Świadek koronny podejmuje niebezpieczną grę wobec swoich dotychczasowych kolegów. Życie jego i jego bliskich może być zagrożone, państwo zapewnia im więc ochronę. Jest ona kosztowna i czasem trudna. Budzi liczne kontrowersje, jednak zdaniem przedstawicieli organów ścigania korzyści ze świadka koronnego są niewspółmiernie większe niż koszty.
O sposobach pozyskiwania świadków koronnych policjanci i prokuratorzy milczą. O motywach, które skłaniają przestępców do ubiegania się o ten status, dowiedzieć się można z ankiety przeprowadzonej j w latach 2001, 2009 i 2012 przez dr. Zbigniewa Rau, byłego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, obecnie działającego w ramach Polskiej Platformy Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
DLACZEGO SIĘ DECYDUJĄ?
Najczęstszym motywem wydaje się chęć rozpoczęcia nowego życia ze względu na rodzinę, zwłaszcza dzieci. „Urodził mi się syn, chcę ochronić go przed pójściem w moje ślady” napisał jeden ze skruszonych przestępców w ankiecie, nie wiadomo jednak, czy doszedł do tego wniosku sam, czy też na skutek sugestii policjanta lub prokuratora. Niektórzy świadkowie wyznali wprost: „Przekonał mnie dobry prokurator”. Można się domyślać, że prokuratorzy wykorzystali sytuacje, o jakich wspominają ankietowani: „Zacząłem być izolowany w grupie”, „Czułem, że jestem skazany na pożarcie” czy „Obawiałem się, że porwą mi dziecko”.
Prawie 30 proc. świadków zgodziło się na współpracę z organami ścigania, dlatego że wydano na nich wyrok, odcięto ich od reszty grupy, straszono. Dla blisko 20 proc. motywem była obawa przed wpadką i chęć uniknięcia długoletniego więzienia.
– Większość deklaruje, że chce zmienić swoje życie i dotychczasowy system wartości, ale tak naprawdę chodzi o to, że skończyły im się biznesy przestępcze, grupa się od nich odcięła i muszą w jakiś sposób się ratować – ocenia Zbigniew Rau.
Piotr Majewski, były naczelnik Zarządu Ochrony Świadka Koronnego Centralnego Biura Śledczego, poznał większość koronnych. Uważa, że co najmniej co trzeci z nich naprawdę szczerze chciał zmienić swoje dotychczasowe życie.
PROGRAM OCHRONY ŚWIADKA
O ochronę musi wystąpić z wnioskiem sam zainteresowany. Tylko nieliczni nie chcą z niej skorzystać. O objęciu programem ochrony decyduje prokurator, natomiast wykonanie to w całości zadanie Policji. Komendant główny decyduje o nowych dokumentach dla świadka koronnego, o tym, gdzie powinien zamieszkać, jaką kwotę otrzyma co miesiąc na utrzymanie siebie i rodziny, czy przyznać mu fundusze na operację plastyczną, wywabienie tatuaży itp. W wyjątkowych sytuacjach może sfinansować studia zaoczne albo leczenie.
Zbigniew Rau twierdzi, że opowieści o zapewnianiu koronnym willi z basenami i innych luksusów trzeba włożyć między bajki. Owszem, na początku funkcjonowania programu zdarzały się patologie, gdy na przykład świadek miał otwarty rachunek w hotelu, bawił się w knajpach i dyskotekach razem z policjantami. To były incydenty, dziś już niemożliwe.
– Każdy wydatek w programie ochrony świadka jest rozliczany rachunkami i ściśle kontrolowany – mówi.
O szczegółach programu ochrony świadka w Centralnym Biurze Śledczym nie chcą mówić. Zarząd Ochrony Świadka Koronnego, będący częścią CBŚ, jest otoczony największą bodaj tajemnicą w KGP. Utajniona jest liczba funkcjonariuszy i szczegóły ich pracy. Wiadomo tylko, że obecnie ochraniają 230 osób – 92 świadków koronnych i członków ich rodzin. W tej liczbie są również świadkowie ochraniani w ramach współpracy z policjami innych krajów.
