Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Głos Policji

Ich służba wydaje się lekka, łatwa i przyjemna, przez niektórych w firmie bywa niedoceniana. A to właśnie od nich, w dużej mierze, zależy wizerunek formacji policyjnej. Mowa o służbach prasowych Policji.

Działalność rzeczników i oficerów prasowych Policji w zakresie kontaktów z mediami jest regulowana przez prawo powszechnie obowiązujące (Konstytucja RP i ustawa Prawo prasowe), a także przepisy wewnętrzne (Zarządzenie nr 1204 Komendanta Głównego Policji z 2007 r. w sprawie form i metod działalności prasowo informacyjnej w Policji).

ZADANIA SŁUŻB PRASOWYCH

Rzecznicy i oficerowie prasowi reprezentują nie tylko kierownictwo danego szczebla, ale i całą formację. Im lepszy wizerunek Policji w społeczeństwie, tym łatwiej pracuje się policjantom, bez względu na to, czy rozwiązują sprawy kryminalne, dbają o bezpieczeństwo w ruchu drogowym, czy patrolują ulice.

– My pracujemy na rzecz dziennikarzy, ale dzięki nim możemy dotrzeć do społeczeństwa – mówi inspektor dr Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy komendanta głównego Policji. – Ludzie budują swój obraz Policji na podstawie mediów. Pokazując pracę naszej formacji, chcemy wzmacniać poczucie bezpieczeństwa obywateli.

Służby prasowe dostarczają mediom serwisy informacyjne swoich jednostek, komunikaty dotyczące osób zaginionych i poszukiwanych przestępców, a także monitorują media, prowadzą strony internetowe komend z bieżącymi wydarzeniami dotyczącymi życia garnizonu. Rzecznik jest „twarzą” komendanta, która ma przekazywać jego punkt widzenia, koncepcje i założenia, a także kierunki działania. Często bywa doradcą przełożonych w sprawach wizerunkowych.

– Powinien być też przekaźnikiem informacji ze świata zewnętrznego zarówno dla swojego szefa, jak i dla szeroko rozumianej społeczności policyjnej – wskazuje zadania rzecznika mł. asp. Aneta Sobieraj z prasówki w KWP w Łodzi.

Służby prasowe reagują także na krytykę prasową, wnioskują o sprostowania, tłumaczą i wyjaśniają wszelkie działania Policji, które są przez media negatywnie oceniane.

WSPÓŁPRACA Z DZIENNIKARZAMI

– Zbieramy dla mediów informacje i jesteśmy wobec nich otwarci – mówi inspektor dr Mariusz Sokołowski.

Żeby informacji udzielić, służby prasowe muszą je wpierw otrzymać od policjantów prowadzących sprawę. Na tym etapie ważne jest, aby funkcjonariusz nie zatajał istotnych faktów przed rzecznikiem.

– My nie zawsze możemy mówić wszystko, ze względu na tajemnicę służbową, dobro prowadzonego postępowania przygotowawczego, a czasami ze względu na ochronę danych osobowych – zastrzega rzecznik KGP.

Policja w kontaktach z dziennikarzami posługuje się wieloma kanałami komunikacji. Podstawowe narzędzia to e mail i telefon komórkowy.

Zdarza się, że telefony rzeczników dzwonią w święta, weekendy, czasem w nocy.

– Jeżeli dzieje się coś, co przyciąga uwagę mediów, to dziennikarze żądają informacji natychmiast – stwierdza mł. insp. Krzysztof Hajdas z Zespołu Prasowego KGP.

– Dyspozycyjność policjantów odpowiadających za kontakty z dziennikarzami jest bardzo ważna, bo dla mediów nie ma znaczenia, o której doszło do zdarzenia – podkreśla podkom. Kamil Tokarski, specjalista Zespołu Prasowego KWP w Kielcach. – Dla dziennikarzy liczy się informacja.

Policjanci służb prasowych zdają sobie sprawę, że w kontaktach z mediami trzeba szczególnie ważyć słowa, bo wpadki mogą rzutować na wizerunek całej formacji. Muszą o tym pamiętać przede wszystkim w sytuacjach kryzysowych, gdy informacje przekazywane są na żywo.

– Wtedy wymaga się od rzecznika profesjonalizmu, skupienia, koncentracji, a także spokoju i jasnego przekazu – stwierdza podkom. Grzegorz Dudek, rzecznik prasowy świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego Policji. – Czasem jedno niekontrolowane zachowanie rzecznika, nieprzemyślane słowo, gest, może w oczach odbiorcy popsuć wizerunek Policji.

– Pracując na tym stanowisku, trzeba się przyzwyczaić, że bezustannie jest się ocenianym, obserwowanym, rozliczanym za wypowiedzi w mediach, a to niesie za sobą stres, na który trzeba być po prostu odpornym – dodaje podkom. Dudek.

LEKKO, ŁATWO I PRZYJEMNIE?

Niektórzy policjanci zarzucają rzecznikom, że siedzą za biurkami, a ich służba to sielanka.

– Jedyne znane mi negatywne opinie na temat naszej pracy pochodzą z Internetowego Forum Policyjnego, ale nie są one poparte żadnymi racjonalnymi argumentami – mówi podinsp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy z KWP w Poznaniu.

Według mł. insp. Janusza Wójtowicza, rzecznika prasowego lubelskiego komendanta wojewódzkiego Policji, są to opinie tych funkcjonariuszy, którzy z rzecznikowaniem nie mieli kontaktu.

