Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Bezcenna akcja

Tu przydają się piły, kosy, grabie, ryżowe szczotki, a przede wszystkim każda para rąk. Raz do roku, już od ośmiu lat, w październiku rusza akcja porządkowania cmentarzy wojennych w Beskidzie Niskim powstałych po Bitwie Gorlickiej w 1915 roku. Inicjatorami są policjanci z Koła PTTK nr 8 – Klubu Górskiego „Orły” działającego przy Komendzie Stołecznej Policji.

Policjanci najpierw ratowali tylko jeden cmentarz, numer 77 w Ropicy Górnej. Porządkowanie nekropolii zaczęli w trzy osoby. Odsłonięcie terenu z krzaków było sporym wysiłkiem, ale się udało. Wtedy pomyśleli o kolejnych. Tak przybywało cmentarzy ocalonych od niszczycielskiej siły przyrody i zapomnienia oraz ratujących je osób. W tym roku akcja objęła 96 miejsc spoczynku bohaterów I wojny światowej. Wzięło w niej udział ponad 500 osób.

POZIOMKOWE WZGÓRZA

Strony tu są piękne, a w ich wyjątkowych miejscach właśnie te cmentarze. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś był tu wojenny, niezwykle krwawy w swym przebiegu front. Władze austro-węgierskie po wyparciu wojsk rosyjskich z Galicji Zachodniej stanęły przed zadaniem uporządkowania pól bitewnych. W tym celu w Ministerstwie Wojny utworzono Wydział Grobów Wojennych, a porządkowaniem pobojowisk i zakładaniem cmentarzy wojennych zajął się Oddział Grobów Wojennych przy C. i K. Komendantury Wojskowej w Krakowie. Zrobiono to z niebywałą wrażliwością, powierzając zadanie wystroju nekropolii wybitnym architektom, rzeźbiarzom i malarzom z wielu krajów. Nic nie było przypadkowe, wszystko za to dokładnie przemyślane i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach – od wyboru miejsca, przez ustawione na nich pomniki, kaplice, po wzory krzyży i materiał ogrodzenia. Ale w sednie koncepcji były złożenie obok siebie bohaterów tamtych wydarzeń, stworzenie miejsc odzwierciadlających idee humanizmu i braterstwa, z jednakowym traktowaniem wszystkich poległych, bez względu na ich przynależność religijną lub etniczną i to, po której stronie walczyli. Dlatego obok Polaków leżą Węgrzy, Rosjanie, Austriacy czy Niemcy i Włosi. Siedemdziesiąt tysięcy równie dzielnych. Dziś, jeśli nikt nie oczyściłby ich grobów, nad sobą mieliby krzaki i chwasty. Dzięki wolontariuszom, którzy co roku przyjeżdżają tu na kilka październikowych dni, mają słońce i nawet o tej porze roku czerwone poziomki.

JEST NAS CORAZ WIĘCEJ

Jak te miejsca wyglądały jeszcze kilka lat temu i ile pracy włożyli konkretni ludzie, by przywrócić pierwotny wygląd cmentarzy, pokazują zdjęcia, które można oglądać w internecie pod adresem https://osemka.ehost.pl w zakładce Patronat Cmentarz. Często nie widać na nich nic, oprócz lasu, wysokich traw, plątaniny krzaków. Czasami kawałek muru, złamany żeliwny czy zbutwiały drewniany krzyż. I ludzi z zapałem na twarzy.

– Tak było od samego początku – mówi insp. Jacek Witas, prezes Klubu Górskiego „Orły”. – Gdy dziesięć lat temu podczas kursu na przewodników zwiedzałem te cmentarze, było mi przykro, że zostały zapomniane i porzucone. Chciałem uratować choć jeden, wybrałem oznaczony numerem 77 we wsi Ropica Górna. Nasz klub objął go patronatem, co w praktyce oznacza, że sami tu przyjeżdżamy, kilka razy w roku robimy na nim porządki. Gmina zdobyła środki na jego remont, a my ze składek postawiliśmy ponadpięciometrowy krzyż. Taki sam, jaki stanął tu ponad 100 lat temu.

Opieka nad cmentarzami wojennymi należy do lokalnych władz (wojewody), ale przez lata był to zazwyczaj tylko formalny zapis. Dla małych gmin, choćby koszenie trawy raz do roku na kilku czy kilkunastu cmentarzach, to spory wysiłek. Ale po połączeniu sił z policjantami, mundurowymi innych formacji, harcerzami, uczniami, myśliwymi, studentami, członkami grup rekonstrukcyjno-historycznych i turystami z całego kraju można bez porównania zrobić znacznie więcej.

LEKCJA HISTORII

Jesienną akcję porządkowania wojennych cmentarzy koordynuje prezes Klubu Górskiego „Orły” Jacek Witas. Odnotowuje, kto się do niej dołączył, ile osób. Ustala, gdzie trzeba rzucić większe siły, dowieźć siekiery, piłę czy spalinową kosę. Tabelka w Excelu z roku na rok rozciąga się w każdą stronę, a gdy akcja rusza, telefon co chwilę dzwoni.

Od trzech lat w akcję czynnie zaangażował się konsul generalny Węgier w Krakowie Tibor Gerencsér. W tym roku przyjechał razem z żoną, pracownikami placówki oraz sześcioma żołnierzami z Węgier. Pracowali tam, gdzie spoczywają ich rodacy.

– To wyjątkowe miejsca z wielu przyczyn, ale to najważniejsze, że tu pochowani są żołnierze wszystkich narodów, którzy polegli po obu stronach frontu. Nie tylko Polacy, Austriacy, Niemcy czy Węgrzy, ale także Rosjanie. Ponad 1200 dzielnych ludzi. Teraz leżą obok siebie i obok nas. To piękne przesłanie, ale nie chcemy żadnej wojny – powiedział konsul, porządkując cmentarz nr 123 Łużna-Pustki, i dodał: – W tym roku widzę bardzo wielu uczniów. To dla nich jest niezwykle cenna lekcja historii.

Takich cmentarzy na terenie województw małopolskiego i podkarpackiego jest ponad 400. Wciąż wiele z nich czeka, by ktoś o nie naprawdę zadbał. Tak jak o te w Łużnej, na wzgórzu Pustki, Bieczu czy Staszkówce.

Andrzej Chyliński

zdj. Andrzej Chyliński