– Liczba i personalia policjantów muszą być utrzymane w tajemnicy, bo to kwestia bezpieczeństwa nie tylko osób ochranianych, ale także samych funkcjonariuszy – mówi zastępca dyrektora CBŚ mł. insp. Zbigniew Maj. – Nie może ich znać świat przestępczy, a znajomi i przyjaciele nie powinni wiedzieć, czym oni się zajmują.
DOBIERANI PRZEZ PSYCHOLOGA
Niektórzy świadkowie koronni są objęci programem ochrony od początku funkcjonowania tej instytucji, czyli już kilkanaście lat. Sędzia Barbara Piwnik uważa, że istnieje ryzyko, że ochraniający mogą wejść w zbyt bliskie relacje z ochranianymi.
– W programie ochrony świadka koronnego powinni pracować bardzo doświadczeni policjanci, ze stażem co najmniej dwudziestoletnim, a nie jak to się dzieje dzisiaj, kilkuletnim, bo w dzisiejszej Policji po 5 latach służby to już stary glina – mówi. – Młodzi ludzie, z małym doświadczeniem życiowym, mogą być podatni na manipulacje ze strony świadka. Często zachłystują się też nadzwyczajną rangą swojego podopiecznego i potem mamy sceny, kiedy prowadzi się świadka koronnego korytarzem sądowym niczym cesarza, a sędziom nie pozwala wtedy opuszczać pomieszczeń – zżyma się sędzia Piwnik.
Naczelnik zarządu ochrony świadka (nie zgadza się na podanie nazwiska) zapewnia, że każdy policjant skierowany do ochrony ma wystarczająco duże doświadczenie zawodowe i życiowe. Poza tym dobierani są do tych zadań przez psychologa.
– Nasz psycholog rozmawia najpierw z kandydatem na świadka, a potem znajduje najbardziej właściwy zespół funkcjonariuszy do jego ochrony – mówi naczelnik. – O tym, jaką wagę przywiązuje się do tego doboru, może świadczyć fakt, że proces rekrutacji policjantów do tego zadania jest kilkuetapowy. Psycholog ocenia, jak dopasują się do siebie cechy osobowościowe chroniących i ochranianego, tak żeby uniknąć objawów syndromu sztokholmskiego (sympatia i solidarność między obydwiema stronami, oryg.: porywaczy i zakładników – red.), albo przeciwnie – niechęci i zbyt dużego dystansu. Kiedy trzeba, policjant musi być strażnikiem, a kiedy indziej opiekunem. Musi też odpowiednio zachowywać się w życiu pozazawodowym: umiejętnie się kamuflować, nie rozmawiać o swojej pracy i oczywiście być odpornym na stres, który tu, z racji tajności zadań, jest większy niż gdzie indziej.
– Są to ludzie inteligentni, odporni na pokusy, niedający się wciągać w żadną grę – ocenia policjantów ochraniających świadków dyrektor Zbigniew Maj. – Są naprawdę dobrze przygotowani do zadań, jakie wykonują.
TRUDNE ZWYKŁE ŻYCIE
Gdy świadkowi grozi realne niebezpieczeństwo, ochrona fizyczna trwa non stop. To dotyczy przeważnie czasu przed złożeniem zeznań i podczas procesu. W pozostałym okresie ochrona polega na codziennym kontakcie telefonicznym czy osobistym i możliwości korzystania przez świadka przez całą dobę z tzw. telefonu alarmowego. W ciągu 14 lat funkcjonowania programu ochrony świadka koronnego policjanci trzykrotnie uzyskali informacje o przygotowaniach do zamachu na koronnego. Wszystkie zostały udaremnione.
