Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Chcą iść w ślady taty

W tym roku Fundacja Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach obchodzi piętnastolecie działalności. Po wrześniowych uroczystościach jubileuszowych rozmawialiśmy z mł. insp. w st. spocz. Ireną Zając, prezes Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach.

Dzisiaj, po 15 latach działalności, istnienie fundacji wydaje się oczywiste, ale jej początki nie były łatwe...

– Musieliśmy przełamywać wiele barier, uprzedzeń. Niektórym nie mieściło się w głowie, że w Policji może powstać jakaś fundacja. To był przecież czas, gdy na tego typu organizacje spadały gromy za pranie pieniędzy, bywało, że do różnych dziwnych fundacji wchodziły osoby, chcące stworzyć wrażenie, że są kimś innym, niż są. Na początku lat 90. nastąpiła niezwykła brutalizacja życia. Policjanci coraz częściej ginęli na służbie. Rodziny pozostawały same. Była wielka potrzeba udzielenia im pomocy.

Za twórcę fundacji uznaje się generała Papałę, ale przecież pomysł jej powołania zrodził się wcześniej, zanim Marek Papała został komendantem głównym.

– Wszystko zaczęło się jeszcze za komendanta Jerzego Stańczyka. Byłam na spotkaniu związkowców z kierownictwem Policji i tam młody człowiek z KSP, nie pamiętam jego nazwiska, zadał komendantowi głównemu pytanie – co Policja robi, aby pomóc rodzinom poległych funkcjonariuszy? To było po śmierci Piotra Molaka, pirotechnika, który zginął od wybuchu ładunku podłożonego na jednej ze stołecznych stacji benzynowych. Zginął, ponieważ wtedy nie było w Policji robotów pirotechnicznych… Komendant odpowiedział: No, jak to? Dałem zapomogę, minister też przyznał, więcej zrobić nie mogę.

Po odprawie ten młody człowiek jeszcze raz wrócił do sprawy: To co mam, panie komendancie, odpowiedzieć kolegom, gdy wrócę do jednostki? – Przecież mówiłem, że zrobiłem, co mogłem – padła odpowiedź. Niedługo potem komendant Stańczyk poprosił jednak o przygotowanie notatki o sytuacji rodzin po stracie męża/ojca, który poległ na służbie. Pracowałam wtedy w Inspektoracie Komendanta Głównego Policji (obecnie to Biuro Kontroli KGP – przyp. autor). Do nas też docierały telefonogramy z prośbami o pomoc rodzinom poległych policjantów, firmowane przez związki zawodowe. Zwykle po śmierci na służbie koledzy robili zrzutkę do czapki dla rodziny. Widać jednak było, że trzeba stworzyć jakiś system opieki nad najbliższymi poległego policjanta.

Przygotowaniem raportu zajęłam się ja, również wdowa po funkcjonariuszu. Zaangażowały się kadry i obecny ich dyrektor Bogdan Jóźwiak, a wtedy naczelnik jednego z wydziałów, mój szef Zdzisław Gazda, a także Romuald Stępniewski i kierowane przez niego Centrum Kultury Policji.

A potem komendantem został Marek Papała.

– Młody, rzutki, podjął ten temat. To on swoim nazwiskiem firmował powstanie fundacji. Ważne jest, bo przecież szefowie się zmieniają, że założycielem nie jest imiennie generał Papała, ale Komendant Główny Policji – organ państwowy. To pomogło nam otwierać wiele drzwi. Przy organizowaniu fundacji skupiło się wielu ludzi o otwartym sercu, a napęd naszej działalności dał zastępca komendanta głównego Policji nadinsp. Władysław Padło, który od początku był przekonany co do potrzeby istnienia fundacji. Jest do dzisiaj przewodniczącym Rady Fundacji. W marcu 1998 r. komendant główny Jan Michna podpisał z nami porozumienie o współpracy, dostaliśmy pomieszczenie, mieliśmy adres, mogliśmy założyć konto.

Te początki pilnie śledziliśmy na łamach ukazującego się wówczas tygodnika „Gazeta Policyjna”. Nie było świetnie. Napisaliśmy wtedy z Przemkiem Kacakiem tekst, w którym wytykaliśmy, że na koncie fundacji cały czas jest jedynie 2 tys. zł, które były kapitałem założycielskim… Pamięta Pani?

