Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Mentalna (r)ewolucja

Wydaje się bezsporne, że współczesne nawiązania do ideałów przedwojennej Policji Państwowej przyniosły pozytywny efekt w postaci wzrostu zaufania społecznego do działań formacji, która przez dziesięciolecia uznawana była za represyjną. Ale trzeba było kolejnego dwudziestolecia, aby zmiany zagościły na dobre zarówno w umysłach funkcjonariuszy, jak i Polaków. To jednak historia z happy endem.

Koniec epoki socjalizmu i przejście na porządek demokratyczny stanowiły prawdziwą rewolucję obyczajów i zasad współżycia społecznego. Na fali zachłyśnięcia się wolnością i tworzenia zrębów nowego ładu mało kto zdawał sobie sprawę, jak dokładnie powinna wyglądać praca służb porządkowych. W zasadzie był to jeden wielki eksperyment.

POCZĄTKI

Zaczęto od podziału resortu spraw wewnętrznych i uchwalenia tzw. pakietu ustaw policyjnych, na mocy których powstały Policja oraz Urząd Ochrony Państwa, realizujący zadania wywiadowcze i kontrwywiadowcze. Debata nad powstaniem nowych formacji była bardzo burzliwa i dość dobrze określa ówczesne, czasem dość nieprofesjonalne podejście do funkcjonowania resortów siłowych. Dość wspomnieć, że jedna z propozycji zgłoszonych do ustawy zakładała rozbrojenie funkcjonariuszy Policji i wyposażenie ich jedynie w pałki, zgodnie z rozwiązaniami stosowanymi w policji brytyjskiej. Jednak najważniejszy, odnoszący się wprost do tradycji przedwojennych postulat na szczęście ujęto w nowych przepisach – całkowitą apolityczność formacji.

Niezależnie od sporów sejmowych wewnątrz samego resortu spraw wewnętrznych trwała nieomal walka o podział sił i środków, jakie miały przypaść nowym służbom. Dotychczas bowiem wszystko było scentralizowane pod jednym zarządem ministerstwa i środki wykorzystywano zależnie od potrzeb, bez zastanawiania się nad przydziałem etatowym poszczególnych specjalistów.

Ówczesne kierownictwo Policji musiało zapewnić jej odpowiednie do powierzonych zadań środki techniczne, aby od samego początku struktura formacji była pełna i samowystarczalna. Dobry przykład stanowi tu pion techniki operacyjnej i obserwacji, którego potrzebowały zarówno Policja, jaki i UOP – trzeba więc było dokonać sprawiedliwego podziału sił i środków, a jak łatwo się domyślić, jedna i druga służba chciały wziąć jak najwięcej.

Ostatecznie jednak największym problemem Policji w tamtym okresie okazała się diametralna zmiana profilu przestępczości. Pomijając klasyczne kradzieże, rozboje czy zabójstwa, zniknęły nagle takie specjalności, jak obracający walutą cinkciarz czy spekulanci wykupujący dobra z państwowych sklepów, by sprzedać je po zawyżonych cenach na bazarze. W ich miejsce pojawiła się napływająca przez otwarte granice brutalna przestępczość zorganizowana. Ponadto po opuszczających nasz kraj wojskach radzieckich pozostało dużo broni palnej, która błyskawicznie trafiła w przestępcze ręce.

Wielu historyków krytykuje ówczesną decyzję kierownictwa Policji o zlikwidowaniu pionu do walki z przestępczością gospodarczą – co było niezgodne z prawdą, bo pion ten nie został zlikwidowany, tylko włączony do struktur służby kryminalnej, utracił więc niejako autonomię. Niemniej często jest to przytaczane jako jeden z powodów, dla których Policja w początkowym okresie działania nie odnosiła znaczących sukcesów.

Na wykształcenie specjalistów w nowych dziedzinach potrzeba jednak czasu. Właśnie czas był dla Policji najbardziej deficytowym elementem w latach 90. XX wieku, bo funkcjonująca na Zachodzie przestępczość miała za sobą dziesięciolecia rozwoju, a my dopiero dowiadywaliśmy się o jej istnieniu i sposobach działania.