– Ale gdyby do zamachu doszło, policjant ma obowiązek ochraniać świadka, ryzykując własne życie – mówi były naczelnik Piotr Majewski. – Takich zdarzeń dotychczas nie było.
Koronny jest cały czas ograniczony w swoich działaniach. Żaden wyjazd poza miejsce zamieszkania, żadne zawarcie nowej znajomości nie mogą się odbyć bez akceptacji ochraniającego policjanta.
Program ochrony obejmuje także opiekę i pomoc w zaadaptowaniu się świadka i jego rodziny do nowej sytuacji życiowej. A bywa to bardzo trudne.
– Przestępca, nim został koronnym, był przyzwyczajony do szastania pieniędzmi, które łatwo przychodziły – tłumaczy Piotr Majewski. – Czuł się bezkarny, nie respektował zasad, miał nonszalancki sposób bycia, lubił szpanować, rzucać się w oczy, pokazywać swoją siłę i ważność. A teraz nagle musi przestrzegać prawa, być skromny, nie rzucać się w oczy i żyć jak zwykły, szary obywatel. A on nie wie, co to jest normalne życie, co to jest racjonalne gospodarowanie pieniędzmi. Te, które dostaje w programie, uważa za nędzne grosze.
Partnerki byłych gangsterów przyzwyczajone do luksusu są często roszczeniowe, mają pretensje, że mieszkanie za słabe, pieniędzy za mało, wyjechać nigdzie nie można i tak dalej. Bywa, że świadek ustala coś ze swoim opiekunem, po czym odwołuje wszystko po rozmowie z żoną. Majewski uważa, że znaczna część życiowych partnerek skruszonych przestępców ma jednak pozytywny wpływ na ich wytrwanie w programie ochrony. Gdy świadek ma rodzinę, jest to z jednej strony silniejsza motywacja, żeby nie wracał do przestępczego życia, ale z drugiej znacznie trudniejsza adaptacja do nowych warunków.
– Dotychczas facet rzadko bywał w domu, mało uczestniczył w wychowaniu dzieci, nierzadko miał kochankę i przede wszystkim kumpli, którym poświęcał najwięcej czasu – mówi funkcjonariusz CBŚ. – Teraz większość czasu musi spędzać w niewielkim mieszkaniu razem z żoną i dziećmi. I zaczynają się konflikty. Policjant z ochrony musi być trochę psychologiem, żeby te konflikty łagodzić.
Świadkowie korzystają z tego statusu, a tym samym są na utrzymaniu państwa tak długo, jak długo trwa proces, w którym zeznają. W naszych realiach – zbyt długo, nawet 13 lat. Po zakończeniu programu świadek korzysta z ostatniej usługi ze strony państwa, jaką jest pomoc w urządzeniu życia w innym mieście, a czasem nawet w innym kraju (kilku byłych świadków mieszka na stałe we Włoszech, USA i Szwecji). Potem musi już sobie radzić sam.
ILE KOSZTUJE KORONNY?
Niełatwo się dowiedzieć, ile kosztują podatników świadkowie koronni. Fundusz operacyjny jest objęty klauzulą poufności, a gospodarowanie nim reguluje zarządzenie MSWiA ze stycznia 2005 roku w sprawie zasad tworzenia i gospodarowania tym funduszem oraz ustawa o ochronie informacji niejawnych.
W ubiegłym roku Komenda Główna Policji przymuszona wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego udzieliła odpowiedzi na pytanie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, informując, że w programie ochrony świadków koszty zatrudnienia policjantów wynoszą rocznie około 11 mln złotych, a koszty związane z obsługą logistyczną około 9 milionów.
Na utrzymanie świadek dostaje miesięcznie kwotę do wysokości średniej pensji krajowej, obecnie około 3700 złotych brutto (określa to rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów). Zbigniew Rau dziwi się, dlaczego wokół pieniędzy dla koronnego jest tyle wątpliwości i zastrzeżeń.
