Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Nowy członek ekipy

Fragment kryminału Agnieszki Pruskiej Żeglarz

(...) Komisarz z zaciekawieniem słuchał sprawozdania z porannych wypadków. (...) Rozmowę przerwał telefon.

– Uszkier. Tak, szefie, już jestem... Dobra, zaraz się u pana zjawię, tylko muszę zamienić z Witkiem kilka słów. – Uszkier odłożył słuchawkę i teatralnie westchnął. – Już mnie namierzył.

– Długo u niego będziesz?

– Raczej nie, nie mam nic konkretnego, bo niby skąd? Ale jak zwykle Dyktator chce być na bieżąco, to jego konik.

– Powiedziałbym, że wręcz mania.

– Tylko nie mów tego głośno – roześmiał się Barnaba, wstając zza biurka. (...)

Osobisty „goryl” inspektora Kalinowskiego wpuścił Barnabę do gabinetu szefa, uśmiechając się porozumiewawczo. Pani Matylda doskonale wiedziała, że Uszkier wolałby teraz rozmawiać ze świadkami, technikami czy lekarzem, słowem, bezpośrednio zajmować się śledztwem, niż omawiać je z szefem. Kalinowski siedział za biurkiem, przez chwilę udawał bardzo zajętego leżącymi przed nim papierami, potem przeniósł wzrok na komisarza.

– Mów.

– Nie za bardzo jest jeszcze o czym.

– Nie wykręcaj się, potraktuj mnie jak dentystę, wizyty są potrzebne, choć może niekoniecznie przyjemne.

– Tak źle nie jest! – roześmiał się Barnaba. – Po prostu nie mam nic, co wymagałoby konsultacji z panem, szefie.

– Dawaj to, co masz, ja potem też mam coś dla ciebie.

Po tych słowach Uszkier poczuł się mocno zaintrygowany i zmotywowany do zrelacjonowania „sprawy żeglarza”, jak razem z Prokoszem roboczo nazwali śledztwo. Gdy krótkie sprawozdanie dobiegło końca, komisarz spojrzał pytająco na Dyktatora.

– Rozumiem, że wielki znak zapytania widoczny na twojej twarzy nie dotyczy moich wskazówek co do prowadzenia śledztwa – uśmiechnął się Kalinowski.

– Nie wiem, jak pan to zrobił, ale zgadł pan.

– Niestety zabieram ci Jadlinę.

– Słucham?! Niech pan nie żartuje, kim ja będę pracował? I tak mam za mało ludzi, Gołąb i Krupa tylko z doskoku, śledztwo się samo nie rozwiąże, we trójkę mamy wszystko obskoczyć!?

– Nie irytuj się.

– No jak nie! Mam się może cieszyć? Ale mnie pan urządził. – Uszkier dobrze wiedział, że może sobie pozwolić na stosunkowo dużo, więcej niż przeciętny komisarz.

– Nie żołądkuj się! Posłuchaj może do końca! Ponoć nadkomisarz Uszkier znany jest z tego, że świetnie potrafi słuchać – nie mógł sobie darować Kalinowski.

– Słucham.

– Romek idzie do szkoły, wróci do ciebie za jakiś czas, już jako podkomisarz.

– Cholera.

– Zawsze wydawało mi się, że popierasz jego starania – zdziwił się Kalinowski.

– Pewnie, że tak. Ale wie pan, jak to jest, potem okaże się, że ma przydział gdzieś indziej, zwłaszcza świeżo po szkółce.

– Już ja dopilnuję, żeby DO MNIE wrócił – uśmiechnął się inspektor. – Ja też wiem, że jest niezły.

– Będzie dobry, jest jeszcze trochę za mało doświadczony i narwany, ale z czasem się wyrobi. Dobrze, szefie, generalnie cieszę się, że Jadlina zyska szlify oficerskie, ale co w międzyczasie? Mam nas sklonować?

– Nie, w sekretariacie czeka podkomisarz Dawid Bukowski, od tej sprawy masz go w zespole.

– Gdzie był przedtem?