OTWARCIE NA ŚWIAT

Pomoc potrzebna była szybko, więc naturalnym kierunkiem jej poszukiwania było zwrócenie się do policji państw zachodnich, a przede wszystkim do najstarszej, międzynarodowej organizacji policyjnej – Interpolu. Prócz zmiany nazwy formacji był to jeden z symbolicznych akcentów powrotu do przedwojennych tradycji, bo przedstawiciele Policji Państwowej w 1923 roku uczestniczyli w kongresie założycielskim tej organizacji, lecz w latach 50. XX wieku Polska zawiesiła swoje w niej członkostwo.

Powrót do grona członków Interpolu dał naszym stróżom prawa możliwość nie tylko pozyskania informacji o najnowszych rodzajach przestępstw, ale przede wszystkim dostęp do międzynarodowych baz danych o przestępcach. Kontakty międzynarodowe zyskiwały na znaczeniu również w związku z położeniem geograficznym naszego kraju – Polska stała się najkrótszym szlakiem przerzutowym między Wschodem i Zachodem narkotyków, skradzionych samochodów czy broni. Weszliśmy do świata przestępczości transgranicznej.

Policjanci uczyli się jednak szybko – do więzień trafili najgroźniejsi członkowie słynnych mafii: pruszkowskiej, wołomińskiej czy mokotowskiej. Od chwili uchwalenia w 1994 roku ustawy o ochronie praw autorskich zintensyfikowano walkę z piractwem fonograficznym, czego wyrazem wdzięczności autorów stała się nagroda „Złotej blachy” dla najskuteczniejszej w danym roku jednostki. Coraz lepiej radzono sobie z przestępstwami bankowymi, mimo że pierwsza duża sprawa tego typu, związana ze spółką Art-B, raczej nie może być uznana za sukces. Można powiedzieć, że organa śledcze zapłaciły wtedy „frycowe”...

Co do samej formacji to zmiany, które w niej zachodziły przez pierwsze 10–15 lat funkcjonowania, trudno nazwać dynamicznymi. Znaczenie miał tu stan polskiej gospodarki, która nie pozwalała na dofinansowanie zakupów sprzętu czy intensywne wprowadzanie nowych rozwiązań w służbach mundurowych. Co nie oznacza, że nie było ich wcale – pojawiały się wolniej, lecz systematycznie. Istotnym novum były np. informatyzacja i uruchomienie Zintegrowanego Systemu Informacji Policyjnej.

Do jednostek trafiły słynne terminale w płaskiej obudowie, wyposażone w procesory szesnastobitowe 8088 (XT) i bursztynowe monitory z grafiką Herkules. Do ich włączenia niezbędny był charakterystyczny kluczyk, a obudowa nie zawierała ani dysku twardego, ani stacji dyskietek – wszystkie operacje odbywały się na serwerze z systemem Unix. Pracowano praktycznie tylko w trybie tekstowym, bo karty graficzne wyświetlające czarno-bursztynowy lub czarno-zielony obraz nie pozwalały na obróbkę czy choćby wyświetlanie zdjęć.

Jeśli chodzi o tworzenie dokumentów, to jeszcze do początków XXI wieku w wielu jednostkach dominowały maszyny do pisania. Wprawdzie w terminalach dostępny był edytor tekstu QR-Tekst, jednak jego obsługa i możliwości pozostawiały wiele do życzenia, a ówczesne pokolenie policjantów nie miało jeszcze doświadczeń z komputerami.

Najważniejsza była jednak możliwość względnie szybkiego sprawdzenia legitymowanego – terminal w jednostkach obsługiwał najczęściej pomocnik dyżurnego, z którym przez radio łączyły się poszczególne załogi, prosząc o „sprawdzenie osoby po PESEL-ku”. Jeśli na mieście dużo się działo, tworzyły się słynne „kolejki na informatyce” i niektóre załogi czekały po kilkanaście minut na odpowiedź.

Kwestia szybkości miała dosłowne znaczenie w kontekście taboru samochodowego. W pierwszych latach dominowały jeszcze polonezy i nysy, lecz z czasem zaczęły się pojawiać wozy zachodnie. Ale rewolucją było dopiero masowe wprowadzenie do jednostek w całym kraju transportowych Volkswagenów T4, bardzo przez policjantów chwalonych za trwałość.

