Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Lubię wyzwania

Rozmowa z nadkom. Karoliną Gawlicką-Bąk, oficerem łącznikowym polskiej Policji w Królestwie Hiszpanii, radcą Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Madrycie

Jak trafiła Pani do Policji?

– Był to zupełny przypadek, w 2002 r. ukończyłam dzienne studia licencjackie. Miałam zaraz rozpocząć magisterkę, ale że na kierunkach ekonomicznych liczy się doświadczenie zawodowe, a znajoma, która pracowała w KPP w Leżajsku, wyjeżdżała na stałe za granicę i szukano za nią zastępstwa, postanowiłam przenieść się na studia zaoczne i zacząć pracę w Policji. Tak zaczęłam swój pierwszy staż zawodowy: pracowałam w sekretariacie KPP w Leżajsku. Miało być to tak na chwilkę. Po ponadrocznej „chwilce” wystartowałam w konkursie na pracownika cywilnego w Wydziale Prezydialnym KWP w Rzeszowie. Po wszystkich „za i przeciw”, znając już Policję od wewnątrz, po kilku latach postanowiłam wstąpić do służby. Nie mogę więc powiedzieć, że zakładając mundur, nie znałam realiów służby, że marzyłam o byciu policjantem, jak z „W11” czy innych seriali. Wybór był w pełni świadomy, więc może to jednak przeznaczenie, a nie przypadek…

Dlaczego zdecydowała się Pani na niełatwą służbę oficera łącznikowego, w dodatku oficera, który musiał zbudować stanowisko od podstaw?

– Odpowiedź jest bardzo prosta: bo lubię wyzwania i moją pracę. W tym roku minie 15 lat mojej służby i właściwie cały ten czas związany był ze współpracą międzynarodową – i tą pozaoperacyjną, i operacyjną. Wtedy w wydziałach wywiadu kryminalnego tworzyły się komórki do współpracy międzynarodowej, gdzie trafiłam.

Propozycja służby w Hiszpanii była wprost idealna dla mnie. Kraj ten zafascynował mnie już dawno na tyle, że po trzydziestce zaczęłam się uczuć języka hiszpańskiego i zgłębiać kulturę iberyjską.

Budowanie stanowiska oficera łącznikowego od podstaw to odpowiedzialność, ale i kuszące wyzwanie, podszyte odrobiną obaw, żeby nie zawieść kredytu zaufania, jaki dostałam od przełożonych. Bycie pierwszym pozwala na zaimplementowanie własnych wizji, stworzenie czegoś według własnego pomysłu i dlatego daje dużo satysfakcji. Bardzo pomogła mi wcześniejsza służba jako oficer kontaktowy (OK) w KWP w Rzeszowie. Wielokrotnie korzystałam wtedy z pomocy oficerów łącznikowych polskiej Policji, prosząc ich o wsparcie w imieniu moich koleżanek i kolegów z województwa podkarpackiego.

Jako OŁ (oficerowie łącznikowi) jesteśmy na stanowiskach samodzielnych, najczęściej jednoosobowych i bez zastępstwa. Reprezentujemy polską Policję na gruncie operacyjnym i pozaoperacyjnym. Oficer łącznikowy jako jeden z istniejących kanałów wymiany informacji kryminalnych jest narzędziem do dyspozycji policjantów. Jak sama nazwa wskazuje, jego zadaniem jest łączyć funkcjonariuszy ze swojego kraju z odpowiednikami w kraju akredytacji, aby w sposób najszybszy i najefektywniejszy przekazali sobie informacje niezbędne do uruchomienia stosownych procedur i osiągnięcia celu. Najważniejsze to być dostępnym, dyspozycyjnym, a także znać funkcjonowanie systemu policyjnego i mieć sprawdzoną sieć kontaktów zarówno w swoim kraju, jak i kraju urzędowania. Drugim obliczem naszej działalności jest strona pozaoperacyjna, w tym reprezentowanie polskiej Policji w kraju akredytacji i promowanie dobrego wizerunku naszej formacji. To zadanie jest równie ważne, pozwala na kreatywność, a co najważniejsze – w dużym stopniu przekłada się później również na efektywność i szybkość realizacji zadań operacyjnych.

