Współpracę z policją Królestwa Niderlandów prowadzą m.in. KWP w Krakowie (z regionem Hollands‑Midden) i w Lublinie (Gelderland‑Midden). Dzięki temu policjanci z lubelskich i krakowskich patroli rowerowych potrafią używać jednośladów jako środka przymusu bezpośredniego, umieją spadać z nich w taki sposób, by nie zrobić sobie krzywdy, i znają różne techniki jazdy – tego m.in. nauczyli ich instruktorzy z Holandii. Co stoi na przeszkodzie, by rowerowcy z innych miast też się tego dowiedzieli? To samo, co nie pozwala wysyłać drużyn na Ogólnopolski Turniej Policyjnych Patroli Rowerowych do Połczyna‑Zdroju. Brak pieniędzy.
Strój (niemal) dowolny
Drużyna rowerowa Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Opolu składa się z sześciu funkcjonariuszy i czterech rowerów. To zespół nieetatowy jeżdżący od maja do końca sierpnia – w tym roku zaczęli czwarty sezon. Od początku szefuje im sierż. Adam Macierzyński.
– Pomysł przyszedł z góry – mówi. – Dostaliśmy wolną rękę i zaczęliśmy zbierać chętnych oraz przede wszystkim szukać rowerów i odpowiednich ubrań. W tym roku udało się w końcu skompletować całe umundurowanie rowerowe: mamy spodnie z odpinanymi nogawkami i nasz „mundur” wygląda trochę inaczej niż rok temu, co daje nam dodatkowy element zaskoczenia, bo mieszkańcy już się przyzwyczaili do poprzednich strojów.
Opolscy rowerowcy wystosowali pismo do KGP z propozycją, by ujednolicić stroje patroli rowerowych, ale nie doczekali się odpowiedzi. Ich wygląd reguluje Zarządzenie nr 13 KGP z 23 sierpnia 2002 r. w sprawie określenia norm wyposażenia jednostek, komórek organizacyjnych Policji i policjantów oraz szczegółowych zasad jego przyznawania i użytkowania. Dla funkcjonariuszy na rowerach przewiduje ono: kask, koszulkę polo, krótkie spodenki, obuwie sportowe, letni kombinezon ochronny, rękawiczki bezpalcowe, specjalną bieliznę, pas i okulary. Kask może być granatowy, czarny lub grafitowy, koszulka biała lub niebieska, spodenki czarne lub granatowe. To na lato. Natomiast w okresie wiosenno‑jesiennym, do ubioru rowerzysty wykorzystuje się spodnie gabardynowe i sweter otrzymywane w ramach innych należności. Policjanci, nie tylko opolscy, przyznają, że gabardynowe spodnie nie są wygodnym strojem do jazdy (stąd ich własne propozycje odzieżowe). To nie sztuka wsadzić na górala policjanta w czarnym moro – bo i takie pomysły się pojawiały w niektórych komendach. Trzeba szukać pasjonatów jazdy i inwestować w ich strój oraz szkolenia. Tak, jak to robią w Krakowie i Lublinie.
Kaskaderzy szkoleni kaskadowo
– W Krakowie policjanci patroli rowerowych byli szkoleni przez kolegów z Holandii – mówi sierż. Macierzyński. – W Opolu uczyliśmy się sami, ale oczywiście nie ma porównania, przydałaby się nam specjalistyczna wiedza. Zaproponowaliśmy przeprowadzenie u nas takich szkoleń i zaprosiliśmy krakowską drużynę, jednak nic z tego nie wyszło.
– W dobie kryzysu pomysł szkoleń koleżeńskich niestety umarł - potwierdza nadkom. Dariusz Kępa, komendant Komisariatu Policji II w Krakowie, któremu podlegają policyjne patrole rowerowe w tym mieście. – Koledzy z Opola byli bardzo zainteresowani tym, co umiemy, jednak na razie musieliśmy zawiesić ten projekt.
W stolicy Małopolski pomysł na drużyny rowerowe pojawił się w 2000 r. Każda jednostka dostała rowery, jednak początkowy entuzjazm szybko opadł, kiedy policjanci odczuli sportową specyfikę tej służby (mówiąc wprost: do kręcenia potrzeba niezłej kondycji, nie każdy się nadaje). Pomysł wrócił w 2006 r., gdy Holendrzy zaproponowali szkolenia.
