Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

24 godziny na dobę

Mieszkają w różnych miastach, ale łączy ich służba w jednej formacji i odwaga. Mowa o policjantach, którzy po służbie zatrzymali osoby łamiące prawo. Ci, których historie opisujemy, uważają, że funkcjonariuszem jest się 24 godziny na dobę.

Policjant po służbie, który jest świadkiem przestępstwa, ma prawo zatrzymać sprawcę, ale ma obowiązek podać swój stopień, imię i nazwisko oraz okazać legitymację służbową. Taka możliwość sprawia, że policjanci, którzy mają wolne, interweniują, gdy widzą złodziei, pijanych kierowców i sprawców pobić. Tak było w przypadku bohaterów tego artykułu.

WYRWA

28 stycznia 2014 r. sierż. sztab. Paweł Płatos (na zdj.) z Komendy Miejskiej Policji w Radomiu miał wolne. Przed południem odśnieżał dziadkom podwórko swoim terenowym samochodem, do którego zamontował pług. W tym czasie na pobliskiej ulicy młody mężczyzna podbiegł do starszej kobiety i wyrwał jej portfel z dokumentami i pieniędzmi. Zaczął uciekać.

– Zobaczyłem, że biegnie chłopak. Zwróciłem na niego uwagę, bo nieźle zasuwał. Widać było, że przed kimś ucieka – opowiada funkcjonariusz.

Sierż. sztab. Paweł Płatos, który obecnie pełni służbę w drogówce, mówi, że po 15 latach służby zwraca się uwagę na nienaturalne zachowania ludzi. Tym bardziej że przed przejściem do ruchu drogowego służył m.in. w wydziale wywiadowczym, gdzie taka specyfika służby to codzienność.

– Za chwilę widzę, że za facetem biegnie zdyszana kobieta wzywająca pomocy – opisuje zdarzenie policjant.

Przestał odgarniać śnieg. Zaczął powoli jechać za złodziejem, żeby go nie spłoszyć. Po kilkuset metrach przestępca zwolnił, bo myślał, że jest już bezpieczny.

– Wysiadłem szybko z auta, pobiegłem za nim i obezwładniłem go, położyłem na ziemi i zadzwoniłem po policyjny patrol – opisuje zdarzenie Paweł Płatos.

Dzięki jego interwencji 73-letnia kobieta odzyskała portfel z pieniędzmi, a 26-letni mężczyzna trafił w ręce policjantów. Okazało się, że był już karany za podobne przestępstwa, za które spędził w więzieniu kilka lat. Na wolności był od paru miesięcy.

Paweł Płatos w swoim zachowaniu nie widzi nic wyjątkowego. Już kilkakrotnie zdarzało się, że zatrzymywał sprawców przestępstw, gdy nie był na służbie.

Do tego amatorsko uprawia różne dyscypliny sportu. Trenował boks, kick boxing i boks tajski. Biega i pływa. Startuje w maratonach rowerowych MTB na dystansie 70 kilometrów. Zamierza wystartować w triathlonie. Wszystko, co robi w czasie wolnym, procentuje w służbie.

POBICIE

Asp. sztab. Kazimierz Nowaczyński (na zdj.) służy w Policji od 1999 roku. Od samego początku w Komisariacie Policji III w Gdańsku. Trzynaście lat był dzielnicowym. Od kwietnia 2013 r. jest kierownikiem Ogniwa Patrolowo‑Interwencyjnego.

13 marca 2014 r. skończył służbę o 21.00. Do domu wracał najpierw tramwajem, a później przesiadł się do autobusu, który jechał w kierunku Pruszcza Gdańskiego. Usiadł na końcu. Gdy dojechał do przystanku przy ulicy Chopina, na którym wysiadł, zobaczył, że z autobusu wybiegł mężczyzna, a za nim kierowca. Szofer krzyczał, żeby łapać faceta, bo pobił pasażera.

– Biegł w moim kierunku. Można powiedzieć, że się na mnie nadział. Próbował uciekać, ale po 15 metrach go zatrzymałem – opowiada 39-letni policjant.