– Pamiętam jednego z kandydatów na oficera prasowego, który praktykował przez tydzień w naszym zespole – opowiada mł. insp. Wójtowicz. – Choć naprawdę się sprawdził, bardzo mnie prosił, żeby odrzucić jego kandydaturę, gdyż nie jest w stanie funkcjonować w takim napięciu i odpowiedzialności za słowa, a jednocześnie być w ciągłej dyspozycji – dodaje.
Według rzeczników i oficerów prasowych, kiedy trzeba ich zastąpić, trudno znaleźć w jednostce chętnych.

– To nie jest praca „na pół gwizdka” – stwierdza kom. Joanna Kowalik Kosińska, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego Policji w Gdańsku.

– Polecam każdemu policjantowi zamienić się na kilka dni z rzecznikiem. Nie spotkałam jeszcze osoby, która zetknąwszy się z tą pracą, nadal twierdziłaby, że to lekki kawałek chleba.

Rzecznicy i oficerowie prasowi zgadzają się, że ich służba jest zupełnie inna niż policjantów służby prewencyjnej i kryminalnej. Podkreślają jednak, że jest równie ciężka, wyczerpująca, a jednocześnie ważna z punku widzenia Policji.

– To służba pełniona siedem dni w tygodniu i 24 godziny na dobę – mówi o służbie w prasówce podinsp. Joanna Kącka z Łodzi. – Tak pracuje Policja i tak jej pracę relacjonują media.

Jak mówią przedstawiciele służb prasowych, policjanci z innych pionów, którzy rzecznika widzą przez kilka sekund w telewizji, są często przekonani, że ich praca zaczyna się i kończy na występie przed kamerą, nie zdając sobie sprawy, ilu przygotowań owo nagranie wymagało, ile czasu zajęło zapoznanie się z np. obszernym materiałem procesowym. Od tego zależy rzetelność przekazywanej mediom informacji.

POLICJANT CZY CYWIL

Na Internetowym Forum Policyjnym toczył się spór, czy rzecznikiem lub oficerem prasowym może być cywil.

– Przy obecnej koncepcji działania służb prasowych Policji uważam, że powinien to być wyłącznie funkcjonariusz – mówi kom. Joanna Kowalik Kosińska z Gdańska. – Osoba występująca na wizji w mundurze jest żywą reklamą formacji. Ludzie często nie pamiętają tematu, na jaki się wypowiadała, pamiętają za to, że wypowiadał się policjant. A poza tym funkcjonariusz, nawet z kilkuletnim stażem, wie, jak wygląda praca w patrolu czy oględziny miejsca zdarzenia, i co robią policjanci wezwani na interwencję. Nie musi zdobywać podstawowych informacji o pracy Policji, bo zna obowiązujące procedury – stwierdza kom. Kowalik Kosińska.

Ewa Jurkiewicz jest pracownikiem w Zespole Prasowym KWP w Kielcach. Pamięta, że w jej województwie przez kilka lat oficerem prasowym był cywil, który bardzo dobrze współpracował i z policjantami, i z mediami.

– Być może było to dobre rozwiązanie, ale w niektórych kwestiach lepsze wrażenie medialne sprawia człowiek w mundurze – mówi. – Według mnie cywile powinni być tylko członkami zespołów prasowych, wspierającymi policjantów swoim doświadczeniem i innym spojrzeniem na sprawę.

Podinsp. Andrzej Borowiak z Poznania też uważa, że Policję powinien w mediach reprezentować umundurowany policjant. Podkreśla jednak, że zespoły prasowe muszą być wspierane przez pracowników cywilnych.

– Rzecznikami powinni być tylko funkcjonariusze. Ale jest wiele czynności, które bardzo dobrze wykonują pracownicy korpusu służby cywilnej – przyznaje także mł. insp. Krzysztof Hajdas z KGP. – Znają się na przykład bardzo dobrze na nagrywaniu i montażu materiałów filmowych. To nie wymaga specjalistycznej wiedzy policyjnej, a jest niezwykle ważne w działaniu zespołów prasowych.

RZECZNIK IDEALNY

Szkolenie osoby współpracującej z mediami trwa bardzo długo, zdobywanie doświadczenia, znacznie ważniejszego od wiedzy teoretycznej, jeszcze dłużej, a to oznacza, że do komórek prasowych nie mogą trafiać osoby przypadkowe. Częsta rotacja na tych stanowiskach nie jest wskazana.

Przedstawiciel służby prasowej musi posługiwać się poprawną polszczyzną, unikać policyjnego i prawniczego żargonu.

– Jego wypowiedź musi być zrozumiała i przekonująca dla przeciętnego Kowalskiego – uważa kom. Joanna Kowalik Kosińska.

– Musi unikać spekulacji, mówić tylko i wyłącznie o faktach – dodaje mł. insp. Janusz Wójtowicz.

– Osoby na tym stanowisku powinny być komunikatywne oraz posiadać odpowiednie przygotowanie praktyczne i merytoryczne – stwierdza mł. asp. Justyna Błaszczyk, specjalista Zespołu Prasowego KWP w Kielcach. – Rzecznik powinien znać też prawo prasowe.

Według podkom. Adama Kolasy z KWP w Łodzi, rzecznik powinien mieć miłą aparycję, łatwość nawiązywania kontaktów, dobrą dykcję. – Bezcenna jest wiedza życiowa, a przede wszystkim duży bagaż doświadczeń zawodowych – podkreśla.

