Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Dziadzio Vinci

– To bardzo fajny starszy pan – mówi o nim Karolina. Pod koniec lutego razem z Norbertem wzięli ze schroniska 11-letniego chorego psa.

Sierż. Karolina Fryc i asp. sztab. Norbert Godzina są stołecznymi policjantami: ona służy w WRD, on w komisariacie kolejowym na Dworcu Centralnym. Na początku lutego Karolina na stronie warszawskiego schroniska „Na Paluchu” znalazła ogłoszenie o pilnym poszukiwaniu domów dla kilku starych i chorych psów – wśród nich był czarny Vinci, od 11 lat w schronisku, znaleziony jako szczeniak na Jagiellońskiej. Pies ma raka prostaty, przerzuty na płuca, problemy z kręgosłupem, słabo słyszy. Nikt go nie chciał.

700 PSÓW

– Kiedyś rozmawialiśmy z Norbertem o moim marzeniu: wziąć starego psa ze schroniska, który nie wie, co to własny dom – wspomina Karolina. – Kilka lat temu byłam wolontariuszką „Na Paluchu”, m.in. wyprowadzałam psy na spacery. Wtedy w schronisku było ich ponad 2 tys., a teraz jest tylko 700 – to chyba oznacza, że ludzie nie boją się ich zabierać. My, po pierwszym spacerze z Vincim, daliśmy sobie tydzień na podjęcie decyzji.

Pomoc zaoferowali też sąsiedzi, zgodzili się wyprowadzać psa, gdyby Karolinie i Norbertowi pokrył się grafik służb. Policjantka przyznaje, że mieli obawy, czy pies ze schroniska będzie potrafił np. zachować czystość w domu. Niektórzy też odradzali im taką decyzję ze względu na rzekomą gorszą psychikę takiego psa. Ale para policjantów obiecała sobie, że choćby Vinci nawet zaczął sprawiać problemy, to już go nie oddadzą.

– Nie wyobrażam sobie, że ktoś adoptuje psa i zwraca go po kilku dniach, jeśli pojawiają się kłopoty – podkreśla Karolina.

Ale żadna z obaw jak na razie się nie sprawdziła: Vinci szybko się u nich zadomowił, a gdy z wizytą przyszła jego opiekunka ze schroniska, chyba nawet się wystraszył, że zabierze go z powrotem.

– Byliśmy zaskoczeni, że Vinci jest taki czysty, jak dotąd nie ma z nim żadnych problemów – opowiada Norbert. – Nie jest też głodomorem, a jego ulubione zajęcie to wylegiwanie się na kanapie. Jednak powoli przyzwyczajamy go do spacerów: w schronisku wychodził z boksu raz w miesiącu, dlatego stopniowo wydłużamy mu czas pobytu na dworze. W lipcu przeprowadzamy się z bloku do domu z ogródkiem, więc będzie miał więcej przestrzeni dla siebie. Dostaje teraz zastrzyki wzmacniające i jest pod opieką weterynarza. W jego przypadku jest to już leczenie paliatywne, niezbyt kosztowne.

DOBRAĆ SOBIE PSA

Żeby ze schroniska adoptować dorosłego psa, trzeba przede wszystkim wypełnić szczegółowy kwestionariusz i odbyć ze zwierzęciem kilka spacerów. Warto oczywiście wziąć pod uwagę swoje warunki lokalowe i czas, jaki jest się poza domem. Przed wydaniem zwierzęcia schronisko „Na Paluchu” spisuje z właścicielem umowę: pies jest zaczipowany i wykastrowany (jeśli bierzemy szczeniaka, zobowiązujemy się go wykastrować po osiągnięciu dorosłości), a właściciel ma go zaopatrzyć w identyfikator trwale przymocowany do obroży. Schronisko zastrzega też sobie prawo sprawdzenia warunków życia psa w nowym domu. W przypadku problemów z psem przez trzy miesiące od adopcji przysługują bezpłatne porady behawiorysty.

– Rozumiem, że można mieć obawy przed wzięciem psa ze schroniska, zwłaszcza starego i chorego – tłumaczy Norbert. – Ale uważam, że jeśli dobrze się dobierzemy ze zwierzęciem, nie powinno być większych problemów. Vinci jest czarny, w schronisku powiedziano nam, że psy o takim kolorze są niewidzialne, ludzie niechętnie je biorą. Ale mamy nadzieję, że też znajdą swoje domy.

Karolina natomiast przyznaje, że zastanawiała się nad zostaniem przewodnikiem psa – ale miała obawy, że za bardzo by go rozpieściła. Kiedyś nawet zdarzało jej się przelewać połowę wypłaty na ratowanie psów czy koni. W Policji jest od 2012 r., przez półtora roku pracowała jako oskarżyciel publiczny, teraz jeździ w patrolach rd. Jej tata był przez 25 lat policjantem, młodszy brat też niedawno włożył mundur. Z Norbertem poznali się w komisariacie kolejowym – on służy tam od 2001 r., a w Policji jest od 1997 r.

– Takie psy jak Vinci potrzebują głównie miłości i poczucia, że doczekały się w końcu kogoś, do kogo mogą się przytulać. Nasz Vinci bardzo szybko okazał nam, że jest u nas szczęśliwy – uśmiecha się Karolina.

ALEKSANDRA WICIK
zdj. z archiwum bohaterów