Funkcjonariusz zastosował jeden chwyt obezwładniający i sprawca pobicia leżał na ziemi. Trzymał go, żeby nie uciekł. Akurat przejeżdżali strażnicy miejscy. Zatrzymali się.

– Pożyczyłem od nich kajdanki i skułem go – relacjonuje asp. sztab. Kazimierz Nowaczyński.

O 21.50 dyżurny z jednostki Policji w Pruszczu Gdańskim odebrał telefon z informacją, że zatrzymano pasażera autobusu, który pobił młodego mężczyznę. Natychmiast wysłał policjantów, którzy zatrzymali sprawcę. Okazało się, że 21-latek był nietrzeźwy. Miał 1,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyźnie grozi pięć lat więzienia.

„Postawa policjanta jest godna pochwały, bo dzięki jego szybkiej reakcji udało się zatrzymać przestępcę” – można przeczytać o tej interwencji na stronie internetowej KMP w Gdańsku.

Asp. sztab. Kazimierz Nowaczyński uważa, że w takich sytuacjach nie można odwracać głowy i udawać, że nic się nie dzieje, należy reagować.

– Policjantem jest się 24 godziny na dobę. Mundur do czegoś zobowiązuje – stwierdza.

NISZCZYŁ WIATĘ

Sierż. sztab. Ilona Bielawska (na zdj.) w Policji jest od listopada 2007 r. Od początku służy w Komendzie Rejonowej Policji Warszawa II.

9 listopada 2013 r. około 23.00 spacerowała z mężem ul. Kinową. Usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła. Zobaczyli mężczyznę, który kopał wiatę przystankową. Towarzyszyło mu kilka agresywnie zachowujących się osób.

– Dzwoniliśmy po policję, ale nie mogliśmy się połączyć. Postanowiliśmy interweniować – tłumaczy policjantka.

Sierż. sztab. Ilona Bielawska powiedziała młodym ludziom, że jest policjantką. Zwróciła im uwagę, żeby się uspokoili. Mężczyzna, który wybił szybę, zaczął uciekać. Pogoń za nim utrudniał jego kolega, który zaatakował interweniujące osoby. Funkcjonariuszka wraz z mężem obezwładnili napastnika. Na pomoc przybiegli mu koledzy. Wywiązała się szamotanina.

– Dostałam kilka mocnych ciosów – opowiada. Jej mąż zdołał dodzwonić się na policję. Za chwilę przyjechał patrol. Policjanci zatrzymali dwie kobiety i mężczyznę, który odpowie za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszki, a także jej męża. Policjantka po interwencji miała liczne siniaki na całym ciele, teraz leczy kręgosłup szyjny.

– Było tego dużo, ale wszystkie siniaki zeszły – śmieje się. – Podczas interwencji należy liczyć się z urazami,

Sierż. sztab. Ilona Bielawska nie żałuje, że podjęła interwencję. Mówi, że nie można przechodzić obojętnie, gdy się widzi, jak ktoś łamie prawo. Uważa, że każdego policjanta obliguje do tego rota ślubowania.

Udowodniła to w maju 2013 roku, gdy po służbie zatrzymała pijaną kobietę, która kierowała samochodem. Okazało się, że miała ponad 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Sprawa trafiła do sądu.

– Podczas rozprawy kobieta podziękowała, że ją zatrzymałam, bo mogła spowodować wypadek. Przepraszała za swoje zachowanie. Cieszyła się, że nikomu nie wyrządziła krzywdy – opowiada policjantka.

PIJANY KIEROWCA

St. sierż. Maciej Sokół (na zdj.) wstąpił do Policji w 1998 r. Przez dwa lata służył w OPP w Warszawie. W 2000 r. opuścił szeregi formacji policyjnej. Od powrotu w 2008 r. jest funkcjonariuszem Komendy Miejskiej Policji w Koninie. Służbę pełni w komisariacie w Starym Mieście.