– Zanim ktokolwiek zostanie rzecznikiem lub oficerem prasowym, musi być pewny tego, że chce nim zostać – podsumowuje mł. insp. Janusz Wójtowicz.

ARTUR KOWALCZYK
artur.kowalczyk2@policja.gov.pl
zdj. Andrzej Mitura


Trening czyni mistrza

Konferencja prasowa z autoprezentacją, relacja z miejsca wypadku drogowego, rozmowa w studiu na temat nieprawidłowości w Policji – to scenki rodzajowe, w których brali udział uczestnicy szkolenia specjalistycznego dla oficerów prasowych w zakresie wykonywania działalności prasowo informacyjnej w Policji.

12 policjantów, którzy są lub będą oficerami prasowymi, przez pięć dni uczyło się, jak profesjonalnie współpracować z mediami, by budować pozytywny wizerunek Policji.

– We współczesnym świecie, gdzie przekaz informacji stanowi podstawę funkcjonowania wszystkich instytucji, Policja nie może sobie pozwolić na posługiwanie się informacją w sposób nieprofesjonalny – uważa podinsp. Tomasz Wewiór, zastępca kierownika Zakładu Służby Prewencyjnej Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.

Jednym z tematów szkolenia była sztuka autoprezentacji, czyli umiejętność budowania własnego wizerunku przez komunikowanie werbalne i niewerbalne.

– Omawialiśmy zagadnienia dotyczące kultury języka, a więc umiejętności poprawnego mówienia i pisania – opowiada podkom. Marceli Śmiałek z CSP w Legionowie, który prowadził szkolenie. – Słuchacze analizowali również przepisy prawne regulujące działalność prasowo informacyjną w Policji.

Uczestnicy poznali organizację pracy oficera prasowego, jego narzędzia pracy, a także sposoby monitorowania mediów. Omawiali sposoby zbierania informacji, ich weryfikowania, a także przekazywania mediom. Zapoznali się z gatunkami dziennikarskimi, przede wszystkim informacyjnymi, z budową informacji i jej elementami, a przede wszystkim ze sposobem jej redagowania. Dowiedzieli się, jak dobrze napisać lead, czyli część wstępną artykułu prasowego, i jak pisać rozwinięcie wiadomości. Podczas szkolenia korzystano z tzw. modelu uczenia przez doświadczenia.

– Twórca tego modelu David A. Kolb uważał, że praktyka, ćwiczenia, symulacje, dają najlepsze efekty w nauczaniu i doskonaleniu umiejętności – tłumaczy kom. Łukasz Szwejkowski, wykładowca z CSP w Legionowie.

Zajęcia realizowane były w specjalnie wyposażonej pracowni, przypominającej studio telewizyjne.

– Bardzo ważną częścią szkolenia były wystąpienia przed kamerą – relacjonuje mł. asp. Elżbieta Siupik, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Przeworsku. – Prowadzący, wcielając się w dziennikarza, zadawał wiele trudnych pytań, na które słuchacz musiał odpowiedzieć tak, jakby był oficerem prasowym. Wszystkie wystąpienia przed kamerą zostały nagrane i wnikliwie przeanalizowane.

– Omawialiśmy mocne i słabe strony wypowiedzi, ze szczególnym uwzględnieniem komunikacji niewerbalnej, czyli postawy i ubioru – relacjonuje podkom. Marceli Śmiałek. Podkreśla, że komunikacja pozawerbalna jest bardzo istotnym elementem wystąpień publicznych. Niestaranny ubiór np. wpływa negatywnie na wizerunek oficera prasowego, a co za tym idzie i formacji, którą reprezentuje.

– Ważne, że zajęcia odbywały się z wykładowcą, który był oficerem prasowym. Podczas kursu miałam możliwość nie tylko wiele się nauczyć, ale również podzielić się doświadczeniem z innymi uczestnikami – podsumowuje szkolenie mł. asp. Anna Siworska z Komendy Powiatowej Policji w Kłodzku.

– Moim zdaniem takie kursy są niezbędne, gdyż trening czyni mistrza, w tym przypadku mistrza kontaktów z mediami – dodaje st. asp. Kamil Kowalczyk z Zambrowa.

ARTUR KOWALCZYK
artur.kowalczyk2@policja.gov.pl
zdj. mł. asp. Marcin Grzeszyk


Rzecznicy w stylu retro

Próżno ich szukać w wykazie stanowisk przedwojennej Policji Państwowej. Nie występują też z imienia i nazwiska w żadnym periodyku ani gazecie codziennej okresu międzywojnia. Czyżby więc nie istnieli?

Skąd zatem tyle sensacyjnych informacji z policją w tle w ówczesnych bulwarówkach? Skąd tyle kronik i reportaży kryminalnych, bulwersujących opinię publiczną II RP? Kto wobec tego występował w obronie pomawianych na łamach prasy policjantów, dementował gazetowe kłamstwa i domagał się sprostowań?

 

 

Gen. insp. Kordian Zamorski, komendant główny PP, jako pierwszy stanął przed mikrofonami Polskiego Radia. Z okazji Święta Policji Państwowej, 10 listopada 1937 r., o godz. 12, podziękował funkcjonariuszom za ofiarną służbę

 

 


Oczywiście, nie ma wątpliwości, że informacje o przestępstwach oraz wykroczeniach przeciwko porządkowi publicznemu pochodziły przede wszystkim z jednostek policji. Tyle że były one podawane anonimowo, lub – jeśli już zachodziła taka potrzeba – firmowane nazwiskiem komendanta jednostki PP. Z podaniem jego stopnia służbowego (i naukowego, jeśli posiadał) oraz zajmowanego stanowiska.

