Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Oni naprawią każdą broń

Nie ma takiego wzoru broni, którego rusznikarze Warsztatu Napraw Sprzętu Uzbrojenia Centralnej Składnicy Uzbrojenia Wydziału Zaopatrzenia Komendy Stołecznej Policji nie potrafiliby naprawić. Ograniczeniem możliwości jest tylko dostępność części zamiennych.

Za rusznikarzami stoi ogromne doświadczenie, a jednocześnie spoczywa na nich odpowiedzialność. Wiedzą, że broń przechodząca przez ich ręce trafia do policjantów używających jej w różnych sytuacjach. Dlatego musi być sprawna i niezawodna.

DLA CAŁEGO KRAJU

To oni, przy głównych remontach broni używanej w Policji, w zdecydowanej większości obsługują całą Polskę. Jeśli chodzi o naprawę broni antyterrorystów, czyli całą gamę broni HK, a także sprzętu optycznego, są jedyni. Mają specjalistyczne oprzyrządowanie i zachowują cały cykl produkcyjno-obsługowy, jeśli chodzi o proces naprawy.

– Jesteśmy zobowiązani do świadczenia usług w zakresie napraw, przeglądów technicznych i konserwacji broni służbowej, sprzętu i techniki uzbrojenia dla Komendy Głównej Policji, Komendy Stołecznej Policji i szkół Policji – mówi kierownik CSU Andrzej Byszewski. – Dotyczy to także komend wojewódzkich Policji, jeśli nie mogą wykonać napraw w oparciu o własne zaplecze. Dbamy także o utrzymanie stanu technicznego broni przechowywanej w magazynach centralnych jako zapasy na czas „W”.

TO NIE JEST ZWYKŁA PRACA

Praktycznie większość pracowników mieszka w okolicznych miejscowościach, co przy ich skromnych uposażeniach pozwala ograniczyć koszty związane z dojazdem do pracy. Dodatkowym pozytywnym aspektem tej sytuacji jest możliwość weryfikacji wiarygodności danej osoby przed rozpoczęciem pracy w tak specyficznym i odpowiedzialnym zawodzie. Nabór na rynku zewnętrznym jest praktycznie niemożliwy, bo nie spotyka się takich fachowców, którzy nie mieliby zajęcia. Nowo zatrudnionych czeka długi i żmudny proces nauki oraz wdrażania w wykonywane prace.

W warsztacie, łącznie ze sprawującymi nadzór, jest zatrudnionych 16 osób. Zajęcia im nie brakuje, bo optymalnie powinno być nawet 10 więcej. Wielu z nich myśli o emeryturze i podkreśla, że już teraz powinien być przeprowadzony nabór pracowników, którzy w ciągu kilku lat będą mogli skorzystać z ich wiedzy i doświadczenia, aby zapewnić wysoki poziom wykonywanych napraw.

– To nie jest zwykła praca, na potwierdzenie tych słów można przedstawić wiele uzasadnień, ale przywołajmy jedno z nich: policjanci codziennie wychodzący na służbę z bronią testy psychologiczne przechodzą tylko przy przyjęciu do służby. Pracownicy zatrudnieni przy naprawach broni poddawani są cyklicznej kontroli stanu emocjonalnego, przy każdych badaniach profilaktycznych – mówi kierownik warsztatu Zbigniew Witak.

NIE MA POŚPIECHU

Skupienie w ich pracy jest równie ważne, jak trafienia w tarczę na strzelnicy. Starszy mistrz Mirosław Więsik, gdy chodzimy po warsztacie i rozmawiamy z jego kolegami, spogląda czujnym okiem, czy nazbyt nie przeszkadzamy.

– Naprawiamy i konserwujemy cały sprzęt, który jest w wyposażeniu Policji, poczynając od broni krótkiej, po broń długą – mówi Mirosław Więsik. Jednak za oszczędną wypowiedzią kryją się przeglądy techniczne, ocena stopnia zużycia bądź uszkodzenia części i ich wymiana, przystrzelanie broni, oksydacja, naprawa sprzętu optycznego przez jedynego w Policji optyka czy naprawa wszystkich elementów drewnianych broni. – Do tego, by ocenić, która część jest już zużyta, a która nie, to prócz oprzyrządowania potrzebne jest doświadczenie, które umożliwia wykonywanie napraw w takiej skali.

Mistrz Adam Szuchnik pracuje tu od 1995 r. Jest najstarszy, ma 65 lat. To on uczył większość kolegów fachu rusznikarza. Bo szkół uczących rusznikarstwa nie ma, dlatego wiedza przechodzi z rąk do rąk, w pracy, przy warsztacie.