5 lutego 2014 r. nad ranem, gdy skończył służbę, wsiadł w samochód i jechał do domu. Po drodze skręcił na stację benzynową. Nie było na niej żadnego samochodu. Wlał paliwo i poszedł do kasy. Gdy od niej odchodził, zobaczył przed budynkiem samochód, a przy nim dwóch nietrzeźwych mężczyzn.

Gdy policjant wyjechał ze stacji, zobaczył w lusterku wstecznym, że mężczyźni wsiedli do samochodu i ruszyli w przeciwnym kierunku.

– Zawróciłem i pojechałem za nimi, powiadomiłem dyżurnego – mówi st. sierż. Maciej Sokół.

Mężczyźni zaparkowali auto przy posesji. Policjant zatrzymał się za nimi, wysiadł z samochodu i podbiegł do kierowcy. Wyczuł alkohol. Przedstawił się, pokazał legitymację i podał powód interwencji. Pijany 19-latek zaczął wyzywać policjanta i uderzył go pięścią w twarz.

– Obezwładniłem go – opowiada funkcjonariusz.

Przyjechał patrol policyjny, który zatrzymał awanturnika. Po przebadaniu alkomatem okazało się, że kierowca ma w wydychanym powietrzu blisko 2 promile alkoholu. Był już wcześniej notowany przez policję. Tym razem usłyszał zarzuty za jazdę w stanie nietrzeźwości, znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza oraz utrudnianie wykonania czynności służbowych.

St. sierż. Maciej Sokół mówi, że w takich sytuacjach trzeba interweniować, bo pijany kierowca może zabić jakiegoś uczestnika ruchu drogowego.

KRADZIEŻ ALKOHOLU

Sierż. Marcin Jaworski (na zdj.) jest funkcjonariuszem od sierpnia 2010 r. Wstąpił do Policji, bo uważał, że zawód policjanta jest ciekawy i wiąże się z odpowiedzialnością. Dziś wie, że podjął właściwą decyzję, bo praca daje mu satysfakcję i możliwość pomocy innym. Służy w Komendzie Miejskiej Policji w Radomiu. Od początku jest w drogówce.

15 lutego 2014 r. po służbie pojechał z rodziną do sklepu przy ul. Żółkiewskiego. Była 16.20. Zauważył, że z marketu wybiegli dwaj mężczyźni. Trzymając coś w rękach, uciekali w kierunku ul. Pułaskiego.

– Domyśliłem się, że coś ukradli, bo w tym miejscu takie sytuacje zdarzały się wielokrotnie. Dlatego za nimi pobiegłem – mówi policjant.

Kiedy ich dogonił, okazało się, że ukradli ze sklepu alkohol i artykuły spożywcze. Sierż. Marcin Jaworski poinformował o zdarzeniu dyżurnego KMP w Radomiu. Po chwili na miejsce przyjechał patrol, który zatrzymał złodziei. Okazało się, że to ich kolejna kradzież z tego sklepu.

To nie pierwsza sytuacja, gdy sierż. Marcin Jaworski interweniował po służbie. 24 czerwca 2013 r. zatrzymał mężczyznę, który kierował samochodem po alkoholu.

– Na ulicy Orląt Lwowskich zobaczyłem, że mazda, którą cofał, uszkodziła zaparkowane auto – opowiada. – Kierowca podczas ucieczki omal nie potrącił dziecka.

Policjant prywatnym autem pojechał za sprawcą kolizji. Zatrzymał go na ul. Zbrowskiego. Na miejsce przyjechał patrol, który sprawdził stan trzeźwości mężczyzny. Okazało się, że miał 0,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

Zdaniem sierż. Marcina Jaworskiego ludzie powinni reagować na podobne zdarzenia, powinni sobie nawzajem pomagać, aby czuć się bezpiecznie.

ARTUR KOWALCZYK
artur.kowalczyk2@policja.gov.pl
zdj. Andrzej Mitura

(...) świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia.

z roty ślubowania policjanta (art. 27 ustawy o Policji)