Policyjne wystąpienia do redakcji miały zawsze charakter oficjalny. Przygotowywane były na piśmie, i po „zadziennikowaniu” przesyłane adresatom drogą pocztową lub przez gońców. Nieco później, za zgodą przełożonych, wypracowano mniej oficjalny model kontaktów z dziennikarzami – telefoniczny. Dotyczył on jednak tylko drobnych spraw, opisywanych potem w kronikach policyjnych. Informacje, na których szybkim zamieszczeniu szczególnie zależało policji, nadsyłano w formie urzędowego telefonogramu.

 

 

 

Zadania Referatu Prasowego KG PP

 

 

 

 

 

 

 

MAJOWA KONFERENCJA

W pierwszych latach istnienia międzywojennej formacji policyjnej o rzecznikach prasowych nikt jeszcze nie myślał. Pojęcie takie w ogóle nie funkcjonowało w języku polskim. Jednak już wtedy pojawiały się głosy uznające prasę za ważny instrument komunikacji ze społeczeństwem, mobilizujący obywateli do współdziałania z policją. Z pewnością zwolennikami otwartości na prasę byli zarówno minister spraw wewnętrznych Cyryl Ratajski, jak i komendant główny PP Marian Borzęcki. To z ich inicjatywy 7 maja 1925 r. w siedzibie Komendy PP m.st. Warszawy, mieszczącej się wówczas w Pałacu Blanka przy ul. Senatorskiej 14 doszło – o czym chyba mało kto wie – do konferencji prasowej przedstawicieli kierownictwa resortu spraw wewnętrznych (w tym Wydziału Prasowego MSW) oraz KG PP z dziennikarzami warszawskiej prasy. Jej tematem były sprawy porządku i bezpieczeństwa w stolicy, przedstawienie skali zagrożeń oraz zadań dla służb policyjnych, mających im przeciwdziałać. Mówiono szczerze i bez owijania w bawełnę, apelując do ludzi pióra, aby nie gonili wyłącznie za sensacją, lecz skupili się również na prewencji, ostrzegając przed zjawiskami sprzyjającymi przestępstwom. Do takich komendant Borzęcki zaliczył alkoholizm, bezrobocie, powszechną nędzę, prostytucję i w ogóle niską świadomość społeczną, będącą spuścizną po latach niewoli pod zaborami.

Majowe spotkanie z prasą przeszło do historii. Szeroko rozpisywały się o nim wszystkie stołeczne dzienniki. Sprawozdawca „Echa Warszawskiego” pisał m.in.: Podkreślić należy doniosłość tej pierwszej konferencji prasowej. Zasługą komendanta Borzęckiego jest to, że nawiązał bezpośredni kontakt z prasą, która jako wyrazicielka opinii publicznej w znacznym stopniu może się przyczynić do usunięcia niedomagań Policji Państwowej. Nie wątpimy, że konferencja ta nie była ostatnią.
Dziennik „Rzeczpospolita” dorzucał: Takie konferencje winny się odbywać częściej. Chwalebna jest niechęć naszej Policji Państwowej do cienia nawet autoreklamy, ale wszak tutaj nie o reklamę chodzi, lecz o ścisły kontakt między społeczeństwem a policją – kontakt, który wyeliminowałby wszelkie drobne zatargi i nieporozumienia.

Zdawać by się mogło, że pierwsze lody zostały przełamane. Nie na długo jednak. Żądza sensacji, pogoń za zyskiem i konkurencyjna walka o czytelnika wzięły w przedwojennym dziennikarstwie górę. Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji również i stosunek policji do prasy musiał ulec pewnemu ochłodzeniu.

ANONIMOWI RZECZNICY

30 stycznia 1926 r. ukazał się Reskrypt nr B.P. 47/26, podpisany przez ministra SW Cyryla Ratajskiego, dotyczący – ogólnie mówiąc – zasad współpracy Policji Państwowej z prasą. Ten akt administracyjny obowiązywał przez całe 20-lecie międzywojenne. Adresowany był do komendanta głównego PP i komendantów wojewódzkich, zezwalając im na bezpośredni kontakt z redakcjami przez umieszczanie komunikatów i sprostowań z zakresu dotyczącego stanu wyszkolenia, uzbrojenia, zaopatrzenia, uzupełnienia, dyscypliny i kontroli służbowej, z tym że komunikaty i sprostowania w sprawach personalnych wyższych funkcjonariuszy PP mogą być podawane (tylko) przez Pana Głównego Komendanta PP (...). Informacje poważniejszej natury, mające związek z ogólną charakterystyką stosunków miejscowych lub ogólnopaństwowych, lub dotyczącą zarządzeń władz zwierzchnich (…) przed publikacją musiały podlegać akceptacji ministra spraw wewnętrznych. Podawanie wszystkich oficjalnych komunikatów do prasy odbywało się wyłącznie za pośrednictwem Polskiej Agencji Telegraficznej lub jej oddziałów.