– Przecież celem ustanowienia świadka koronnego jest nie tylko rozbicie grupy przestępczej, ale też przeciągnięcie tego skruszonego na stronę uczciwego życia – tłumaczy. – A skoro chcemy, żeby odciął się od dotychczasowego życia, to także i od dotychczasowego sposobu zdobywania pieniędzy. A on nigdy nie pracował. Musimy dać mu czas, żeby się tego nauczył, musi gdzieś mieszkać, z czegoś żyć.
W przeprowadzonej przez niego ankiecie wielu koronnych podało, że nie przypuszczali, iż warunki bytowe tak bardzo im się pogorszą. Prawie wszyscy narzekają na zbyt małe środki na utrzymanie, wielu twierdzi, że żyje na granicy ubóstwa. Niektórzy piszą do komendanta głównego Policji prośby o zwiększenie otrzymywanej kwoty albo o zapomogi.
– Świadek koronny jest tak naprawdę bardzo samotny. On nie ma do kogo zwrócić się o pomoc, gdy czegoś mu brak. Policja jest dla niego jedynym oparciem – mówi Piotr Majewski.
W ramach programu bezpłatnie otrzymują mieszkanie, państwo opłaca im kursy nauki zawodu i kształcenie.
– Według naszych szacunków około 60 procent naszych podopiecznych nie wchodzi więcej w konflikt z prawem – podsumowuje były naczelnik. – To bardzo dużo, bo ogólnie wśród przestępców ten odsetek wynosi około 20 procent. To z całą pewnością efekt naszego mozolnego, dzień po dniu wtłaczania im do głowy zasad uczciwego życia. Nie ma w Polsce drugiej instytucji, która mogłaby poszczycić się takimi efektami resocjalizacji, jak Zarząd Ochrony Świadka Koronnego.
Elżbieta Sitek
Skruszony czy sprytny?
Igor Ł., ps. Patyk, jest świadkiem koronnym od 2000 roku. Pomagał organom ścigania rozpracować gang zajmujący się kradzieżami samochodów i ujawniał skorumpowanych policjantów. I nagle po kilkunastu latach został wskazany jako zabójca generała Papały. Zeznał tak jego kolega z przestępczej grupy, Robert P., ps. Rowerek, który też ma status świadka koronnego, w dodatku skazany został na podstawie zeznań „Patyka”. Ta rewelacja do góry nogami przewróciła dotychczasowe ustalenia śledztwa. I zrodziła dziesiątki pytań i wątpliwości.
Któremu koronnemu dać wiarę? Ten, który kłamie, powinien stracić status świadka koronnego. Co wtedy z dotychczasowymi zeznaniami, które miały znaczący wpływ na wiele wyroków skazujących?
Obecna ustawa o świadku koronnym nie przewiduje „cofnięcia” dowodu zeznań świadka koronnego. Umożliwia jedynie podjęcie zawieszonego lub umorzonego postępowania karnego przeciwko świadkowi koronnemu oraz pozbawienie go ochrony i pomocy.
NIE TYLKO „PATYK”
„Patyk” nie jest pierwszym świadkiem koronnym, który przysparza kłopotów wymiarowi sprawiedliwości.
Wcześniej zabójcą okazał się inny świadek koronny Janusz C., ps. Stopa, który pomógł w rozbiciu gangu wołomińskiego. Po kilku latach wyszło na jaw, że koronny zataił przed prokuratorem, iż ma na koncie nie tylko wyłudzenia i kradzieże, ale także dokonał podwójnego zabójstwa – zastrzelił narzeczoną wspólnika, z którym wyłudził z banku 300 tysięcy złotych, a później jego samego. Okazało się też, że „Stopa” działał na dwa fronty – donosił kolegom z gangu o tym, jak działa świadek koronny i o co pyta policja. W 2006 roku został skazany na dożywocie. Decydując się na status świadka koronnego, skruszony przestępca zobowiązuje się do przestrzegania określonych ustawą reguł. To swoisty kontrakt, który zawiera z organami ścigania – uniknie odpowiedzialności za popełnione przestępstwa (z wyjątkiem zabójstwa) w zamian za zeznania, które przyczynią się do rozbicia grupy przestępczej, nie będzie popełniał więcej przestępstw, a jeśli zostanie objęty programem ochrony, musi stosować się do wyznaczonych zasad.