– Holenderscy policjanci mają całkiem inny sposób jazdy, to nie jeżdżenie turystyczne – tłumaczy nadkom. Kępa. – Polska Policja nie do końca jest przystosowana do takiej służby: Holendrzy używają rowerów jako środka przymusu bezpośredniego i nie cackają się z nimi. Gdy trzeba w tłumie gonić przestępcę, rzucają rower i pędzą. Ani przez chwilę nie myślą, że mogą uszkodzić służbowy sprzęt. Techniki jego wykorzystania są bardzo bogate i przypominają sztuki walki, podobnie jak użycie pałek w Policji czy przyrządów do walk Wschodu.
W lipcu 2007 r. przez sześć dni 11 rowerowców z Krakowa szkoliło się pod okiem instruktorów policji holenderskiej. Rok później sześciu Polaków pojechało na kurs do Holandii, by zdobyć uprawnienia instruktorskie. W tej chwili w KP II zostało trzech policjantów z uprawnieniami (pozostali odeszli do innych jednostek), ale w sumie do jazdy jest przeszkolonych dziesięciu funkcjonariuszy. W dodatku niedługo policyjni instruktorzy mają zacząć szkolenia dla 25 krakowskich strażników miejskich.
Sposób na schudnięcie
Holendrzy uczyli też w lubelskiej KMP. W lipcu 2006 r. dwoje tamtejszych policjantów (st. post. Edyta Stola i st. post. Artur Cękalski), wraz z funkcjonariuszami z całej Europy, ćwiczyło w holenderskim Ośrodku Szkolenia Policji IBT – Centrum Elst koło Arnhem. W 2007 r. pani Edyta i pan Artur przeprowadzili szkolenie kaskadowe w zakresie doskonalenia techniki jazdy na rowerze i wykorzystania roweru w służbie patrolowej dla policjantów przewidzianych do pełnienia służby w drużynie rowerowej (cytat z konspektu zajęć), a rok później wykładowcy szkoły IBT, Angelique Engelem i Donato di Molfetta, przyjechali do Lublina, by m.in. zaprezentować wypracowane przez siebie techniki jazdy. O tym, jak urazowe jest to zajęcie, przekonał się niedługo potem jeden z kandydatów do patrolu: podczas nauki obsługi roweru upadł tak nieszczęśliwie, że uszkodził sobie łokieć i już do rowerówki nie wrócił. Teraz lubelska drużyna rowerowa liczy dziewięć osób (w tym dwie policjantki) i 10 jednośladów.
– Od maja do września policjanci chętni do jazdy w patrolach są oddelegowani do Wydziału Wywiadowczego KMP i stąd codziennie odprawiamy ich do służby – mówi nadkom. Piotr Świerczek z Wydziału Prewencji lubelskiej KMP. – Patrolują głównie okolice Zalewu Zemborzyckiego i prowadzącą do niego ścieżkę rowerową. Jeśli pada, nie siedzą bezczynnie, tylko podejmują inną służbę w tym wydziale.
Lublinianie są już oswojeni z policjantami na rowerach – do tego stopnia, że w miejscach, które patrolują, niemal udało się zlikwidować handel narkotykami. Dwóch rowerowców jest z drogówki, reszta na co dzień pracuje w komisariatach – dla większości z nich ten rok to kolejny sezon w drużynie. Nowych jest trzech.
– Bardzo chciałem dołączyć do patrolu –mówi jeden z nich, sierż. Tomasz Gruba.
– Lubię jeździć na rowerze i już od wczesnej wiosny dowiadywałem się, czy będzie nabór. Służba trwa osiem godzin, a w tym upale jeździ się bardzo trudno. Na szczęście jestem w patrolu z dwiema koleżankami, które jeżdżą już kolejny rok i zawsze służą pomocą.
Dla sierż. Marleny Małaczyńskiej to trzeci sezon jazdy, a dla sierż. Anny Paprockiej –drugi. Obie przyznają, że kobietom o wiele ciężej w takiej służbie, ale nie narzekają.
– Kiedy zimą przybędzie kilka kilogramów, to już po pierwszym miesiącu na rowerze nie ma po nich śladu – zwierza się pani Marlena. – Dziennie robimy około 50 km, teren do patrolowania jest bardzo rozległy i na pewno rower ułatwia przemieszczanie się. Nigdy nie wiadomo, gdzie się na nas wpadnie, więc zwłaszcza młodzież ma się na baczności i coraz rzadziej zdarza się ją przyłapać np. na piciu alkoholu w miejscu publicznym.