Nowe przepisy całkowicie zabraniały kontaktów z prasą szeregowym funkcjonariuszom PP. Za złamanie tego zakazu groziła odpowiedzialność nie tylko dyscyplinarna, ale i karna. Do udzielania informacji na temat bieżących zdarzeń (o ile nie zachodziła obawa ujawnienia tajemnicy służbowej lub zaszkodzenia wszczętemu dochodzeniu) wyznaczano jedynie oficerów z doświadczeniem zawodowym i odpowiednimi predyspozycjami w mowie i piśmie. W pewnym stopniu wykonywali więc zadania dzisiejszych rzeczników. Tyle że anonimowo. Początkowo byli to funkcjonariusze wydziałów ogólnych i rejestracyjno pościgowych (operacyjnych), zajmujących się na co dzień walką z przestępczością kryminalną.

Pod własnym imieniem i nazwiskiem występowali w gazetach jedynie przedstawiciele kierownictwa MSW i Policji Państwowej, komendanci okręgowi (wojewódzcy PP), a także upoważnieni wyżsi oficerowie KG PP (zwykle naczelnicy wydziałów oraz oficerowie inspekcyjni). Wypowiadali się na ogół tylko w zakresie swoich kompetencji bądź też udzielali wywiadów. Robili to jednak na tyle rzadko, że określanie ich mianem rzecznika byłoby chyba nadużyciem.

  
Największą poczytnością wśród przedwojennych tabloidów cieszył się tygodnik „Tajny Detektyw”. Jego dziennikarze docierali wszędzie, zaskakując na miejscu zdarzenia ekipy śledcze

„RZECZNIK” SZERYŃSKI, tel. służb. 43-74

Okres międzywojenny był prawdziwym eldorado dla polskiego dziennikarstwa. W niepodległym już kraju niemal z dnia na dzień powstawały nowe, niezależne czasopisma, które szeroko korzystały z wolności słowa. Nie było tematów tabu. Gwarantowała to konstytucja marcowa z 1921 r. Jeszcze w 1918 r. ukazywało się w Polsce około 400 tytułów czasopism, dwa lata później już drugie tyle. W roku 1930 było na rynku 2349 periodyków (w tym 204 dzienniki), w 1937 roku – 3592 tytuły (w tym 222 dzienniki). Blisko połowa z nich wydawana była w samej Warszawie.

Taka mnogość czasopism (zwłaszcza dzienników) powodowała olbrzymie zapotrzebowanie na informację. A jednym z najlepszych jej źródeł – bo najciekawszych, najbardziej aktualnych i wiarygodnych – była Policja Państwowa. Nic więc dziwnego, że komendanci różnych szczebli byli zasypywani przez redaktorów naczelnych czasopism (albo ich właścicieli) prośbami o możliwość korzystania – dziś byśmy powiedzieli – z policyjnej bazy danych.

Problem musiał być ważki dla obu stron – rynku prasy i policji – skoro 10 kwietnia 1929 r. w Komendzie Głównej PP utworzono – niewątpliwie za zgodą ówczesnego ministra SW gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego – wydzielony Referat Prasowy, na którego czele stanął nadkom. Szeryński. Niestety, nie udało mi się ustalić bliższych danych na jego temat. Warto jednak poświęcić mu nieco więcej uwagi, gdyż – moim zdaniem – kwalifikuje się na patrona dzisiejszych zespołów prasowych Policji. Choć w legitymacji służbowej nie miał wpisanego stanowiska: „rzecznik komendanta głównego PP”, to jednak de facto robił to, czym dzisiaj na co dzień zajmują się rzecznicy Policji w całym kraju. Z pominięciem, oczywiście, wystąpień przed kamerą i mikrofonami Polskiego Radia.

Jerzy Paciorkowski
jerzy.paciorkowski@policja.gov.pl
zdj. „Na Posterunku”, „Tajny Detektyw”


Zarządzanie informacją

Rozmowa z Wiesławem Ciepielą, byłym rzecznikiem prasowym komendanta głównego Policji

Jaka jest rola rzecznika i oficera prasowego w Policji?

– To jeden z trybików w precyzyjnym zegarku, jakim jest Policja. Tak samo ważnym jak dyżurny, dzielnicowy, naczelnik wydziału czy komendant. Żeby zegarek mógł działać, potrzebne są mechanizm do nakręcania, sprężyna i wskazówki. Rzecznik i oficer prasowy odpowiadają za ważne zadanie: komunikowanie się Policji ze społeczeństwem za pośrednictwem mediów. Do tego trzeba zarówno wiedzy, jak i talentu. Rzecznik Policji wyjaśnia społeczeństwu zawiłą pracę tej formacji, aby społeczeństwo miało do niej

zaufanie i współpracowało z nią w zapewnieniu bezpieczeństwa obywatelom. Musi przy tym znać społeczne nastroje, badać je, by umiejętnie zarządzać informacją, intuicyjnie wyczuwać, w jaki sposób i kiedy przekazać informację, by w skuteczny sposób trafić do odbiorcy z przekazem. Jest więc menedżerem od informowania społeczeństwa.

We właściwej komunikacji Policji z mediami i społeczeństwem istotne są relacje policjantów z rzecznikami i oficerami prasowymi w zakresie przepływu informacji. Jakich błędów obie strony powinny unikać we wzajemnych kontaktach służbowych?