W kategorii samochodów osobowych kamieniem milowym były z kolei Skody Octavie. Wcześniej radiowozami stawały się po prostu seryjnie produkowane wozy, które dostosowywano do wymogów służby przez montaż plastikowej przesłony oddzielającej część pasażerską od kierowcy i przez demontaż pokręteł opuszczania szyb w tylnych drzwiach. Skody miały po raz pierwszy montowane zamiast tylnej kanapy twarde, plastikowe siedzenia z linką do przypinania kajdanek. Nie było to rozwiązanie wolne od wad, szczególnie w sytuacji, gdy zatrzymany miał dwa metry wzrostu, ale dawało policjantom większe bezpieczeństwo i ułatwiało utrzymanie wozu w czystości – plastikowe siedzenia można było w ostateczności spłukać szlauchem. Nie dało się w nich również niczego ukryć.

U PROGU NOWEGO WIEKU

Pierwszym zwiastunem zmiany nastawienia społecznego do Policji były żądania poprawy warunków lokalowych w jednostkach, do których interesanci czasem bali się wejść. Brak dofinansowania sprawił bowiem, że stan wielu z nich zaczął urągać wszelkim standardom. I dotyczyło to nawet jednostek w centrum stolicy – zlikwidowany ostatecznie niewielki komisariat przy ul. Widok w Warszawie mieścił się na dwóch piętrach zwykłej kamienicy, a w łazienkach zamiast pokręteł w kranach używano kombinerek. Szafki na mundury funkcjonariuszy stały wówczas na korytarzu, obok krzeseł dla interesantów i zatrzymanych.

Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała w niewielkich jednostkach terenowych, położonych z dala od większych miast. W budynkach często przeciekał dach, z elewacji odpadał tynk, a na ścianach gościł wszechobecny grzyb. Wzrost zainteresowania mediów stanem technicznym komisariatów i komend doprowadził w końcu do stopniowej poprawy. Miały w tym udział również władze samorządowe, które w wielu miejscach wspomagały remonty jednostek Policji na swoim terenie. Trwało to jednak wiele lat.

ODCZAROWANIE WIZERUNKU

O tym, jakie znaczenie ma społeczny odbiór instytucji, czyli jej pozytywny wizerunek, zdawano sobie sprawę od samego początku, ale jak każda nowość, także i powołani w komendach wojewódzkich rzecznicy prasowi musieli wypracować własne, skuteczne metody pracy, zanim zaczęły one przynosić efekty. W stosunku do wcześniejszego okresu ważna była jednak transparentność działań Policji, która dzięki staraniom specjalistów od kontaktów z mediami z wolna przestawała być groźną, tajemniczą instytucją, która czyhać może niemal na każdego obywatela. Z czasem, po 2005 roku, rozbudowano jeszcze sieć oficerów prasowych, wprowadzając takie stanowiska na poziomie komend powiatowych, miejskich i rejonowych.

W pierwszych latach XXI wieku pojawiły się też pierwsze, fizyczne zmiany, mające wpłynąć na postrzeganie Policji – chodzi o ideę tzw. dyżurek holenderskich. Przy ich wprowadzaniu największy opór był w głowach funkcjonariuszy, przyzwyczajonych do rozmów z petentami przez zakratowane okienko i bezpiecznych za ciężkimi drzwiami. A „holenderska”, otwarta dyżurka przypominała recepcję w hotelu – za ladą siedział pracownik lub pracownica, która pierwsza rozmawiała z interesantami i kierowała ich do właściwych funkcjonariuszy. Dyżurny i jego pomocnik mogli więc skupić się na swojej pracy, tym bardziej że ich stanowiska były umiejscowione w pewnym oddaleniu od „recepcji” i najczęściej wygłuszone szklanym przepierzeniem.