Takiej umowy nie wszystkim udaje się dotrzymać.
Na podstawie zeznań świadka koronnego Macieja D., ps. Gruby, w 2002 roku katowicka prokuratura postawiła dwóm mężczyznom zarzuty o produkcję narkotyków i handel nimi oraz o pranie pieniędzy pochodzących z działalności przestępczej. „Gruby” tymczasem zaproponował żonom oskarżonych, że odwoła zeznania, jeśli zapłacą mu 100 tys. dolarów. W wyniku zasadzki zorganizowanej przez detektywa Krzysztofa Rutkowskiego świadek koronny został zatrzymany i postawiony przed sądem. W 2009 roku został skazany na 7 lat pozbawienia wolności za oszustwa i utrudnianie śledztwa. Prokuratura nie cofnęła mu statusu świadka koronnego, uznając, że wprawdzie w tym przypadku złamał prawo, ale jego zeznania w innych sprawach były wiarygodne. W maju 2012 roku pomówione przez niego osoby zostały uniewinnione, a sąd orzekł, że zeznania koronnego były jedynym dowodem w sprawie, który zresztą się nie potwierdził.
Koronny o pseudonimie Prezes, zeznający w sprawach przestępstw popełnianych przez gang „Krakowiaka”, dostarczał wprawdzie wielu informacji przeciwko kierownictwu grupy, ale w czasie, gdy był objęty programem ochrony, popełnił około stu przestępstw, w tym porwania dla okupu. Wodził za nos policjantów i prokuratorów, a z programu ochrony korzystał, żeby wyrobić sobie w środowisku pozycję nietykalnego, który „ma układy z policją”.
WYKALKULOWANY INTERES
Sprawa „Patyka” wywołała nową falę dyskusji na temat instytucji świadka koronnego, toczonej od chwili wprowadzenia jej do polskiego prawa.
Przedstawiciele organów ścigania od początku byli zwolennikami tej instytucji, podkreślając zwłaszcza możliwość rozbicia solidarności grupy przestępczej. Innego zdania była natomiast większość teoretyków prawa, byli przeciwni, podnosząc m.in. kwestie etyczne. Przytaczali poglądy Monteskiusza, który twierdził, że „prawo powinno być jak śmierć, która nikomu nie daruje”, gdy tymczasem świadkowie koronni unikają odpowiedzialności za popełnione wcześniej czyny. Obawiali się, że obrońcy będą podważać wartość dowodową zeznań świadka koronnego ze względu na negatywną ocenę jego osoby i to zarówno z punktu widzenia prawa, jak i ogólnych zasad etycznych, takich jak choćby lojalność i solidarność w grupie. Podnosili także, że wiarygodność świadka podważa fakt, iż ma on własny, wykalkulowany interes w składaniu zeznań.
– Niestety, wiele z tych obaw się sprawdziło – mówi prof. Marian Filar. – Największym mankamentem tej instytucji jest fakt, że w zamian za uzyskanie informacji, owszem często istotnych dla śledztwa, oferujemy przestępcy uniknięcie odpowiedzialności za popełnione czyny. Czyli de facto w nagrodę za popełnione przestępstwo dajemy mu możliwość denuncjowania kolegów. I to jest dylemat. Bo albo wprowadzamy świadka koronnego i godzimy się na nieetyczne zachowanie, a także na ryzyko kłamstwa i manipulacji z jego strony, albo dbamy o czysty model postępowania, a wtedy świadek koronny nie ma racji bytu. Te dwa bieguny są zbyt odległe i nie da się ich pogodzić. To jest jak w starym rosyjskim przysłowiu: nie uda się i rubla zarobić, i cnoty nie stracić – ocenia prof. Marian Filar.