– Podstawowym błędem jest obustronny brak zaufania. Obie strony muszą mieć świadomość, że uczestniczą w funkcjonowaniu instytucji i ponoszą za nią odpowiedzialność. Policjant nie może więc wprowadzać w błąd rzecznika, mówić mu półprawd, zatajać istotnych faktów. Rzecznik musi wiedzieć, że przekazując mediom informację, reprezentuje instytucję, występuje w jej imieniu, dba o jej wizerunek. Zbudowanie właściwych relacji jest elementem procesu zarządzania i odpowiada za nie przede wszystkim szef instytucji. On musi zbudować system komunikacji wewnętrznej, dbać o kulturę organizacyjną, zapobiegać źle pojętej rywalizacji między policjantem i rzecznikiem, bo szkodzi to instytucji, a w konsekwencji jemu samemu.

Jak powinna wyglądać dobra współpraca służb prasowych Policji z dziennikarzami?

– Rzecznik i dziennikarze powinni być przekonani, że komunikacja między nimi jest właściwa. Powinna opierać się na wzajemnym zrozumieniu ról, jakie mają do spełnienia zarówno Policja, jak i środki przekazu. Jeśli w tym związku partnerskim jedna ze stron uważa, że jest oszukiwana, zdradzana czy wykorzystywana, to współpraca nie jest właściwa.

Jakich błędów powinni unikać rzecznicy i oficerowie prasowi w relacjach z mediami?

– Muszą pamiętać o swej roli w mechanizmie zegarka: że nie są samodzielnym bytem. Reprezentują instytucję, a nie siebie, albo tego czy innego komendanta. Powinni działać w sposób przygotowany, zapewniać sobie wiarygodne źródła informacji, myśleć analitycznie i bez emocji, także w sytuacjach kryzysowych, a jeszcze lepiej, jeśli będą potrafili taką sytuację przewidzieć i jej zapobiec.

A według Pana, radzą sobie w sytuacjach kryzysowych?

– Z tym jest różnie. Zdarza się sporo błędów. Sytuacje kryzysowe mają różną skalę – w powiecie będzie to np. pijany policjant powodujący wypadek, w kraju – poszukiwania zaginionego dziecka. Po zaginięciu Madzi z Sosnowca służby prasowe dały się zepchnąć do defensywy, wdawały się w mało merytoryczne dyskusje i pojedynki słowne. To tylko pogłębiało kryzys. Zdarza się, że rzecznik zbyt późno rozpoznaje sytuację kryzysową, lekceważy ją lub stawia złą diagnozę co do przyczyn. Albo na skutek niesprawdzonych informacji wprowadza w błąd opinię publiczną lub, co jeszcze gorsze, robi to świadomie. Wtedy traci wiarygodność, którą trudno odbudować.

Policja korzysta z badań nastrojów społecznych również po to, by zapobiegać potencjalnym sytuacjom kryzysowym.

– Badania społeczne to jeden z filarów public relations, którego integralną częścią jest komunikacja z mediami. Badania powinny dotyczyć nie tylko nastrojów społecznych, ale także wizerunku, skojarzeń, oddziaływania na grupy docelowe policji, monitorowania mediów. Sytuacja kryzysowa natomiast najczęściej jest dynamiczna, więc trudno ją rozpoznać w badaniu, chyba że dotyczy kryzysu strukturalnego. A to już jest dla instytucji trzęsienie ziemi. Ale już monitoring mediów, dokładna analiza tego, co ludzie mówią dziennikarzom, pozwala zapobiec kryzysowi albo ograniczyć jego skutki. Na przykład już dzisiaj policyjni spece od wizerunku powinni przeciwdziałać wrażeniu, że policjanci nie radzą sobie z użyciem broni podczas pościgów i zatrzymań. Bo to najpierw ginie policjant, potem postrzelony zostaje pasażer ściganego kierowcy, następnie przestępcy wyrywają policjantom broń z kabury... Trzeba zapobiec temu złemu wrażeniu niekompetencji, jak i potencjalnym zagrożeniom wynikającym z tych sytuacji. Policyjna interwencja, szczególnie z użyciem broni, to podstawa wizerunku Policji. Trzeba ją wkomponować w system szkolenia policjantów, nawet tych, którzy pełnią kierownicze funkcje. Trzeba wytrenować ten nawyk, jak ślusarzowi umiejętność ustawiania obrabiarki. Muszą to robić z zamkniętymi oczami. A jeśli już dojdzie do takiej sytuacji, to należy zachować wstrzemięźliwość w podawaniu mediom informacji. Rzecznicy zbyt często starają się naprowadzić dziennikarzy na wygodne dla Policji tory, epatują heroizmem policjantów, puszczając komunikat: „Zobaczcie jaki mamy ciężki zawód, znów zginął nasz kolega”, a nie koncentrują się na poznaniu faktów. To ich gubi, popełniają błędy i tracą wiarygodność. Rzecznicy są pod presją mediów, ale powinni się tej presji oprzeć.

Niektórzy policjanci uważają, że rzecznicy siedzą za biurkami, a ich służba jest lekka, łatwa i przyjemna...

– To się bierze z niezrozumienia przez niektórych policjantów i pracowników cywilnych, jak funkcjonuje cały ten skomplikowany organizm, jakim jest Policja. Zapomina się o nauce nowoczesnego zarządzania. Jeśli się nie rozumie, że procesy zarządzania instytucją wymagają wielu złożonych działań i wszystkie są ważne, to będą pojawiać się takie opinie. Obrazowo można powiedzieć, że w skomplikowanym systemie, jakim jest człowiek, ręka czy noga będą zarzucały oczom i uszom, że mają lekką, łatwą i przyjemną robotę.

Czy rzecznikiem lub oficerem prasowym może być cywil?

