Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

„Kapitan” (nr 117/12.2014)

– Tutaj każdy dzień wygląda inaczej – mówi o pracy na stanowisku kierowania nadkom. Jerzy Stefanowski z Komendy Miejskiej Policji w Skierniewicach. Pracuje na nim 25 lat. To jeden z najstarszych stażem dyżurny w Policji.

Służbę rozpoczął 1 marca 1984 r. Pięć lat później został dyżurnym w Rejonowym Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Skierniewicach. W 1990 roku jednostka ta została przekształcona w Komendę Rejonową Policji. Po reformie administracyjnej w 1999 r. w jej miejsce powstała KMP.

DALEKOPIS I KARTOTEKA

Nadkom. Jerzy Stefanowski, nazywany przez kolegów z jednostki „Kapitanem”, wspomina, że na początku jego służby na stanowisku kierowania nie było komputerów, a nawet faksów. Łączność pisemna z jednostkami Policji odbywała się za pomocą dalekopisu, czyli telegraficznego aparatu drukującego, który zapisywał informacje w postaci alfanumerycznej. Składał się z kodera, modulatora oraz klawiatury.

– Wymagało to przygotowania tekstu, a później jego wysłania. Sporządzanie telegramu trwało czasami kilkanaście minut, bo jednocześnie trzeba było przyjąć zgłoszenie, a za chwilę odebrać telefon – opowiada. 

Jako dyżurny kierował jeszcze pracą patroli, obsługiwał interesantów i centralę telefoniczną, a także przyjmował zgłoszenia alarmowe.

– Pamiętam, że były telefony z tarczami numerowymi i takie, które ich nie miały. Te drugie służyły do tzw. połączeń sztywnych z komendantem i jego zastępcami. Nie trzeba było wybierać numeru, żeby porozmawiać z kierownictwem. Wystarczyło podnieść słuchawkę – wspomina. – Na początku lat 90. nie było też elektronicznych baz danych. Gdy policjant zgłaszał przez stację, kogo legitymuje, podchodziliśmy do szuflad i szukaliśmy karty, żeby sprawdzić, czy człowiek figuruje w naszym rejestrze – opowiada.

Pamięta, że zajmowało to czasami kilka lub kilkanaście minut, ale papierowe bazy danych też się sprawdzały.

NIETYPOWE SYTUACJE

Nadkom. Jerzy Stefanowski przez 25 lat służby na stanowisku kierowania miał kilka nietypowych zdarzeń, o których warto opowiedzieć. Pewnej nocy, około godziny czwartej, zadzwonił przerażony człowiek, który powiedział, że na jego ganku jest łoś. Dyżurny ze Skierniewic myślał w pierwszej chwili, że to żart, bo mężczyzna dzwonił z miejsca, które policjanci nazywali żartobliwie dzielnicą cudów, ale przecież nie mógł zlekceważyć zgłoszenia.

– Skierowałem tam załogę. Zdziwiłem się, gdy patrol potwierdził, że w przedsionku jest łoś, który porożem niszczy pomieszczenie – wspomina. – Niepożądany gość został przez policjantów wyproszony – dodaje z uśmiechem. 

W połowie lat 90. w KRP w Skierniewicach przy ul. Lelewela odbywał się remont. Zakładano, że będzie trwał 2 tygodnie. Stanowisko kierowania zostało przeniesione do samochodu marki Nysa, który stał na dziedzińcu. Łącznościowcy podłączyli w nim telefony alarmowe i centralkę.

– Interesantów przyjmowaliśmy w nysie. Ludzie reagowali ze zdziwieniem – wspomina nadkom. Jerzy Stefanowski. Podkreśla, że warunki pracy były trudne, ale nie pominęli żadnego zgłoszenia i obsługiwali wszystkie zdarzenia. – Po trzech miesiącach remont budynku zakończono i zaczęliśmy pełnić służbę w normalnych warunkach – dodaje.

Dyżurny opowiada, jak przyjął kiedyś zgłoszenie, że przy drodze ze Skierniewic do Jeżowa leży trumna. Trochę się zdziwił. Pomyślał, że ktoś ją pewnie kupił i zgubił.

– Wtedy nie było jeszcze rozwiniętych usług pogrzebowych. Nabycie trumny i jej przewiezienie do kostnicy spoczywało na rodzinie zmarłego – mówi.

Wziął też pod uwagę wersję, że są w niej zwłoki. Wysłał na miejsce patrol. Policjanci zobaczyli, że obok trumny leżą kości, a ona jest niedomknięta. Widok dość makabryczny. Funkcjonariusze zajrzeli do środka. Okazało się, że w trumnie znajdowały się szczątki zwierząt.

NOWE TECHNOLOGIE

Nadkom. Jerzy Stefanowski podkreśla, że od 1989 r. stanowisko kierowania bardzo się zmieniło. Pojawił się nowoczesny sprzęt teleinformatyczny i został wdrożony System Wspomagania Dowodzenia. Zdarzało się, że starsi dyżurni rezygnowali ze służby, bo mieli kłopoty z obsługiwaniem aplikacji SWD.

– Mój kolega z jednostki odszedł z Policji, gdy się ona pojawiła. Powiedział, że nie będzie się jej uczył – opowiada. 

Jerzy Stefanowski uważa natomiast, że wszystkiego można się nauczyć – plusem służby na tym stanowisku jest właśnie ciągły rozwój. Twierdzi też, że zaletą tej pracy jest jej nieprzewidywalność. Są dni, gdzie jest mało zgłoszeń, a bywa, że jest kocioł. Tym bardziej że ludzie zgłaszają czasami zdarzenia, które nie należą do zadań Policji.

– Zakorzenił się pogląd, że my powinniśmy robić wszystko i wszędzie. Ludzie nie zawsze kierują oczekiwania do właściwej instytucji – mówi.

Przyznaje też, że praca na stanowisku kierowania jest specyficzna, że trzeba mieć sporą wiedzę, doświadczenie i podzielną uwagę, by robić kilka rzeczy naraz.

– Często jednocześnie odbieram telefon ze zgłoszeniem i prowadzę nasłuch radiowy, czy któraś z załóg czegoś nie potrzebuje – tłumaczy.

Nadkom. Jerzy Stefanowski podkreśla, że w tej pracy liczy się spokój. W natłoku spraw nie można dać się ponieść emocjom, bo nerwowa atmosfera może udzielić się policjantom z patrolu, z którymi utrzymuje się łączność radiową.

ARTUR KOWALCZYK
zdj. Andrzej Mitura


Podinsp. mgr Tomasz Jarzyna, komendant miejski Policji w Skierniewicach: Poznałem Jerzego w styczniu 1991 roku, gdy zaczynałem pracę. Od początku  można było liczyć na jego wsparcie. Policjanci z takim doświadczeniem na stanowiskach kierowania są niezwykle cenni. Jurek jest tego idealnym przykładem. Jest kompetentny i ma doświadczenie. Dla policjantów z naszej jednostki praca z nim jest zaszczytem. Można się od niego wiele nauczyć. To nie są tylko moje spostrzeżenia, ale także poprzednich komendantów. Słyszałem, że Jurek chce odejść na emeryturę, ale będę starał się go przekonać, żeby jeszcze tego nie robił, bo byłaby to dla naszej jednostki niepowetowana strata. 


Zobacz także:
Wystarczy chcieć (nr 117/12.2014)
Być przyjacielem (nr 116/11.2014)