– Na jakimś zadupiu, ale chłopak wżenił się w Gdańsk, więc dołożył starań, żeby dostać przeniesienie. No... trochę musiał poczekać.

– Coś pan o nim wie?

– Niewiele. Tak naprawdę to nie miał się jeszcze ani gdzie, ani przy czym wykazać.

– Mam go przetestować – uśmiechnął się domyślnie Uszkier.

– Zgadłeś.

– A co, jeżeli nie okaże się najlepszym nabytkiem?

– O to się nie martw, doborem kadry nie ty się zajmujesz.

– Jasne, tak tylko pytam. – Uszkier zdawał sobie sprawę, że inspektor stara się, aby w JEGO komendzie pracowali jak najlepsi specjaliści. – Jeszcze jedno pytanie. Jadlina już wie, że się załapał?

– Nie. Ty mu powiedz.

– Tak jest.

Inspektor Kalinowski podniósł słuchawkę, zamienił z panią Matyldą dwa słowa i po chwili w drzwiach stanął nowy członek ekipy Barnaby. Zgodnie z tym, co powiedział inspektor, podkomisarz był młody, a wyglądał jeszcze młodziej. Średniego wzrostu, szczupły, ciemnowłosy i ciemnooki, wyraźnie wysportowany, mundur na nim leżał znakomicie. Uszkierowi natychmiast przyszło na myśl, że jest prawie dokładnie w typie podkomisarz Więdzik, która gustowała w brunetach. Może tylko ciut za niski. Cholera, żeby tylko nie zakochała się od pierwszego wejrzenia w nowym koledze.

– Podkomisarz Dawid Bukowski. – Chłopak regulaminowo trzasnął obcasami.

– Uszkier – nadkomisarz bardzo rzadko przedstawiał się, używając stopnia służbowego. – To wszystko, panie inspektorze?

– Tak.

– To ja się odmeldowuję. Niech pan idzie ze mną – skinął na Bukowskiego.

Nieco zaskoczony krótkim pobytem w gabinecie inspektora Dawid Bukowski podążył za swoim bezpośrednim przełożonym. Szczerze mówiąc, chłopak nie bardzo wiedział, czego ma się spodziewać po Uszkierze, o którym zaczynały krążyć może nie legendy, bo był na to jeszcze za młody, ale anegdoty. Poza tym podkomisarz wiedział, że będzie pracował w zespole, który jest ze sobą zgrany, a wszyscy jego członkowie znają się doskonale i rozumieją w pół słowa. I na dodatek przychodzi w miejsce lubianego przez wszystkich Jadliny. Taka sytuacja nie była dla niego komfortowa.

Wchodzący do pokoju mężczyźni natychmiast przyciągnęli uwagę wszystkich obecnych. Starym zwyczajem wszyscy biorący udział w dochodzeniu zebrali się u Uszkiera i Prokosza, zresztą trudno się temu dziwić, tak było najwygodniej, chociaż czasem pokój pękał w szwach. Anka natychmiast zapatrzyła się w Bukowskiego.

– Romek, jak tam u ciebie z kasą? – padło niespodziewane pytanie.

– Normalnie, panie komisarzu, znaczy tak sobie. A co, za nadgodziny będą płacić?

– Zwariowałeś? No, trudno, zapożyczysz się.

– Bo?

– Ty, bo jak cię gwizdnę za to „bo”! – Anka zareagowała od razu, przenosząc wzrok z Dawida na Jadlinę.

– Bo musimy opić twój przyszły awans – roześmiał się Barnaba. – Idziesz się uczyć, przyszły panie komisarzu.

Jadlina przez chwilę stał osłupiały, a potem wykonał coś w rodzaju tańca wojennego, który niekoniecznie przystoi stróżowi prawa. Na szczęście ograniczona ilość miejsca zdecydowanie przeszkadzała mu się rozwinąć.

W końcu aspirant potknął się o nogi sierżanta, nabił sobie siniaka na biodrze o róg biurka Prokosza i o mało nie wyłożył jak długi u stóp Uszkiera i Bukowskiego. To go otrzeźwiło.