– Powinien to być człowiek wiedzący, jaką ma rolę do spełnienia, i rozumiejący, jak jego działanie wpływa na cały system. To powinno być poparte odpowiednią wiedzą i cechami charakteru, jak otwartość, komunikatywność, wiarygodność i umiejętność podejmowania decyzji. Rzecznik musi też umieć prezentować własne zdanie i bronić go, kiedy trzeba. Policjant czy cywil, to rzecz drugorzędna.

Szkoły Policji prowadzą kursy specjalistyczne dla oficerów prasowych. Jak według Pana powinny one przebiegać?

– Specjalistyczne kursy to jest etap dalszy. Zacząć trzeba od właściwego doboru. W Policji kuleje selekcja na stanowiska rzeczników, oficerów prasowych i pracowników zespołów prasowych. Ale jeśli założymy, że mamy już odpowiednich kandydatów, to musimy ich kształcić na menedżerów informacji. Nie mogą mieć kompleksów, muszą rozumieć, jak funkcjonuje system i jaką rolę mają do spełnienia. Pisanie dobrych komunikatów prasowych czy umiejętność występowania przed kamerą, choć ważne, przyjdą z czasem. Akurat w tym Policja ma duże doświadczenie i z pewnością jest w stanie organizować kursy na wysokim poziomie.

rozmawiał ARTUR KOWALCZYK
zdj. Sławomir Sajkowski


Wiesław Ciepiela – doradca zajmujący się wizerunkiem i marketingiem politycznym. Wykładowca na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, nauczyciel i organizator szkoleń z public relations. W latach 1999–2004 rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego Policji w Gorzowie Wlkp., w 2005 roku komendanta głównego Policji, w latach 2010–2011 rzecznik i doradca wojewody lubuskiego.


Dziennikarze o rzecznikach

Piotr Pytlakowski – tygodnik „Polityka”

– Bez rzeczników policyjnych dziennikarze piszący na temat przestępczości byliby ślepi i głusi, a do tego bezradni jak dzieci we mgle. Kompetentny rzecznik prasowy potrafi wyjaśnić dziennikarzowi policyjną rzeczywistość, bez owijania w bawełnę, lukrowania i ściemniania, spełniając przy tym wymogi wynikające z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej i służbowej. Uważam, że większość rzeczników jest kompetentna, według powyższych kryteriów. Do każdego rzecz jasna można mieć uwagi, że na jakieś pytanie nie odpowiedział, albo odpowiedział zbyt powierzchownie, ale tylko ten nie błądzi, kto nie pracuje. Z mojego punktu widzenia, w Policji od lat obsługą prasową zajmują się fachowcy, że wspomnę Andrzeja Przemyskiego, Pawła Biedziaka, Zbigniewa Matwieja, a po ich epoce Mariusza Sokołowskiego i Krzysztofa Hajdasa. Rzecznicy komend wojewódzkich Policji, których chciałbym wyróżnić, to Wiesław Ciepiela z Gorzowa i Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji (obaj już nie są rzecznikami), Andrzej Borowiak z Poznania, Dariusz Nowak z Krakowa, Jacek Pytel z Katowic, ale też rzecznicy z Rzeszowa, z Bydgoszczy i z wielu innych miast. Złych rzeczników nie wymienię, ale nie ma ich zbyt wielu.
Nie podobała mi się koncepcja, aby policjantów pracujących w charakterze rzeczników, zastąpili pracownicy cywilni. Miało to być podyktowane oszczędnościami, ale z punktu widzenia dziennikarza jedynie rzecznicy z policyjnym doświadczeniem mają umiejętność przekazywania potrzebnych informacji, bo sami je łatwiej zdobywają. Jeżeli już mam się do czegoś przyczepić, to do sposobu traktowania przez niektórych rzeczników dziennikarzy mediów pisanych i elektronicznych. Ci drudzy mają fory, reporterzy prasowi są zawsze w tle. Parcie na szkło? Być może, ale to rzecz ludzka i nie chciałbym małostkowo wytykać tej słabości niektórym kolegom rzecznikom.
zdj. ©Polityka


Marek Klapa, korespondent PAP w Kielcach

– W pewnej komendzie policji w Danii nad biurkiem oficera prasowego wisi kartka formatu A3 ze zdaniem „Co się dzieje?”. Zapytany przez dziennikarza o sens takiego hasła, funkcjonariusz odpowiedział: „Z tym pytaniem najczęściej ty do mnie dzwonisz. Chcę, żebyśmy w naszym biurze odpowiadali na nie, zanim postanowisz je zadać”. W chwili kiedy piszę tych kilka słów, na prośbę czasopisma „Policja 997” dzwoni telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis „Rzecznik KWP”. Odbieram, notuję. Chwilę później do ogólnopolskiego serwisu nadaję informację o blokadzie drogi krajowej pod Kielcami. Niedługo później ten sam komunikat słyszę w radiu, pojawia się na portalu internetowym. Informacja dociera do kierowców, właścicieli firm transportowych, logistyków. Wszystko rozgrywa się w ciągu najwyżej dziesięciu minut. W obecnych mediach najważniejsza jest szybkość przepływu informacji, która odbiorcom pozwala zaoszczędzić czas, pieniądze, poznać kolejny fakt z otaczającej nas rzeczywistości. Tej szybkości musi towarzyszyć precyzyjny opis zdarzenia. Kilka solidnych zdań, które pozwolą na stworzenie krótkiej informacji.

