Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Antyterrorysta nie poddaje się nigdy

O antyterrorystach mówi się, że są elitą służb mundurowych. A on osiem lat był jednym z nich. I nagle zostało mu to odebrane.

31-letni Marek Błędniak, mł. asp. z Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji w Rzeszowie, 31 stycznia 2011 r. przestał być policjantem. Został inwalidą trzeciej grupy, tak zadecydowały komisje lekarskie. A przecież jest sprawny psychicznie i fizycznie, świetnie wyszkolony i dobrze wykształcony. I nie poddaje się. Walczy o prawo do wykonywania zawodu policjanta.

NA POCZĄTKU BYŁ BÓL GŁOWY

Początek lipca 2009 roku. Marek Błędniak bierze kilka dni urlopu, chce zrobić porządki wokół domu. Pierwszego dnia praca jednak się nie klei – boli go głowa. Bierze tabletkę, ból przechodzi. Następnego – sytuacja się powtarza. Trzeciego dnia bólu nie udaje się już uśmierzyć, jedzie więc do szpitala MSWiA w Rzeszowie. (...) Wreszcie robią mu badanie tomograficzne, które wykazuje krwotok wewnątrzczaszkowy spowodowany pęknięciem naczyniaka żylnego komory bocznej prawej półkuli. Nie towarzyszą mu na szczęście ani paraliż, ani niedowład kończyn, ani zaburzenia mowy.

– Po czterdziestu siedmiu dniach pobytu na oddziale neurologii lekarze skierowali mnie na operację do Kliniki Neurochirurgii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 w Sosnowcu – opowiada Błędniak. – Lekarze zastosowali jednak najpierw leczenie środkami przeciwbólowymi i przeciwobrzękowymi. Ból głowy minął. A kolejne badanie tomograficzne wykazało, że pęknięte naczynko się zasklepiło. Operacja nie była konieczna. Jeszcze na tydzień wróciłem do szpitala wojewódzkiego w Rzeszowie, po czym zostałem wypisany do domu.

KOMISJE MÓWIĄ: NIEZDOLNY

Mł. asp. Marek Błędniak na zwolnieniu lekarskim przebywał od 4 lipca do 6 listopada 2009 r. Zgodnie z par. 6 pkt 3 rozdział 2 rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z 9 lipca 1991 r. w sprawie właściwości i trybu postępowania komisji lekarskich podległych ministrowi spraw wewnętrznych przełożony może skierować policjanta na komisję lekarską. Tak też zrobił dowódca Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji w Rzeszowie.

26 stycznia 2010 r. policjant stanął przed Wojewódzką Komisją Lekarską MSWiA w Rzeszowie, która przyznała mu kategorię zdrowia D. Jako podstawę przyjęła par. 64 pkt 5 załącznika nr 2 do ww. rozporządzenia, który mówi, że przebyty krwotok podpajęczynówkowy samoistny (bez stwierdzonego urazu, tętniaka lub nadciśnienia) czyni policjanta całkowicie niezdolnym do służby w Policji. Komisja zakwalifikowała Marka Błędniaka do trzeciej grupy inwalidzkiej, uznając jednak, że inwalidztwo jest czasowe i nie pozostaje w związku ze służbą w Policji. Jednocześnie orzekła, że jest on zdolny do pracy (orzeczenie nr 38/D/2010).
Policjant nie pogodził się z orzeczeniem.

(...)

– Zakwalifikowanie mnie na podstawie artykułu 64 pkt 5 załącznika nr 2 do rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z 9 lipca 1991 r., który mówi o krwotoku podpajęczynówkowym, jest niezgodne z prawdą. Ja miałem krwotok śródmózgowy, a nie podpajęczynówkowy!

(...)

23 marca 2010 r. okręgowa komisja lekarska podtrzymała orzeczenie wojewódzkiej komisji lekarskiej. Policjant odwołał się do Centralnej Komisji Lekarskiej MSWiA w Warszawie. Ta jednak nie znalazła – jak uzasadniła w piśmie z 16 czerwca 2010 r. –  jakichkolwiek podstaw do ponownej analizy zasadności prawidłowości kwestionowanego orzeczenia Okręgowej Komisji Lekarskiej.

(...)

Orzeczenie CKL jest ostateczne.

(...)

PRAWORZĄDNOŚĆ NARUSZONA

Pomocy szukał w najwyższych instytucjach państwowych. Wysyłał pisma do Prezydenta RP, do ministra SWiA, ministra zdrowia, Zakładu Emerytalno‑Rentowego MSWiA. Wszystkie odpowiedzi były podobne – orzeczenie Centralnej Komisji Lekarskiej jest ostateczne i prawomocne, nie ma przepisów, które pozwoliłyby w nie ingerować.