Była to ważna zmiana, którą – po pewnych modyfikacjach – stosuje się do dzisiaj. Słusznie bowiem zauważono, że zakratowane okienka i otwierane z głośnym brzęczeniem elektrycznego zamka drzwi dyżurki bardziej kojarzą się z więzieniem niż instytucją pomocową, w której warto szukać wsparcia w rozwiązaniu własnych problemów. Mimo obaw starszych funkcjonariuszy brak krat nie doprowadził do wzrostu ataków na dyżurnych i rozbojów popełnianych w komendach. Nawet więcej – dzięki temu zabiegowi zmalała liczba zachowań agresywnych. Ludzie po prostu przestali się bać.

Kolejnym prospołecznym działaniem był nacisk na zmianę podejścia funkcjonariuszy do osób zgłaszających różne rodzaje przestępstw. Wszechobecne media często udostępniały swe łamy na historie o lekceważącym podejściu stróżów prawa do ofiar gwałtów lub stosowanie konfrontacji ofiar ze sprawcami podczas procedury okazania bez użycia lustra weneckiego – twarzą w twarz.

Był to ważki problem, którego nie zlekceważono. Wprowadzono odpowiednie przedmioty do programu szkolenia zawodowego podstawowego dla zaczynających służbę policjantów, a już pełniących służbę doszkalano w ramach doskonalenia lokalnego. Zaczęto też organizować pokoje przesłuchań dla dzieci, które były świadkami przestępstwa. W kolorowym pomieszczeniu pełnym atrakcyjnych zabawek i w towarzystwie psychologa można było zminimalizować traumę, jaką dla małoletniego jest ponowne przeżywanie tragedii.

Społeczeństwo zaczęło doceniać zachodzące zmiany. Słupki poparcia w badaniach opinii społecznej zaczęły piąć się w górę, a coraz więcej osób zaczęło deklarować, że czuje się bezpiecznie w swojej okolicy. Zniknęły doniesienia medialne o dzielnicach, w których strach wyjść wieczorem, i o godzinnym oczekiwaniu na Policję lub zgoła odmowie przyjęcia zgłoszenia.

W PEŁNI EUROPEJSKA

Po ponad dwudziestu latach od przełomu roku 1989 w Policji zaczęło już w pełni dominować nowe pokolenie funkcjonariuszy, niemające bagażu doświadczeń z poprzedniej epoki. Wejście Polski do struktur Unii Europejskiej dodatkowo przyspieszyło wizualną modyfikację wyposażenia i umundurowania. Zamiast gabardynowych spodni i błękitnych koszul lub „olimpijek” wprowadzono nowoczesne mundury w kolorze granatowym, nawiązujące – rzecz jasna – do tradycji międzywojnia. Przy ich projektowaniu wsłuchano się w potrzeby użytkowników i wyposażono je w dużą liczbę poręcznych kieszeni, a zastosowane materiały i krój ułatwiają zachowanie mundurów w czystości.

Największą zmianą był jednak kolor radiowozów – w celu upodobnienia ich do rozwiązań stosowanych w innych państwach UE białe pasy i granatowe karoserie zastąpiły odblaskowe, błękitne pasy z napisami „Policja” i srebrne nadwozia. Zbiegło się to z dostawami kupionych z pierwszego, rządowego programu modernizacji służb mundurowych samochodów Kia Ceed, które dzięki masowym zakupom szybko zastąpiły wszystkie przestarzałe pojazdy, szczególnie wiekowe już polonezy.

Z pewnością duży wpływ na zmiany miał proces przygotowań do operacji zabezpieczenia Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012. Po raz pierwszy w naszym kraju miała się odbyć tak duża impreza masowa z udziałem kibiców z całego świata. Z wizerunkowego punktu widzenia był to ważny sprawdzian dla całego kraju, lecz na pierwszej linii kontaktu z gośćmi byli właśnie policjanci i to ich zachowania oraz profesjonalizm miały mieć największy wpływ na światowy odbiór imprezy.

Recenzje ze strony obserwujących operację przedstawicieli policji innych krajów były bardzo pochlebne, ale największym sprawdzianem tego, jak zmieniła się polska Policja, była operacja zabezpieczenia Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku. Pielgrzymi to nie kibice, kontakty z nimi wyglądają więc inaczej – często wymagają znacznie większej empatii. Polscy funkcjonariusze zdali ten egzamin, co potwierdzały komentarze i zdjęcia w światowych mediach. Do historii przejdą obrazki, na których policjanci przenoszą niepełnosprawnych uczestników ŚDM przez głębokie kałuże i służą niezbędną pomocą. A kwintesencją zmian, jakie zaszły w Policji, były momenty, w których maszerujący pododdział witany był brawami. To sceny, jakich trudno byłoby oczekiwać w 1990 roku.