Ważna jest też kontynuacja newsa. Dostarczenie kolejnych faktów, rozwoju sytuacji. W przytoczonej przeze mnie historii oczekuję telefonu od rzecznika w momencie odblokowania drogi. Taką informację trzeba nadać równie szybko jak pierwszą. Bo odbiorca zadaje pytania: czy przejadę już na tym odcinku, czy nadal muszę szukać objazdów. Jeśli tak, to jakich.
Wyzwaniem nie tylko dla dziennikarza, ale również dla rzecznika prasowego jest dziś szybkość i precyzja.
zdj. archiwum prywatne

Katarzyna Pasikowska Poczopko – TVN24

– W ciągu kilku lat mojej pracy nie zdarzyło się, żeby odmówiono mi udzielenia komentarza. Zazwyczaj odbywa się to szybko i sprawnie, rzecznicy – i tu duży plus – rozumieją specyfikę pracy w telewizji informacyjnej. Często potrzebujemy komentarza na tu i teraz i od zaraz. Zazwyczaj to się udaje. Zalet związanych z funkcjonowaniem zespołów prasowych jest kilka, największą jest ułatwiony dostęp do informacji i możliwość szybkiej weryfikacji tzw. wydarzeniówek. Na dyżurach prawie zawsze są osoby wyznaczone do informowania dziennikarzy. Nieraz ściągaliśmy rzeczników do pracy w środku nocy, nawet w święta, jeśli była taka potrzeba.

Można na pewno poprawić szybkość przekazywania informacji z komend powiatowych do wojewódzkich. Czasami spływają one bardzo późno, a w konsekwencji i my je późno otrzymujemy. W wielu wypadkach wyklucza to przekazywanie ich na antenie telewizji informacyjnej.
zdj. Radosław Pasterczyk

 


Żaklina Skowrońska – TVP Kielce

– Bezzasadne wydaje się jedynie przesyłanie przez rzeczników codziennych komunikatów prasowych, które niekiedy nie są nawet czytane przez dziennikarzy. Lepszym pomysłem byłoby przesyłanie jedynie tych informacji, które, zdaniem rzecznika, mogłyby zainteresować media. Wierzę, że kompetencje medialne rzeczników pozwalałyby ocenić, co newsem będzie i wzbudzi zainteresowanie, a co nie. Zaletą istnienia służb prasowych Policji jest przede wszystkim łatwość i szybkość nawiązywania kontaktów. Moje zastrzeżenia do rzeczników i oficerów prasowych Policji dotyczą przede wszystkim języka wypowiedzi. Niekiedy przypomina on urzędniczy bełkot. Zamiast powiedzieć na przykład: „Podejrzewamy, że zamaskowany mężczyzna strzelał do ekspedientki”, ktoś mówi: „Z ustaleń policjantów z wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej Policji wynika, że nieznany mężczyzna przedmiotem przypominającym broń mógł sterroryzować właścicielkę sklepu, jak również oddać w jej kierunku kilka strzałów”. Jeśli tylko rzecznicy będą mówili prostym zrozumiałym językiem i przekazywali informacje dostatecznie szybko, dziennikarze będą usatysfakcjonowani.
zdj. Piotr Stokowiec

Agnieszka Wyderka – reporterka RMF FM

– Pracę zespołów prasowych Policji oceniam na dobrą czwórkę, bo nieraz prosiłam o różne zestawienia dotyczące przestępczości i zawsze takie informacje dostawałam w czasie, który pozwalał mi komfortowo pracować nad materiałem. Pracownicy zespołów prasowych byli także nieocenieni, gdy chciałam zrealizować reportaż o nocnej służbie policjantów prewencji.

Trudniej jest, gdy współpracy nie można z góry zaplanować – przy nagłych zdarzeniach. Wtedy okazuje się, że jednoosobowa obsługa jest niewystarczająca. Jeden policjant na miejscu zdarzenia po prostu nie nadąża odbierać telefonu od licznych dziennikarzy i na bieżąco wypowiadać się do mikrofonu – wtedy zawsze któraś redakcja jest poszkodowana, bo nie udało się jej dostać informacji na czas. Bywa też, że w komendach powiatowych Policji jest tylko jeden oficer prasowy, co przy nieobecności tej osoby wręcz uniemożliwia uzyskanie jakichkolwiek informacji. Niewątpliwym urozmaiceniem i cennym uzupełnieniem policyjnych informacji są zdjęcia lub filmy operacyjne. Ich coraz lepsza jakość jest warta zauważenia.
zdj. archiwum prywatne

Jarosław Kosmatka – redakcja internetowa „DziennikLodzki.pl”

– Działalność rzeczników ułatwia pracę przedstawicielom mediów. To również gwarancja komunikacji ze społeczeństwem prowadzonej na odpowiednim poziomie. Jedynym zastrzeżeniem do rzeczników i oficerów prasowych jest ograniczona ilość ilustracji do komunikatów policyjnych. W dzisiejszych czasach niezwykle istotna oprócz informacji tekstowej jest ilustracja graficzna. Niestety, rzecznicy bardzo często nie dysponują materiałem zdjęciowym, który mogą przekazać do publikacji. Myślę, że dla techników policyjnych i policjantów, którzy wykonują dokumentację fotograficzną na miejscach zdarzeń, niewielkim problemem byłoby wykonanie dodatkowych fotografii ilustracyjnych.
zdj. archiwum prywatne