– Z książek można nauczyć się budowy broni, ale by być kompletnym rusznikarzem, to wiedzę teoretyczną trzeba połączyć z doświadczeniem praktycznym i odpowiednimi predyspozycjami – mówi mistrz Szuchnik. – To jest bardzo odpowiedzialna praca, trzeba pilnować zgodności numerycznej poszczególnych elementów broni, poprawnego demontażu i montażu części, w etapie końcowym trzeba ocenić skuteczność naprawy. Zazwyczaj remont przebiega sprawnie, ale zdarzają się egzemplarze, że na naprawę jednej sztuki dnia nie wystarczy. Specyficzna praca, nie akordowa, nie można stosować zasady „raz-dwa-trzy” i zrobione. Nie ma pośpiechu, musimy mieć pewność, że broń jest sprawna. Każdego roku naprawiamy po kilka tysięcy sztuk, ciekawych przypadków nie brakuje, ale one tylko wzbogacają naszą wiedzę.

Jednym z ciekawych przypadków, który utkwił w pamięci Adama Szuchnika, ale także prawie dwa razy od niego młodszego Sebastiana Gontarza, był remont 7,62 mm km PK.

– Na przyrządach wszystko było dobrze, lufa trzymała wszystkie parametry, a na strzelnicy mieliśmy problem ze skupieniem – mówi Sebastian Gontarz, a Adam Szuchnik dodaje: – Doświadczenie podpowiedziało, że trzeba rozgrzać lufę, czyli strzelić serią, a dopiero potem przystrzelić na celność. Wniosek był z tego taki, że mogło dojść do tzw. zmęczenia materiału lub podczas użytkowania została przegrzana lufa. Czyli mogło dojść do niewłaściwego użytkowania broni, która właśnie z tego powodu ma w swoim zestawie dwie lufy, które podczas zajęć strzeleckich trzeba zmieniać.

MŁODZI I ZDOLNI

Sebastian Gontarz ma 34 lata, do warsztatu CSU trafił w 2005 r., czyli zaraz po szkole. Przełożeni mówią o nim w samych superlatywach: bardzo uzdolniony, świetnie strzela.

– Jeżeli było uszkodzenie broni, osobom odbierającym dajemy informację bądź wskazówki, jak ją użytkować. Najczęściej chodzi o czyszczenie i konserwację, bo funkcjonariusz sam powinien zadbać o obsługę bieżącą broni, tak samo jak postępuje się np. z wymianą oleju w samochodzie – mówi Gontarz. – Wiemy, że w niektórych jednostkach brak wystarczającego zaplecza, ale my podpowiadamy, co można zrobić we własnym zakresie.

Gontarz bierze do ręki kolejną sztukę broni. Uważnie ogląda, przeładowuje.

– Niektóre uszkodzenia, oprócz użycia przyrządów rusznikarskich, można stwierdzić na słuch, np. jeśli któraś ze sprężyn działa nie tak jak trzeba, to my to słyszymy, bo jest to inny dźwięk niż ten charakterystyczny dla broni sprawnej.

Najmłodszym w warsztacie jest Tomasz Kurek. Ma 25 lat i wyższe wykształcenie zdobyte w Akademii Obrony Narodowej. Odbył przeszkolenie z zakresu przeglądów technicznych i napraw, które zostało zorganizowane przez producenta broni Heckler & Koch w Niemczech.

– To moja pierwsza praca. Wybrałem ją, biorąc pod uwagę kierunek swojego dalszego rozwoju. Studiowałem w AON i chcę zdobyć doświadczenie. Tu praca jest ciekawa, dużo można się nauczyć. Interesuje mnie broń i myślę o pracy policjanta. Teraz jestem tutaj i zobaczymy, co dalej – mówi Tomasz Kurek.

– W takich ludzi Policja powinna inwestować – mówi Zbigniew Witak o Tomaszu Kurku.

WŁASNYM SPOSOBEM

W styczniu br. minęło 9 lat, jak Zenon Niemczyk rozpoczął tu pracę. Właśnie zdemontował części w 7,62 mm kbk AKMS. Nawlókł je na drut, by nie zmieszały się z innymi elementami kolejnych sztuk kbk AKMS, które zaraz będzie rozkładał. Jakby dla kontrastu na stole w jednym pudełeczku leżą razem drobne zapasowe części z różnych broni. Kołeczki, sprężynki są do siebie bardzo podobne. Rusznikarze doskonale wiedzą, która część jest do której broni.