Skuteczniejsi niż radiowóz
St. sierż. Piotr Ziętek, jeden z dwóch policjantów z rd (czwarty sezon w lubelskiej drużynie), na patrole rowerowe zabiera ze sobą lizak.
– Wprawdzie rowerem nie dogonię motocyklisty, ale mam nad nim tę przewagę, że mogę działać z zaskoczenia – nie rzucam się tak w oczy, jak patrol z radiowozem.
Do przewagi nad patrolem zmotoryzowanym (i pieszym również) przyznaje się też sierż. Macierzyński z Opola.
– Zmiana strojów spowodowała, że nie jesteśmy aż tak rozpoznawalni, jak wcześniej. Wykorzystujemy to i niemal niezauważeni podjeżdżamy w pewne miejsca. Oczywiście nie wszędzie da się wjechać rowerem, ale i tak jest łatwiej niż samochodem czy na piechotę – zwłaszcza gdy patrolujemy np. opolską wyspę Bolko. To, że jest tam bezpieczniej i mieszkańcy nie boją się spacerować, jest też zasługą naszych patroli.
W Opolu policjanci na rowerach pełnią służbę od 10.00 do 18.00 lub od 12.00 do 20.00. W jeden sezon na rowerze pokonują nawet kilka tysięcy kilometrów.
Kryzys tłumaczy wszystko?
Trudno stwierdzić, w ilu miastach jeżdżą policyjne patrole rowerowe, nikt nie gromadzi takich danych. Od ośmiu lat w Połczynie‑Zdroju w Zachodniopomorskiem odbywa się Ogólnopolski Turniej Policyjnych Patroli Rowerowych (w tym roku w dniach 8–10 września), gdzie drużyny z całej Polski mogą nie tylko zmierzyć się w crossie czy strzelaniu, ale przede wszystkim wymienić doświadczenia (zgłoszenia przyjmowane są do 20 sierpnia). Na razie zgłosiły się reprezentacje z Białegostoku, Katowic i Poznania; krakowscy rowerowcy czekają jeszcze na zgodę prze-łożonych, Opole (raczej) nie jedzie, Lublin chyba też nie. Wiadomo, kryzys.
O ile udział w turnieju jest przyjemnością, o tyle serwisowanie jednośladów należy do obowiązków. Rozwiązania są różne: w Opolu i w Lublinie serwisowaniem zajmują się Wydziały Transportu KWP, a w Krakowie dobra współpraca ze strażą miejską obejmuje również pomoc w naprawie sprzętu.
– Mam pasjonatów, którzy lubią ten rodzaj służby – mówi komendant Kępa z Krakowa. – U nas sezon rowerowy dla patroli trwa cały rok: oczywiście uwzględniamy warunki atmosferyczne, ale nie ma sztywnych ram służby. Jeżdżą wtedy, gdy są potrzebni, czasem nawet jako operacyjni, a więc bez rzucającego się w oczy stroju rowerowego.
Z ubraniami faktycznie niełatwo: nie ma pieniędzy na nowe komplety, więc trudno wdrażać do tej służby nowych – bo przecież nie będą jeździć we własnych ciuchach. Kompletny ubiór rowerowy może kosztować nawet 1,5 tys. zł, dobry rower też nie jest tani. W Lublinie od dwóch lat miasto funduje i jedno, i drugie, w Krakowie dogadano się ze strażą miejską: kupiła policjantom pięć kompletów ubrań, za co dostała rowery przekazane KP II w 2008 r. w ramach międzynarodowego programu pomocy szkoleniowej (International Criminal Investigative Training Assistance Program).
Jak jest w innych miastach, nie wiem – ale wiem jedno: ci z rowerowców, których poznałam w trakcie zbierania materiałów, naprawdę wkładają w to całe serce. I kręcą ile sił w nogach, bo to dla nich nie tylko służba, ale przede wszystkim ogromna frajda – mimo wszelkich logistyczno‑pogodowych niedogodności.
Aleksandra Wicik
a.wicik@policja.gov.pl
zdj. Krzysztof Chrzanowski (3),
Marzena Grzegorczyk (1), KWP w Krakowie (1), Kazimierz Kisielewski (1)