Mija właśnie rok, odkąd wyjechała Pani do Madrytu, co przez ten czas udało się zrobić?

– Przede wszystkim uruchomić stanowisko, wyposażyć biuro, nawiązać kontakty i zaistnieć w świadomości policjantów zarówno hiszpańskich, jak i polskich. Mimo że w 2019 r. ten kanał wymiany informacji został dopiero uruchomiony, to dzięki niemu doszło do sprowadzenia przed oblicze polskiego wymiaru sprawiedliwości paru osób będących w szczególnym zainteresowaniu krajowych organów ścigania. Udało się też poważnie pokrzyżować plany i zakłócić funkcjonowanie paru zorganizowanych grup przestępczych zajmujących się choćby przemytem narkotyków. O szczegółach ze zrozumiałych względów nie mogę mówić, ale to właśnie sprawy związane z przemytem narkotyków są w pracy oficera łącznikowego w Hiszpanii najczęstsze. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu funkcjonariuszy z Katowic definitywnie zakończono sprawę tzw. uprowadzenia rodzicielskiego, które nagłaśniane przez media od blisko 7 lat kładło się cieniem na polsko-hiszpańskich stosunkach dyplomatycznych i kreowało w hiszpańskich środkach przekazu negatywny wizerunek polskiej Policji i wymiaru sprawiedliwości.

Bardzo cieszy mnie, że polscy policjanci coraz częściej sięgają po ten kanał wymiany informacji – bo to dowód ich zaufania i potwierdzenie sensu istnienia naszych stanowisk za granicą. Wiadomo, że nie każde zlecenie przynosi oczekiwany, szybki efekt. Tu sukces jest wypadkową dobrej informacji, profesjonalizmu zaangażowanych funkcjonariuszy, właściwego czasu i... odrobiny służbowego szczęścia. Oficer łącznikowy w całym procesie jest jedynie jego elementem, narzędziem w rękach funkcjonariuszy i tak naprawdę każdy z tzw. moich sukcesów jest ich sukcesem i efektem ich ciężkiej pracy w terenie. Moim zadaniem jest jak najskuteczniej i najszybciej zidentyfikować odpowiednich do współpracy partnerów po stronie hiszpańskiej i tę współpracę nawiązać. Mogę więc śmiało powiedzieć, że to polscy funkcjonariusze są moją siłą i od ich profesjonalizmu zależy, jak strona hiszpańska, przez pryzmat mojej osoby, postrzega polską Policję.

Jak zatem układa się współpraca ze służbami hiszpańskimi?

– Hiszpanie urzekli mnie już wcześniej swoim pogodnym usposobieniem oraz otwartością i takie samo wrażenie zrobili na mnie na gruncie zawodowym. Dzięki temu współpracę nawiązaliśmy jeszcze przed oficjalnym uzyskaniem dokumentów akredytacyjnych i przebiega ona płynnie mimo dość skomplikowanej struktury hiszpańskich służb policyjnych.

Trzeba pamiętać, że mamy tu do czynienia z dwiema głównymi formacjami o zasięgu ogólnokrajowym: Policia Nacional i Guardia Civil. Pierwsza funkcjonuje w miastach, druga działa na terenach wiejskich i drogach. Tak wygląda podział terytorialny. Rozdział kompetencji merytorycznych znacznie bardziej komplikuje ten obraz. Dla przykładu – wyłączność na wydawanie dokumentów tożsamości ma Policia Nacional, podczas gdy pozwoleniami na broń zajmuje się Guardia Civil. Poza tym są trzy policje autonomiczne: Ertzaintza – Policja Kraju Basków, Policia Forral – z Navarry, i oczywiście Mossos d’Esquadra z Katalonii, które na swoich terenach pełnią wszystkie zadania policyjne. Mają odrębne laboratoria kryminalistyczne i własne odpowiedniki polskich OPP i SPKP. Do tego należy dołożyć jeszcze takie formacje policyjne, jak: Policia Municipal w Madrycie i liczne Policia Local w poszczególnych ośrodkach miejskich, które finansowane są jak polska straż miejska z budżetu lokalnych ośrodków. Łączą zadania straży miejskiej, dużą cześć obowiązków prewencyjnych i kompetencji ruchu drogowego. Są formacjami uzbrojonymi i posiadają wyłączność do prowadzenia wyszczególnionych rodzajów postępowań. Na przykład jedynie Policia Municipal w Madrycie może prowadzić postępowania w zakresie ujawnionych na swoim terenie wypadków przy pracy, przestępstw przeciwko środowisku i wypadków drogowych.