– Oczywiście, że pamiętam. Pamiętam też, że to redakcja robiła pierwsze paczki świąteczne dla wdów i sierot, że to grafik pisma Krzysztof Zaczkiewicz zaprojektował nam logo, że to pan, panie Pawle, napisał jeden z pierwszych, o ile w ogóle nie pierwszy, tekstów o fundacji i rozmawiał pan z wdową po Piotrze Molaku. Był pan pierwszym i chyba jedynym dziennikarzem, którego Joanna Molak wpuściła do domu.
Powiem tak – powołanie fundacji to był sukces, ale potem bardzo trudno było rozwinąć działalność. Aby wyasygnować te 2 tys. zł z budżetu Policji, trzeba było wiele zachodu, zgód ministerialnych. Ja jeszcze sześć lat temu byłam w czynnej służbie, nie było łatwo działać na dwa fronty. A funkcjonowanie fundacji opiera się na pracy społecznej.

Teraz fundacja to licząca się instytucja, macie pod opieką, jak wyczytałem w okolicznościowym folderze, 230 rodzin, w których wychowuje się 220 dzieci.

– Rozszerza się zakres naszej działalności. Wdowy, które 15 lat temu miały po trzydzieści kilka lat, teraz są koło pięćdziesiątki. Mamy też pod opieką starsze panie. Ich dzieci wyszły z domu, usamodzielniły się i nie są już pod naszymi skrzydłami, ale o wdowach nie zapominamy. Staramy się pomóc w leczeniu, wysłać do sanatorium.

Trzeba też pamiętać, że tragedie na służbie cały czas się zdarzają. Na jubileuszu niektóre panie były jeszcze w świeżej żałobie.

A proszę powiedzieć – czy zdarza się, że dzieci, dzieci fundacyjne, idą w ślady swoich ojców i zakładają niebieski mundur?

– Tak, mamy kilka takich przykładów. Dzieci dorosły i postanowiły kontynuować drogę zawodową ojca, mimo że zakończyła się ona tragicznie. Wśród podopiecznych są też sieroty, które straciły mamę – policjantkę. Podczas tegorocznych uroczystości z okazji Święta Policji na placu Zamkowym w Warszawie jeden z naszych niedawnych podopiecznych składał przysięgę. Kilkoro służy w różnych częściach Polski. Chcą iść w ślady taty.

Dziękuję za rozmowę i życzę, aby fundacji nie przybywało więcej podopiecznych.

– A ja chciałabym podziękować wszystkim, którzy pomagają nam pomagać. Bez sponsorów, ludzi dobrej woli, rektorów, którzy fundują miejsca dla naszych pociech na studiach, nie moglibyśmy tak szeroko działać. Dziękuję.

Paweł Ostaszewski
zdj. autor

fragmenty listów do fundacji

Moi kochani!
Od czasu, kiedy jestem podopieczną Waszej Fundacji, moje życie nabrało innych barw, przewróciło się do góry nogami. Do tej pory nigdy nie wyjeżdżałam, nie byłam nawet nad naszym morzem, tylko dom, praca, dzieci i tak w kółko to samo. A teraz, dzięki Wam Kochani, poznaję wielu wspaniałych ludzi (pokrzywdzonych przez los tak jak ja), mogę sobie porozmawiać o wszystkim, nareszcie umie mnie ktoś słuchać i rozumieć.
Elżbieta

Pragnę podzielić się moją radością z Zarządem Fundacji. Wymieniłam już okna, na które otrzymałam zapomogę. Zimą będzie nam o wiele cieplej. Mieszkamy przy ruchliwej trasie i jeździ bardzo dużo TIR ów, jest okropny hałas. Nowe okna bardzo wyciszyły ten szum.
Jeszcze raz pragnę gorąco podziękować.
Anna i syn Karol

Kochana Fundacjo!
Z całego serca dziękuję Wam za udzielenie mi pomocy. Jak pisałam do Was list z prośbą o pomoc, to byłam załamana, bo wówczas miałam 3 recepty niewykupione, zlecone 2 badania, które należało wykonać prywatnie, gdyż limity państwowe zostały wyczerpane. Miałam odebrany kontrolny rezonans kręgosłupa, bardzo zły. Mam też uciski na nerwy, więc często się potykam i przewracam, wypada mi z ręki trzymany w tym czasie przedmiot. Ponieważ zawsze byłam osobą energiczną i szybką, jest mi trudno się z tym pogodzić. W głębi serca czułam, że mi pomożecie, bo nigdy nie byliście obojętni, gdy potrzebowałam Waszej pomocy. Będę mogła skorzystać z prywatnych masaży kręgosłupa, po których czuję się trochę lepiej. Czasami po 4 takich masażach jest ulga i nie muszę brać leków przeciwbólowych. Zdaję sobie sprawę, że macie dużo rodzin, którym pomagacie, dlatego z trudem przyszło mi napisanie tej prośby.
Bardzo, bardzo Wam dziękuję i życzę wszystkim dużo zdrowia.
Ewa

