Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Wina i kara

– Andrzej Struj zadziałał jak rasowy policjant – stwierdził sąd podczas ogłaszania wyroku w sprawie jego zabójstwa. – Obezwładnił Mateusza N., który metalowym koszem wybił szybę w tramwaju. Wtedy podbiegł Piotr R., który pomógł obezwładnionemu, przez co umożliwił mu sięgnięcie po schowany w spodniach nóż. Gdyby nie udział Piotra R., zdarzenie mogło mieć zupełnie inny przebieg.

Zabójcy stołecznego policjanta w chwili popełnienia zbrodni byli jeszcze niepełnoletni. Dlatego można było zażądać dla nich tylko 25 lat pozbawienia wolności. 11 lutego br., dzień po rocznicy tragicznych wydarzeń, po trzech rozprawach sąd wydał wyrok. Mateusz N., który zadawał ciosy nożem, dostał 25 lat pozbawienia wolności, a Piotr R., który przytrzymywał policjanta, 15 lat pozbawienia wolności. Obrońca Piotra R. zapowiedział apelację. Obrońcy Mateusza N. nie chcieli wypowiadać się w tej kwestii.

PRZYSTANEK FORT WOLA

10 lutego 2010 r. dwaj młodzi ludzie: Mateusz N. i Piotr R. kończą całonocną libację. Spotkali się poprzedniego dnia, kupili piwo i całą noc pili je na klatce schodowej. W ten sposób spędzali ferie. W tym czasie z pobliskiej galerii handlowej wyszedł z zakupami Andrzej Struj, policyjny wywiadowca, który tego dnia był na urlopie.

Gdy Mateusz N. i Piotr R. doszli na przystanek tramwajowy Fort Wola, doszło między nimi do sprzeczki. Mateusz N. dodatkowo wzburzony był rozmową telefoniczną z dziewczyną. Cisnął telefonem o chodnik. Przechodzący obok Andrzej Struj zwrócił im uwagę. Gdy był już po przeciwnej stronie torów, posypały się pod jego adresem wyzwiska i obelgi. Andrzej Struj zwrócił ponownie uwagę młodym ludziom, pokazując przy tym legitymację policyjną. Wsiadł do tramwaju. Mateusz N. chwycił kosz na śmieci i rzucił nim w szybę wagonu. Ta rozbiła się. Policjant poprosił motorniczego, aby zatrzymał pojazd i otworzył drzwi. Pobiegł, aby zatrzymać wandala.

PIĘĆ DO DZIEWIĘCIU CIOSÓW

Andrzej Struj obezwładnił go bez trudu, wykręcając mu rękę. Mateusz N. leżał na chodniku. I tu zdarzenie powinno się zakończyć. Sprawca zniszczenia mienia został ujęty na gorącym uczynku. Policjant w czasie wolnym od służby skutecznie interweniował. Niestety, do akcji włączył się Piotr R., który zaczął odciągać policjanta. Przytrzymał go na tyle skutecznie, że Mateusz N. zdołał sięgnąć pod kurtkę i wydobyć długi kuchenny nóż.
Przed sądem Mateusz N. tłumaczył się, że „czasem nosił go ze sobą, bo miał obawy przed innymi ludźmi”. Na przystanku zaczął nim zadawać ciosy policjantowi, którego trzymał Piotr R. Jak oceniła biegła, która badała zwłoki Andrzeja Struja, dostał on od pięciu do dziewięciu ciosów nożem. 11 lutego 2011 r., ostatniego dnia procesu, sąd wysłuchał mów końcowych prokuratora, pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego i obrońców. Miał także jedno pytanie do Anny Struj, żony zabitego policjanta – czy Andrzej Struj był prawo‑ czy leworęczny?

Nie bez kozery sędzia Ireneusz Szulewicz spytał właśnie o to. Zabity policjant jedyne obrażenia świadczące o obronie umiejscowione miał na lewej dłoni, ponieważ cały czas trzymany był za prawą i nie mógł się nią bronić. W takiej sytuacji instynktownie używałby ręki prawej. Sąd nie dał wiary linii obrony Piotra R., która zakładała, że oskarżony tylko podbiegł do szamocących się mężczyzn, odciągnął policjanta od obezwładnionego kolegi i zaraz uciekł. Gdyby nie jego udział, Andrzej Struj najprawdopodobniej żyłby.

KARA PRZED APELACJĄ

Sąd stwierdził, że zamiar zabójstwa stróża prawa był nagły. Oskarżeni próbowali kwestionować przed sądem swoją winę. Choć przyznali się do zarzucanego czynu, starali się usprawiedliwić, że policjant ich sprowokował, że zachowywał się niewłaściwie, że zdarzenie było następstwem słownych przepychanek, a właściwie to oskarżeni nie wiedzieli, że mają do czynienia z funkcjonariuszem Policji, „myśleli, że okazana legitymacja to dokument ochroniarza lub kontrolera biletów…”. Sąd nie dał temu wiary. Orzekł, że Mateusz N. działał w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Andrzeja Struja. Gdy Piotr R. odciągnął policjanta od niego, mógł uciec z miejsca zdarzenia. On jednak sięgnął po nóż i zadawał ciosy. To był jego wybór. Dlatego sąd wymierzył mu karę 25 lat pozbawienia wolności. Działanie Piotra R. sąd ocenił jako zamiar ewentualny pozbawienia życia i wymierzył mu karę 15 lat pozbawienia wolności. Obrona wnosiła o uniewinnienie, argumentując, że jego rola w zdarzeniu była znikoma. Sąd uznał jednak, że przytrzymanie policjanta zadecydowało o jego śmierci. Piotr R. mógł odciągnąć go i zbiec, a jednak trzymał go, umożliwiając koledze sięgnięcie po nóż i zadawanie ciosów bezbronnej w tym momencie ofierze. Prokurator żądał także dla niego 25 lat pozbawienia wolności.
15 lat więzienia to kolejna niższa kara po karze 25 lat pozbawienia wolności i taką zastosował w tym wypadku sąd.

– Kara to czas, aby sprawcy zrozumieli, jaką krzywdę wyrządzili córkom policjanta – stwierdził przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Ireneusz Szulewicz.

Sąd przedłużył tymczasowe aresztowanie sprawców do 30 czerwca 2011 r. Przez dwa pierwsze dni procesu – 5 i 21 stycznia br. nie było widać cienia skruchy na twarzach zabójców. Dopiero 11 lutego Mateusz N., trzymając w ręku różaniec, przeprosił rodzinę policjanta, którego zabił. Piotr R., wobec którego obrońca wnosił o uniewinnienie, nie zdobył się na taki gest.

Dzień wcześniej, 10 lutego, w rocznicę zabójstwa na przystanku tramwajowym, gdzie doszło do tragicznych wydarzeń, zebrali się znajomi i przyjaciele Andrzeja Struja. Złożyli kwiaty, zapalili znicze, odsłonięto pamiątkową tablicę. Potem przeszli na cmentarz.

Paweł Ostaszewski
p.ostaszewski@policja.gov.pl
zdj. autor i Andrzej Mitura