Przy współpracy najważniejszy jest czynnik ludzki i nigdy się jeszcze na nim nie zawiodłam. Od początku ze strony przedstawicieli wszystkich hiszpańskich służb spotykam się z dużą otwartością. Bardzo cenię ich szczerość i bezpośredniość – jeśli nie możemy czegoś zrobić, nie bawimy się w kurtuazję i nie tracimy czasu, wyjaśniamy trudności i zastanawiamy się, jak inaczej osiągnąć cel.

Choćby tylko z racji położenia geograficznego dotykają nas trochę inne problemy, ale myślę, że możemy się wiele od siebie nauczyć. Hiszpania boryka się z problemem nielegalnej migracji, doświadczyła ataków terrorystycznych. Nauka i wnioski płynące z tych zdarzeń mogą przydać się w przyszłości. Dziś świat przestępczy nie zna granic, dlatego tak ważna jest międzynarodowa współpraca policji na całym świecie. Cieszę się, że w tej układance, w tym torcie przypadł mi smakowity kąsek, którym jest Hiszpania.

A jeżeli chodzi o współpracę pozaoperacyjną?

– W ubiegłym roku Święto Policji miało wyjątkowy charakter, ponieważ obchodziliśmy setną rocznicę utworzenia Policji Państwowej w Polsce. Jestem dumna, że po raz pierwszy swoje święto nasza Policja celebrowała również w Ambasadzie RP w Madrycie w otoczeniu policyjnej rodziny z całej Europy i świata, reprezentowanej przez oficerów łącznikowych akredytowanych w Hiszpanii, a także licznie przybyłych przedstawicieli wszystkich istniejących na miejscu służb policyjnych.

Jak rodzina podchodzi do Pani służby poza Polską?

– Myślę, że zarówno funkcjonariusze, jak i ich rodziny mają świadomość, że nasz zawód to nie praca, którą da się ująć w konkretne ramy czasowe i ograniczyć do jednego miejsca. Służba w Policji to wybór, który pociąga za sobą pewne konsekwencje, nie tylko dla nas, ale i naszych najbliższych. W moim przypadku nie jest to pierwszy wyjazd za granicę w ramach służby, choć przyznaję, że pierwszy tak długi… Myślę, że moi bliscy przyzwyczaili się do takiej formy mojej pracy. Poza tym w dzisiejszych czasach, przy tak ogromnym postępie technicznym dystans znacznie się zmniejszył. Dla przykładu podam, że będąc w domu, rzadko miałam czas wyskoczyć na kawę do mamy lub siostry, a od kiedy jestem w Madrycie, w prawie każdy weekend wszystkie trzy rytualnie wypijamy wspólną kawę połączone przez internet. Moje wizyty w domu, choć rzadkie, wypełnione są spotkaniami z rodziną, sąsiadami, przyjaciółmi. Stałym punktem są wizyty w moim (nie potrafię inaczej o nim myśleć) Wydziale Wywiadu Kryminalnego KWP w Rzeszowie. Za pośrednictwem „Policji 997” chciałabym serdecznie pozdrowić koleżanki i kolegów z wydziału!

Pod opieką męża zostały w Polsce psy. Gdy przyjeżdżam, staramy się wszyscy nacieszyć sobą jak najwięcej. Teraz jednak przedkładamy jakość spędzanego ze sobą czasu nad jego ilość…

Dziękuję za rozmowę.

PAWEŁ OSTASZEWSKI

zdj. autor