Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Człowiek w panamie

Kwerendy w archiwach, analiza dokumentów, rozmowy ze świadkami minionych wydarzeń – to mi sprawia niezwykłą frajdę. Robię to po godzinach pracy, w weekendy, w ramach własnego urlopu. Nie liczę godzin i tras. Sprawia mi ogromną intelektualną przyjemność rozwijanie badań szeroko rozumianej historii Policji, zwłaszcza że pracuję w tej formacji. To moja pasja – mówi Piotr Borysiuk. Człowiek cichy, a jednak zauważalny. Choćby przez nieodłączny, uwielbiany przez niego kapelusz – panamę.

Od zawsze chciał pracować z archiwach, dlatego na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończył studia historyczne ze specjalizacją archiwalną. Zarazem zawsze ciągnęło go ku służbom mundurowym, a zwłaszcza Policji. Wszędzie tam, gdzie było coś skrytego i niedostępnego dla zwykłego śmiertelnika. Jednak by zainteresowanie przerodziło się w pasję, czasem musi wydarzyć się coś jeszcze. Na przykład trzeba mieć szczęście.

Pierwsze akta

– W ramach studiów odbyłem staż w archiwum IPN w Krakowie. Pamiętam, że dostałem kilkadziesiąt tomów akt tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa. Kobieta w latach 70. XX wieku była kierowniczką wycieczek w Orbisie, z którymi wyjeżdżała za żelazną kurtynę. W toku współpracy zakochała się w funkcjonariuszu SB, który był jej oficerem prowadzącym. Przekazywała mnóstwo informacji. Ale najciekawsze w tej historii było co innego. Przełożeni tego funkcjonariusza nie mogli dłużej ukrywać, że ona jest od niego uzależniona uczuciowo. Zresztą on ją wspaniale podchodził: piękne krakowskie planty, kawiarnie, wino, kwiaty… Z powodu tego zaangażowania uczuciowego do kontaktów z nią przydzielono innego oficera. Wtedy wycofała się ze współpracy. Nie chciała nowego, chciała poprzedniego. Siedziałem nad tymi aktami, niby zwykłego informatora SB, ale byłem zachwycony. Czytałem piękną historię, materiał na kapitalny film, kryminał szpiegowski z wątkiem miłosnym, który pokazał nie to, że ktoś przekazuje informacje, tylko miłość kobiety do mężczyzny, gotowej zrobić dla niego wszystko, czego od niej oczekiwał.

Dziś Piotr Borysiuk opowiada o tym jak o przygodzie, która spotkała młodego człowieka. Tak samo, jak o swoim pierwszym dniu pracy w Policji. Tak był zafascynowany nowym miejscem, że nie oddał kluczy do pokoju służbowego.

Choć od tamtej pory minęło 15 lat, nic nie stracił ze swego archiwalnego zafascynowania, ale dojrzał. W 2019 r. stwierdził, że to, co robi w tej chwili, to za mało, że chce czegoś więcej. Dlatego postanowił pójść w działalność naukową.

Badania to moja pasja

Piotr Borysiuk jest archiwistą w Głównym Archiwum Policji w Komendzie Głównej Policji. Współpracuje z czasopismem IPN-u „Aparat Represji w Polsce Ludowej 1944–1989”. W czerwcowym wydaniu ukazały się kolejne jego artykuły na temat transformacji Milicji Obywatelskiej i powstania Policji. W ten sposób łączy pracę z działalnością naukową.

– Moje zainteresowania poszły w dwóch kierunkach. Jednym jest archiwistyka, w której się rozwijam, współpracując ze Stowarzyszeniem Archiwistów Polskich. Drugie to okres transformacji naszej formacji od zakończenia Milicji Obywatelskiej do powstania Policji. Z punktu widzenia badawczego mamy problem zorganizowania Policji w latach 1990–1992, następnie wielokrotnych reform KGP w latach 90., starcia na linii MSW–KGP, a w zakresie bezpieczeństwa najważniejsze to kwestia likwidacji zorganizowanych grup przestępczych na przełomie XX i XXI wieku przez Centralne Biuro Śledcze KGP. Te przestępcze struktury były już niezwykle silne i mogły wpływać wprost na wiele elementów życia społeczno-politycznego w Polsce. Wtedy zasadniczą rolę w likwidacji tego zła odegrała właśnie Policja. Na tyle, na ile pozwala reżim ochrony informacji niejawnych, powinniśmy to badać w naukowy sposób, wydawać źródła historyczne, zbierać relacje policjantów, którzy uczestniczyli w tych historycznych wydarzeniach. Świadkowie tamtych czasów, ludzie mający olbrzymią wiedzę w tej materii, nadal są wśród nas. Trzeba się z nimi spotykać, póki są. Ja to robię dla okresu początku lat 90. w kontekście przekształceń strukturalnych peerelowskiego MSW, bo te badania to moja pasja, ale to za mało. Mam tego świadomość. To powinna być zorganizowana akcja, stworzony jakiś zespół. Musimy coś z tym zrobić. Warto.