I dodaje, że to, co się wydarzyło ostatnio w sprawie zabójstwa generała Papały, jest kompromitacją organów ścigania.
– Zeznania świadka koronnego muszą być bardzo dokładnie weryfikowane i potwierdzane innymi dowodami – mówi prof. Filar. – Gdyby tak było w tej sprawie, nie doszłoby do kompromitacji.
Obrońca prof. Jana Widackiego, pomówionego w roku 2005 przez świadka koronnego o nakłanianie do fałszywych zeznań, nazwał korzystanie z zeznań świadka koronnego „owocem z zatrutego drzewa”. Apelował, żeby w korzystaniu z obciążających zeznań świadków koronnych lub zabiegających o taki status przestrzegać granicy, przy której organy ścigania się zatrzymają, „aby nie wejść w te same koleiny, co kryminaliści”. Natomiast dr Zbigniew Rau, który od lat zajmuje się badaniem instytucji świadka koronnego, nie ma wątpliwości co do jej przydatności.
– Instytucję świadka koronnego, przy wszystkich zastrzeżeniach co do jej etycznej strony, trzeba traktować jako swoisty stan wyższej konieczności w ściganiu karnym – mówi. – Wspólną cechą stanu wyższej konieczności i świadka koronnego jest założenie, że określone działania stanowią co prawda pewne naruszenie obowiązujących praw, ale ze społecznego punktu widzenia są korzystne.
CZASEM SZWANKUJE WYKONANIE
Dr Rau broni instytucji świadka koronnego, uważając, że ustawa jest dobra, czasem szwankuje tylko jej wykonanie.
– Każda sprawa ze świadkiem koronnym jest szczególna – tłumaczy. – Nie możemy zapominać, że są to bandyci, którzy w zamian za współpracę dostają wolność. Weryfikacja tego, co mówią, musi być wyjątkowo solidna, a postępowanie powinno być prowadzone z aptekarską dokładnością.
Według sędzi Barbary Piwnik nie każdy policjant z CBŚ oraz nie każdy prokurator, nawet z wydziałów pz, nadaje się do prowadzenia spraw tego rodzaju.
– Niektórzy policjanci i prokuratorzy uważają, że zeznania świadka koronnego załatwią za nich całą sprawę. Nie trzeba się wysilać, bo wszystko jest jasne, wiadomo, kto, kiedy i co zrobił, a sądowi pozostaje tylko skazać oskarżonych. Nic bardziej błędnego – mówi sędzia.
– Prokuratorzy bardzo przywiązują się do przyjętych wersji śledczych, zwłaszcza tych, w których występuje świadek koronny – komentuje generał Adam Rapacki. – Subiektywnie traktują zeznania świadka koronnego, bo gdyby utracił on status, oni straciliby cenne źródło dowodowe, a to w konsekwencji podważałoby akt oskarżenia.
Nieprawidłowości w postępowaniach ze świadkiem koronnym zdarza się sporo i najczęściej wychodzą one na jaw dopiero na etapie postępowania sądowego. Sądy wytykają prokuratorom nieraz długie listy błędów przy prowadzeniu świadków koronnych i weryfikowaniu ich zeznań. Bywają tak rażące, jak zaniechanie obserwacji osób wymienianych przez świadka koronnego, by ustalić faktyczny skład grupy przestępczej i istniejące powiązania, czy niepodjęcie żadnych czynności w celu sprawdzenia miejsc, w których rzekomo przechowywano towary z napadów na tiry, albo miejsc, gdzie według zeznań świadka, miały się znajdować nielegalne rozlewnie spirytusu. Zdarza się, że całe postępowanie dowodowe toczy się dopiero przed sądem i wreszcie sąd stwierdza, iż wiele z przedstawionych przez świadka sytuacji w ogóle nie miało miejsca, albo o przedstawianych zdarzeniach świadek tylko słyszał, a nie brał w nich bezpośredniego udziału.