– O rany, człowieku, opanuj się, podeptałeś mnie – Gołąb rozcierał sobie kostkę.

– Już? Ochłonąłeś? – Uszkier ruszył w stronę swojego biurka, gestem wskazując Bukowskiemu wolne krzesło. – To pamiętaj o piwie!

– Tak jest! – krzyknął uradowany aspirant, z którego wielkie emocje najwyraźniej jeszcze nie uszły.

– A to jest podkomisarz Dawid Bukowski, który zastąpi Jadlinę – Barnaba przedstawił nowego.

– A co z Romkiem po skończeniu szkoły?

– Pożyjemy, zobaczymy – Uszkier nie uważał za konieczne wtajemniczanie wszystkich w treść rozmowy z Kalinowskim. – Osobiście chciałbym, żeby do nas wrócił.

– Może się uda – Jadlina zdawał sobie sprawę, że to wcale nie jest takie pewne.

– Jak już doszedłeś do siebie, to zabieramy się do roboty. (...) Pan zostaje, komisarzu – Uszkier powstrzymał Bukowskiego przed wyjściem.

– Tak jest – Bukowski ponownie usiadł.

– Niech pan nie będzie taki spięty i raczej nie nadużywa „tak jest”.

– Tak... to znaczy dobrze, panie nadkomisarzu.

Uszkier przyglądał się przez chwilę swojemu nowemu nabytkowi. Oprócz tego, że chłopak był diabelnie spięty, nie wiedział o nim nic. To „tak jest” co chwilę i „panie NADkomisarzu” przy każdej okazji strasznie wkurzało Barnabę, ale może tam, skąd chłopak przyszedł, takie zachowanie było na porządku dziennym? (...)

– Rany boskie, niechże pan wyluzuje, tu przeważnie nikt nie gryzie – nie wytrzymał Uszkier.

– Nie skąd... ja tylko...

– Człowieku, jak mamy współpracować, to nie może pan co chwilę stawać na baczność, mówić „tak jest” i bać się mieć własne zdanie.

– Spróbuję, ale wie pan, panie... ale wie pan, mój poprzedni szef był strasznym służbistą.

– Przedkładam myślenie i umiejętność pracy w zespole nad stawanie na baczność – uśmiechnął się Barnaba i zmienił temat. – Jest pan żonaty. Mówił pan żonie, o której pan wróci?

– Powiedziałem, że nie wiem, ale dam znać, jeżeli miałbym wrócić później.

– To niech pan zadzwoni i przesunie powrót o godzinę. Nie wie pan o nowej sprawie tyle, ile reszta zespołu. Muszę pana wprowadzić, lepiej się będzie pracowało i panu, i nam. – A widząc zdziwione spojrzenie młodszego kolegi, dodał: – Dłużej niż pan pracuję w policji i wracam do domu o różnych porach, nieraz znacznie odbiegających od tych planowanych, więc niech mi pan wierzy, zdecydowanie lepiej informować żonę o godzinie powrotu.

Nadkomisarz przeczekał rozmowę Bukowskiego, a następnie wtajemniczył go w szczegóły śledztwa. Ponieważ do tej pory nie było takiego przypadku, aby do jego, Barnaby, zespołu doszedł ktoś zupełnie nieznany, ktoś, o kim nie było wiadomo praktycznie nic, Uszkier po zapoznaniu Dawida ze „sprawą żeglarza” od razu zrobił mu krótki egzamin, sprawdzając, co nowy zapamiętał. Bukowski wykazał się niezłą pamięcią i zdolnością logicznego myślenia, co zdecydowanie podniosło jego notowania.

Z postanowieniem, że należy młodego jeszcze przetestować na strzelnicy i sprawdzić, czego się można po nim spodziewać przy ewentualnej bezpośredniej konfrontacji, na przykład podczas zatrzymania podejrzanego, Uszkier opuścił mury komendy. (...)

 

Skróty pochodzą od redakcji.

Agnieszka Pruska: Żeglarz.
Wydawnictwo Oficynka,
Gdańsk 2016, s. 548