Jan Sobecki pracuje tu 17 lat. By ułatwić sobie pracę, zrobił narzędzia do demontażu broni, m.in. do kałasznikowów. Pokazuje agrafkę do chwytania sprężyn, kluczyk do wkręcania i wykręcania muszki, widełeczki do wyciągania i wkładania sprężyn, kluczyk do wkręcania kołka sterującego celownika P99 Walther.

– Do każdej broni jest inne dojście i każdy z nas szuka sposobów, by jak najlepiej czy najsprawniej móc wymienić zużyte części – mówi Jan Sobecki. – Nie zawsze to, co jest gotowe, jest dobre.

Broń, która tu trafia, czasem jest w złym stanie technicznym. Oprócz uszkodzeń mechanicznych ma ogniska korozji, nagar świadczący o zaniedbaniach w obsłudze bieżącej.

– Użytkownicy wiedzą, jak zdjąć zamek, wyjąć lufę, sprężynę powrotną, ale dalej już nie. I jak tu mówić o należytym dbaniu o broń – mówią rusznikarze i radzą: – Jeżeli nie strzelamy często, to nie znaczy, że można zaniedbać obsługę bieżącą. Warunki atmosferyczne, drobiny pyłu, który osiada na elementach wewnątrz broni, mogą w krótkim czasie doprowadzić do znacznego pogorszenia stanu technicznego, a w konsekwencji do zawodności w użytkowaniu. A wystarczy naprawdę niewiele: pomieszczenie spełniające wymagane przepisami warunki, stół, wycior, szczotka i odpowiednie preparaty. W razie braku środków czyszcząco-konserwujących możemy się posiłkować najzwyklejszym i ogólnodostępnym preparatem WD40, wyciorem oraz szczoteczką do zębów. Taki zestaw pozwoli nam wyczyścić broń i zapewnić należytą obsługę we własnym zakresie.

BROŃ LUBI CZYSTOŚĆ

W dziale oksydacji przywraca się broni powłokę antykorozyjną. Od 1991 r. pracuje tu starszy mistrz Tadeusz Woźnica. Fachu nauczył się od starszego kolegi, który przepracował tu 50 lat. To, co pozornie wygląda na proste, wcale takie nie jest. Na tym etapie naprawy broni potrzeba dużego doświadczenia i ogromnej odpowiedzialności. Proces oksydacji musi być przeprowadzony zgodnie z technologią i w sposób bezpieczny dla przeprowadzających go pracowników.

– Broń poddajemy tu kąpielom antykorozyjnym w roztworze wodorotlenku sodu, w temperaturach od 140 do 180 stopni Celsjusza – stara się wytłumaczyć możliwie przystępnie Tadeusz Woźnica. – To jest środowisko zasadowe, silnie żrące. Oksydacja przebiega początkowo w temperaturze 139, a na końcu 143 stopni. Cały proces trwa półtorej godziny. Na końcu jest kąpiel w oleju. Gdy olej ocieknie, a broń ostygnie, znowu jest czarna, jak nowa.

– Broń lubi czystość – podsumowuje Tadeusz Woźnica.

W dziale mechaniczno-narzędziowym pracuje starszy mistrz Sławomir Kwiatkowski, który również odbył zorganizowane przez producenta broni Heckler & Koch przeszkolenie z zakresu przeglądów technicznych i napraw.

– Nie jest to przypadkowy człowiek, znaliśmy go, mieliśmy zaufanie, co dla nas jest niezwykle ważne. Poza tym ma uzdolnienia manualne – mówi o nim Zbigniew Witak.

Gdy Tadeusz Górski bierze się do rozłożenia kolejnej sztuki broni HK G36, używanej przez jednostki antyterrorystyczne, nasz fotograf przygotowuje się do zdjęć z tej czynności. Po chwili na stole leży broń rozłożona na poszczególne części, a my zdążyliśmy zrobić tylko jedno zdjęcie!

– Dzięki temu, że mamy wyszkolonych ludzi i odpowiednie oprzyrządowanie kupione u producenta, nie musimy wysyłać tych karabinków do Niemiec. W ostatnim czasie wykonaliśmy pełny remont karabinków HK G36, łącznie z wymianą luf. Po naprawie trafią one do jednostek antyterrorystycznych Policji. To jest oszczędność pieniędzy i czasu – tłumaczy Zbigniew Witak.

REPLIKI I RARYTASY

Pracownicy działu narzędziowego wykonali posiadającą dokładne wymiary i środek ciężkości co oryginał, atrapę broni 7,62 mm kbk SKS, używanej przez Kompanię Reprezentacyjną Policji. Atrapa wykonana została do ćwiczenia musztry paradnej, co w znacznym stopniu zmniejsza zużycie broni bojowej.