Sędzia Barbara Piwnik uważa, że w początkowym okresie instytucji świadka koronnego panowała na niego swoista moda. Każdy prokurator chciał mieć takiego świadka, bo to jakoby podnosiło rangę prowadzonej sprawy.
– Wykorzystywano tych samych koronnych do różnych spraw, mieliśmy dosłownie „świadków obwoźnych”, wożonych z jednej rozprawy na drugą. Często wartość dowodowa ich zeznań była żadna. A już sławny „Masa” jest po prostu karykaturą tej instytucji – mówi sędzia Piwnik.
Od 1998 roku – kiedy to wprowadzono instytucję świadka koronnego tytułem próby do 2006 roku, gdy ustawa na stałe weszła w życie – status świadka koronnego przyznano 81 osobom. Początkowo przybywało po kilkunastu świadków koronnych rocznie. Nowelizacja ustawy w 2006 roku zaostrzyła kryteria. Wniosek prokuratora o powołanie świadka koronnego musi zatwierdzić prokurator generalny. Teraz sądy powołują kilku świadków rocznie.
WYŁOM W MURZE
„Masa” pierwszy stał się przykładem tego, że rozbicie solidarności grupy przestępczej jest możliwe i przynosi pożądane efekty. Przeciwko mafii pruszkowskiej wykorzystano jeszcze sześciu innych świadków koronnych. Dzięki ich zeznaniom udało się wysłać za kratki cały zarząd „Pruszkowa”.
– Mafia pruszkowska już nigdy nie odzyskała swojej pierwotnej siły – mówi Rapacki. – Pozostały tylko płotki.
Podobnie było z grupami „Krakowiaka”, „Bacy”, „Oczki”, „Carringtona” i z wieloma innymi. Bez świadków koronnych ich rozbicie byłoby niemożliwe.
Aż 28 członków gangu kierowanego przez Andrzeja D. skazał sąd na wieloletnie kary pozbawienia wolności między innymi dzięki zeznaniom świadka koronnego. Grupa dokonała ponad 100 przestępstw na terenie Wielkopolski, w tym usiłowania zabójstwa, porwań, napadu na bank, wymuszeń haraczy. Zorganizowana hierarchicznie, z panującą wewnątrz żelazną dyscypliną, doskonale uzbrojona, terroryzowała rejon. Wcześniej śledztwa były umarzane, gdyż bandyci dobrze zacierali ślady i organy ścigania nie mogły zgromadzić dostatecznych dowodów. Oprócz koronnego w sprawie zeznawało ponad 400 innych świadków.
Grupa przestępcza z Łodzi wyłudziła od różnych podmiotów gospodarczych towary wartości około miliona złotych, a usiłowała wyłudzić następne na kwotę około 10 milionów. Nie doszło do tego, a dwudziestu oskarżonym członkom grupy postawiono w sumie kilkadziesiąt zarzutów dzięki zeznaniom świadka koronnego, który wcześniej pełnił w grupie ważną rolę eksperta w zakresie spraw gospodarczych i finansowych, i podpowiadał, w jaki sposób dokonywać wyłudzeń.
– W wielu sprawach przeciwko zorganizowanym strukturom przestępczym bez świadka koronnego nie udałoby się poznać mechanizmów działania i roli poszczególnych członków, a w konsekwencji nie udałoby się rozbicie gangu – mówi generał Adam Rapacki. – Świadek koronny, dostarczając nam informacji, robi wyłom w murze, rozbijając solidarność grupy.
Dzięki koronnym w ciągu 10 lat udało się postawić 12 797 zarzutów 3834 podejrzanym. Wykryto 10 260 przestępstw kryminalnych, 853 gospodarcze i 1684 narkotykowe. Odzyskano mienie wartości ponad 37 mln zł. Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez insp. Leszka Kardaszyńskiego, byłego szefa Zarządu Ochrony Świadka Koronnego CBŚ w 2009 roku.
