej, noża lub innego podobnie niebezpiecznego przedmiotu albo środka obezwładniającego, dopuszcza się czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Par. 2. Jeżeli w wyniku czynnej napaści nastąpił skutek w postaci ciężkiego uszczerbku na zdrowiu funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
Art. 224.
Par. 1. Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe organu administracji rządowej, innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Par. 2. Tej samej karze podlega, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej.
Par. 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w par. 2 jest skutek określony w art. 156 par. 1 lub w art. 157 par. 1, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.