– Broń ta nie jest już produkowana, więc szukamy rozwiązań, aby wydłużyć okres użytkowania tej, która jest w wyposażeniu – wyjaśnia Tadeusz Górski.

W dziale konserwacji piętnasty rok pracuje mechanik rusznikarz Witold Domański. Tu trafia broń po naprawie – po przystrzeleniu musi zostać sprawdzona pod kątem zgodności numerowej, kompletności, wyczyszczona i odpowiednio zakonserwowana. W tym dziale dokonywane są zabiegi konserwacyjne broni przechowywanej długookresowo w magazynach centralnych. W dużej mierze są to zapasy broni na czas „W”. Wyjęta ze skrzyń spoczywających w magazynach trafia na przegląd techniczny: czy nie ma korozji, uszkodzeń, oznak starzenia się materiału. Po wszystkim trzykrotnie kąpana jest w nafcie i oleju zabezpieczającym antykorozyjnie, zawijana w papier i znowu pakowana do skrzyń. Coraz szerzej stosowana jest konserwacja broni przez pakowanie w specjalne foliowe rękawy nasączone wewnątrz inhibitorami korozji.

– Oby ta broń nigdy nie była użyta, ale musi być sprawna, gdyby zaszła potrzeba – mówi Witold Domański.

W konserwacji jest teraz także partia broni ze zbiorów Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.

– To nie jest broń, która jest w wyposażeniu Policji, ale w dużej mierze z tzw. rozbrojenia terenu podczas działań Policji, a z racji na unikalność, włączona do zbiorów wzorców broni CLKP – tłumaczy Zbigniew Witak. – Są tu egzemplarze sprzed I wojny światowej, samodziały, czyli broń własnej produkcji, jednorazowe przeróbki, długopisy strzelające, trafiają się również prawdziwe rarytasy, których mogą pozazdrościć kolekcjonerzy. CLKP zawsze najbardziej zależy, aby ta broń zachowała swoje elementy i cechy pierwotne, dlatego nie trzeba tłumaczyć, jak wielką trzeba mieć wiedzę i doświadczenie, aby wykonać przegląd techniczny i odpowiednio zabezpieczyć przed korozją.

Z DREWNA I SZKŁA

W stolarni od 1997 r. pracuje technik Bogdan Goźliński, m.in. naprawia i wykonuje nowe drewniane łoża z kolbą do 7,62 mm kbk SKS dla kompanii reprezentacyjnej. Podstawowe operacje w procesie produkcji i naprawy wykonywana jest na maszynach, później pozostają żmudne i wymagające zdolności manualnych prace, może dlatego stolarnia bardziej przypomina pracownię artysty niż warsztat broni.

Technik optyk Karol Kiliszek pracuje w dziale optycznym już dziewiąty rok, napraw sprzętu optycznego uczył się od pracownika z ponadczterdziestoletnim doświadczeniem. Jest jedynym optykiem wykonującym przeglądy techniczne i naprawy lornetek, celowników, lunet będących w wyposażeniu jednostek Policji.

Podczas naprawy lornetek dokonuje demontażu części składowych, ocenia stan soczewek, pryzmatów pod kątem pęknięć, rys, zmatowień. Każda część szklana musi zostać precyzyjnie wyczyszczona i odpowiednio zamontowana. Po uszczelnieniu przeciwpyłowym korpusu lornetek i lunet trzeba je ustawić na kolimatorze. Ustawienie ma wyeliminować zjawisko paralaksy i doprowadzić do spójności obrazu uzyskiwanego z obydwu okularów. W przypadku celowników i lunet optycznych technik optyk dokonuje korekcji ustawień i sprawdza nastawy krzyża celowniczego.

– W celownikach optycznych sprawdzam, czy nie zachodzi zjawisko paralaksy, czy soczewki nie posiadają zmatowień, rys oraz innych wad prowadzących do zniekształceń widzialnego obrazu – tłumaczy Karol Kiliszek. – Gdy rusznikarz przystrzeli broń, ja koryguję i zaznaczam ustawienia.

Od wiedzy, doświadczenia i zaangażowania pracowników Policji wykonujących pracę w Warsztacie Napraw Sprzętu Uzbrojenia, a która często jest niedostrzegana na co dzień, zależy bezpieczne wykonywanie zadań przez funkcjonariuszy. W skrajnych przypadkach przekłada się również na zabezpieczenie zdrowia i życia użytkowników.

Dodatkowym atutem działalności warsztatu jest konkurencyjność w jakości wykonywanych napraw, jak również kosztów z tym związanych, co przynosi Policji poważne oszczędności.

ANDRZEJ CHYLIŃSKI
zdj. Andrzej Mitura