30 świadków koronnych już opuściło program. Prowadzą całkiem nowe życie, z nową tożsamością, w nowym miejscu. Kilku w trakcie trwania programu ukończyło studia, kilku zdało maturę, kilkunastu zdobyło ciekawy zawód, niektórzy wykształcili dzieci. Syn „Masy” jest prawnikiem, córka ekonomistką, a sam „Masa” prowadzi prywatny biznes. Czterech świadków utraciło specjalny status, bo popełnili przestępstwa. Żaden z tego powodu, że kłamał.
Elżbieta Sitek
Świadek koronny
Instytucję świadka koronnego wprowadzono w Polsce we wrześniu 1998 r. Początkowo tytułem próby na trzy lata, potem przedłużono o kolejne pięć i od 1 września 2006 r. ustawa o świadku koronnym obowiązuje na stałe (ustawa o świadku koronnym z 25 czerwca 1997 r. – Dz.U. nr 114, poz. 738 z późn. zm.
Celem instytucji świadka koronnego jest: ujawnienie wszelkich przestępstw popełnionych w zorganizowanej grupie lub związku przestępczym oraz przestępstw takich, jak łapownictwo, płatna protekcja czynna i bierna, nadużycie funkcji przez funkcjonariusza państwowego, kupowanie głosów wyborczych, uczestnictwo w zorganizowanej grupie lub związku przestępczym, a także łapownictwo gospodarcze i sportowe.
Świadek koronny jest to podejrzany, który został dopuszczony do składania zeznań w charakterze świadka na zasadach i w trybie określonych ustawą.
Świadek koronny nie podlega karze za przestępstwa lub przestępstwa skarbowe, w których uczestniczył i które jako świadek koronny ujawnił. Prokurator umarza wobec niego postępowanie (art. 9 ustawy).
Świadkiem koronnym nie może zostać podejrzany (art. 4 ustawy), który w związku z udziałem w przestępstwie:
usiłował popełnić albo popełnił przestępstwo zabójstwa (art. 148 par. 1–3 k.k.) lub współdziałał w jego popełnieniu albo nakłaniał inną osobę do popełnienia takiego czynu zabronionego w celu skierowania przeciwko niej postępowania karnego,
kierował zorganizowaną grupą lub związkiem przestępczym.
Dowód z zeznań świadka koronnego można dopuścić w sprawie, gdy do chwili wniesienia aktu oskarżenia do sądu dana osoba, jako podejrzany, w swoich wyjaśnieniach:
przekazała organowi prowadzącemu postępowanie informacje, które mogą się przyczynić do ujawnienia okoliczności przestępstwa, wykrycia pozostałych sprawców, ujawnienia dalszych przestępstw lub zapobieżenia im, ujawniła majątek swój oraz znany mu majątek pozostałych sprawców,
zobowiązała się do złożenia przed sądem wyczerpujących zeznań dotyczących osób uczestniczących w przestępstwie.
Zgodnie z art. 14 ustawy o świadku koronnym, w razie zagrożenia życia lub zdrowia świadka koronnego lub osoby dla niego najbliższej, mogą oni:
zostać objęci ochroną osobistą, zmienić miejsce pobytu lub zatrudnienia (z pomocą odpowiednich organów), otrzymać dokumenty umożliwiające używanie danych osobowych innych niż własne (tylko w wyjątkowych sytuacjach).
Art. 16 mówi, że objęcie ochroną świadka koronnego uzależnia się od złożenia przez niego pisemnego zobowiązania do przestrzegania zasad i zaleceń w zakresie ochrony.
Zgodnie z art. 18 organem właściwym do ochrony świadka jest Komendant Główny Policji. On też może cofnąć ochronę, gdy świadek nie stosuje się do zaleceń.