Bardzo dziękuję za pieniążki, które otrzymałyśmy na pralkę, bardzo się martwiłam, że sobie nie poradzimy, to dzięki Wam na sercu pojawił się spokój o jutro. Mając tyle lat, nie wiedziałam, że można sobie ulżyć w pracy, teraz wiem, że Sylwia, kupując tę pralkę, zrobiła mi dużą ulgę, mnie bolą ręce i nogi, musiałam przy praniu stać, wodę nalać, wylać, płukać, wirować, a teraz nie wiem co to pranie, to Wy przyczyniliście się do tego, by nam ulżyć w życiu. Dziękuję za okulary, leki, za wszystko, za to, że z nami jesteście w każdej chwili, nie wyobrażam sobie, co by było z nami. Wiem, że Sylwia na pewno nie poszłaby do takiej szkoły, tylko do jakiejś dwuletniej, bo byśmy nie dały rady, jestem bardzo szczęśliwa, że może się uczyć dzięki Wam.
Jesteście najwspanialszą Rodziną, jaką można mieć. Dziękuję Bogu za to, że pomimo ciężkich chwil życiowych mamy Was. Do pozdrowień dołącza się Sylwia wraz z ucałowaniami.
Ela

Dzięki Wam nasze ciężkie życie jest łatwiejsze. Dzięki takim Aniołom Stróżom jak Fundacja możemy wyjechać z Rafałkiem na wypoczynek wakacyjny. Dziękujemy Bogu, że na swojej trudnej i smutnej drodze życia my i ludzie, którzy przeszli to, co my, mamy Was Kochani i Waszą opiekę nad nami. O ile zdrowie nam pomoże, postaramy się pomoc, którą daje nam Fundacja, wykorzystać na wychowanie Rafałka na mądrego i uczciwego człowieka. Jesteśmy bardzo z niego dumni, bo od I klasy jest wzorowym uczniem, jest bardzo mądrym i grzecznym dzieckiem. Staramy się, żeby tak bardzo nie odczuł braku tego, co w życiu najważniejsze – rodziców.
Dziadkowie z Rafałkiem

Na początku mojego listu jeszcze raz chciałabym bardzo, ale to bardzo gorąco podziękować za ten wspaniały wyjazd do Międzyzdrojów. Wspaniale było poznać inne mamy z dziećmi, gdyż mogłyśmy porozmawiać, a dzieciaki mogły się wspólnie bawić. Bardzo wiele przez ten czas zwiedziliśmy i mogliśmy odpocząć od codzienności i problemów. Tym bardziej że rozmowa z dziewczynami bardzo mnie podniosła na duchu, bo już przez to przeszły i było mi raźniej z kimś o tym porozmawiać. Poczułam się jak w rodzinie.
Jeszcze raz bardzo dziękujemy.
Elżbieta i Majeczka

Kochana Anielska Rodzino Fundacyjna!
Bardzo dziękuję, że jesteście z nami, za pomoc, bez której nie dalibyśmy sobie rady, a z zimna to chyba byśmy już zamarzli, dzięki Waszym wyrozumiałym anielskim serduszkom dokupię trochę węgla, bo ta zima teraz jest straszna u nas, czwarty dzień ponad – 20°C mrozu.
Gdyby nie Wy, nie kupiłabym leków, teraz się martwię, bo najprawdopodobniej te leki będą na stałe, tyle kłopotów macie z nami, jest mi wstyd, że obciążamy Was swoimi problemami, swoją słabością ze wszystkim.
Ela


Pomóc fundacji możemy wszyscy. Wystarczy przekazać jeden procent podatku na jej rzecz. Policjanci za naruszenie dóbr osobistych mogą wnioskować o kary pieniężne właśnie na rzecz Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. Można włączyć się w zbiórki publiczne.

Wyrazem solidarności środowiska byłoby jednak przekazywanie np. złotówki co miesiąc z pensji. Czy to dużo? Gdyby włączyli się w to wszyscy, fundacja nie musiałaby się martwić, które potrzeby zaspokajać najpierw. Przecież to rodziny naszych kolegów. Taką złotówkową inwestycję można by potraktować jako formę polisy ubezpieczeniowej dla rodziny. Fundacja zajmuje się wszystkimi wdowami i dziećmi po poległych policjantach, które są w potrzebie. Nigdy nie wiadomo, komu ta pomoc będzie jutro potrzebna…

Konto Fundacji PKO BP VI/O Warszawa 74 1020 1068 0000 1802 0059 9167 KRS 0000101309

zdj. Paweł Ostaszewski i Marek Krupa (2)