To jest oczywiście marzenie Piotra Borysiuka, bo im dłużej zajmuje się tą tematyką, im więcej spędza czasu w archiwach i bibliotekach, tym bardziej widzi bogactwo tej kopalni wiedzy, którą warto wydobyć i przekazać innym. Bo on na wiedzę zachowaną w aktach czy przed nikogo jeszcze niespisaną patrzy w kategoriach skarbów, a godziny poszukiwań np. materiałów audiowizualnych w archiwach filmowych Telewizji Polskiej są jak fascynujące wyprawy w czasie. Bywa tak, że z tych naukowych wypraw przywozi cenniejsze zdobycze, niż się spodziewał.

– Przygotowywałem referat na zjazd archiwistów w Łodzi na temat podziału zasobu archiwalnego peerelowskiego MSW i wpadłem na pomysł, by przy tej okazji, jako wstęp do referatu, wyświetlić fragment „Wiadomości TVP” z 1990 r., gdy Krzysztof Kozłowski został wiceministrem tego resortu i zaprosił do swojej siedziby ekipę TVP. To było 8 marca 1990 r., gdy dziennikarze weszli z kamerami do tego zamkniętego dla opinii publicznej resortu i on pokazał im nie tylko gabinet, ale również archiwa, komputery, a nawet stołówkę. Wtedy takie działanie było czymś niesłychanym. Ale po skończonym referacie podszedł do mnie starszy kolega i mówi: „Ja wtedy tam byłem”. I zaczął mi opowiadać. To tylko przykład, jak rozmowy z uczestnikami tamtych wydarzeń wzbogacają informacje zebrane w dokumentach czy zachowane w formie audiowizualnej. Dla mnie jest to coś fantastycznego, taki multiinstrumentalizm w realizacji kwerend. Mnie interesują nie tylko wybrane akta, ale także pełny obraz. W nim często najciekawsi są ludzie, którzy jeszcze żyją. Uczestnicy tamtych wydarzeń, twórcy i organizatorzy naszej formacji, którzy dokonywali w niej zmian i przynosili nowe rozwiązania.

To, co robi Piotr Borysiuk, może wydać się nudne, ale on jest wielkim miłośnikiem ewolucji struktur organizacyjnych formacji. Sam o tym w ten sposób mówi. Od Milicji Obywatelskiej do Policji i później, całe lata 90.

– Reformy strukturalne KGP, co w tym ciekawego? Tu wcale nie o to chodzi, że trzeba było kogoś wyrzucić, to go zredukowano, by komuś innemu dać stanowisko. Sprawa jest głębsza i poważniejsza. Nie musimy żyć wyobraźnią obejrzenia po raz kolejny „Psów” Pasikowskiego w stylu „Co wy tam palicie?”. Według mnie to, co się dokonało, jest ciekawsze niż najlepszy film. I tu nie chodzi o poszukiwanie sensacji, ale o to, by poznać ewolucję strukturalną naszej formacji i wyciągnąć z tego wnioski na dziś. By naszej historii nie porzucić w kącie jakiejś składnicy w suterenie. Pracuję w Policji, więc rozumiem pragmatykę służby, filozofię rozkazu czy pewne ograniczenia w funkcjonowaniu formacji. Dlatego jest mi o wiele łatwiej zrozumieć te dokumenty.

Piotr Borysiuk często swoje urlopy wypoczynkowe wykorzystuje na kwerendy w innych miastach. Po pracy, zamiast siedzieć przed telewizorem, woli pójść do IPN-u czy Archiwum Akt Nowych i Biblioteki Narodowej, w której przegląda prasę. W gazetach wprawdzie nie znajdzie wiedzy na temat dokumentów, ale lektura czasopism pozwoli mu wytworzyć bardziej wyrazisty obraz wybranego zagadnienia.

– Teraz prowadzę badania naukowe w zakresie przekształceń archiwów resortu spraw wewnętrznych w okresie 1990–1992. Badam wszystko: MSW, Urząd Ochrony Państwa, Policję, Straż Graniczną. Jak to było z tym niszczeniem akt SB? Ciekawa kwestia.

Andrzej Chyliński

zdj. Jacek Herok