DOBRA KONIUNKTURA

Co zyskała Policja w przededniu setnej rocznicy powołania Policji Państwowej? Na pewno bardzo dużo w wymiarze finansowym. W 2001 roku sukcesem było samo stworzenie lotnictwa policyjnego, ale wiele maszyn już wówczas wymagało wymiany. Jednak zakup nowych to ogromny wydatek, który odkładano osiemnaście lat – aż do 30 maja 2018 roku, kiedy to w PZL w Mielcu szef komendy głównej i ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji podpisali umowę na zakup trzech nowoczesnych, przystosowanych do działań stricte policyjnych, śmigłowców S-70i Black Hawk. Pół roku później, w styczniu 2019 r. Komendant Główny Policji gen. insp. dr Jarosław Szymczyk podpisał kolejną umowę, tym razem na dostarczenie 3 śmigłowców jednosilnikowych typu Bell-407GXi. Pierwszy z nich trafił do służby jeszcze w tym roku, a dwa pozostałe w następnym.

Śmigłowce – patrząc na kwotę jednostkową – były najdroższe, ale zakupów nowoczesnego sprzętu dokonano znacznie więcej i za znacznie większe pieniądze, liczone w milionach złotych. W jednostkach pojawiło się ponad tysiąc różnego typu pojazdów oraz wiele nowego sprzętu łącznościowego i informatycznego. Równie ważna jest poprawa warunków lokalowych i ujednolicenie fasady jednostek Policji, aby były łatwo rozpoznawalne. Prócz remontów komend i komisariatów przywrócono ponad 100 posterunków w niewielkich miejscowościach.

Sukces zabezpieczenia Światowych Dni Młodzieży pokazał wprawdzie, że polscy policjanci doskonale rozumieją swoją prospołeczną rolę, jednak do skutecznego wykonywania zadań potrzebują jeszcze wsparcia nowoczesnych narzędzi do kontaktu z obywatelami. Opracowano więc aplikację Moja Komenda, która nie tylko wskazuje najbliższą jednostkę, ale ułatwia również kontakt z dzielnicowym, a także Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństwa, dzięki której w sposób anonimowy i bez wychodzenia z domu można zgłosić Policji zauważone w swojej okolicy problemy z bezpieczeństwem, np. częste gromadzenie się osób spożywających alkohol. Wszystkie zgłoszenia są sprawdzane, a coraz więcej z nich jest potwierdzonych, co świadczy o tym, że obywatele naszego kraju uwierzyli w skuteczność tego rozwiązania i zaczęli z niego korzystać.

Przykład sukcesu KMZB i coraz większej roli dzielnicowego w kontaktach z mieszkańcami świadczy też o bardzo ważnej zmianie, która zaszła tym razem w świadomości Polaków – otóż kontakt z Policją nie jest już postrzegany jako donosicielstwo, co stanowiło spuściznę poprzedniej epoki. Niewątpliwie wpływ na to miały zmiany, jakie dokonały się na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat w funkcjonowaniu Policji. Podobnie jak przed wojną, cieszy się ona szacunkiem, a nie wzbudza lęk. Potwierdzeniem tej tezy są również najnowsze badania CBOS – w 2020 roku pozytywna ocena działań Policji sięgnęła 80 proc. To najwyższy wynik w historii.

Wprowadzenie w setną rocznicę powstania Policji Państwowej mundurów wyjściowych nowego wzoru, opartych na przedwojennych wzorcach, jest zmianą niejako kosmetyczną, lecz stawiającą wyraźną „kropkę nad i” – w kolejne stulecie Policja wchodzi jako formacja nowoczesna, mająca jednak swoje bogate korzenie i godne naśladowania wzorce.

PIOTR MACIEJCZAK

zdj. A. Chyliński, archiwum