Marek Błędniak zwrócił się również do nadkom. Mariusza Skiby, pełnomocnika podkarpackiego komendanta wojewódzkiego Policji ds. ochrony praw człowieka, ten zaś do rzecznika praw obywatelskich.

– Wątpliwości rzecznika praw obywatelskich budzi odpowiedź przewodniczącego Centralnej Komisji Lekarskiej MSWiA z 16 czerwca 2010 r. na pismo Marka Błędniaka z 10 maja 2010 r. – mówi Paweł Grabczak z Biura RPO. – Wskazano tam m.in., że (...) Wykaz schorzeń i ułomności nie zawiera wszystkich możliwych schorzeń neurologicznych. W takiej sytuacji, kiedy mamy do czynienia ze schorzeniem, które nie jest wyliczone w wykazie, komisja przyjmuje jako podstawę do ustalenia kategorii zdrowia schorzenie najbliższe temu, które rozpoznane jest u orzekanego. W Pańskim przypadku jedyną możliwością było zastosowanie tego paragrafu. (...). Być może z medycznego punktu widzenia zarówno przebycie krwotoku śródmózgowego, jak i krwawienia podpajęczynówkowego czynią funkcjonariusza całkowicie niezdolnym do służby w Policji. Jednak w polskim prawodawstwie obowiązuje zasada legalizmu, nakładająca określone obowiązki na organy władzy publicznej stosujące prawo. Wskazana przez komisje lekarskie podstawa prawna, świadcząca o całkowitej niezdolności do służby w Policji, odnosi się do przebytego krwotoku podpajęczynówkowego. Tymczasem krwotok śródmózgowy w ogóle nie został ujęty w ww. rozporządzeniu. Jeżeli zatem przebycie krwotoku śródmózgowego powinno eliminować funkcjonariusza ze służby w Policji, należałoby rozważyć zmianę przedmiotowego rozporządzenia poprzez dodanie w wykazie chorób i ułomności tego schorzenia. Orzeczenie o niezdolności do służby w Policji, które powoduje zwolnienie ze służby w oparciu o schorzenie najbliższe do rozpoznanego u orzekanego stanowi, zdaniem rzecznika praw obywatelskich, naruszenie konstytucyjnej zasady praworządności, stanowiącej gwarancję swobód obywatelskich.

(...)

Marek Błędniak nie ma żalu do Policji.

– Rozumiem, że moi przełożeni nie mieli innego wyjścia, musieli postąpić zgodnie z przepisami – mówi. – Nie zgadzam się jednak na orzeczenie komisji lekarskich. Przebyty krwotok śródmózgowy w żaden sposób nie wpłynął na mój stan psychofizyczny. Prowadzę taki sam tryb życia, jak przed jego wystąpieniem – uprawiam sporty, ćwiczę, biegam, jeżdżę na rowerze, czytam książki, prasę. I cały czas zadaję sobie pytanie, dlaczego, rzekomo dla mojego dobra, pozbawiono mnie prawa wykonywania zawodu, który kocham i świadomie wybrałem? Komisja mogła mieć obiekcje przed moim powrotem do grupy szturmowej w SPAT, ale dlaczego nie pozwoliła mi na służbę w innych pionach policyjnych? Znam osoby po przebytych zawałach serca czy groźnych obrażeniach, które służą w Policji – w wydziałach kryminalnych, śledczych, są dyżurnymi. Na moje wyszkolenie państwo wydało olbrzymie pieniądze, czy nie powinno się mnie jakoś „zagospodarować”?

(...)

Od rozkazu personalnego nr 962 z 8 grudnia 2010 r. komendanta wojewódzkiego Policji Marek Błędniak złożył odwołanie do komendanta głównego Policji. I czeka na jego decyzję.

Grażyna Bartuszek
g.bartuszek@policja.gov.pl
zdj. archiwum Marka Błędniaka

Jest to fragment artykułu. Całość w tradycyjnej, drukowanej wersji miesięcznika „Policja 997”.


Jest taka fundacja

W marcu miną cztery lata od założenia gdyńskiej Fundacji Ekspertów Jednostek Antyterrorystycznych AT – powołanej po to, by pomagać policjantom antyterrorystom i ich rodzinom.

Do tej pory z jej wsparcia, nie tylko finansowego, skorzystało wiele osób, głównie z Pomorza – ze względu na lokalizację fundacji najlepiej są znane problemy kolegów z województwa pomorskiego. Jednak jest otwarta na niesienie pomocy funkcjonariuszom również w innych częściach kraju. W statucie fundatorzy, w większości byli antyterroryści w stanie spoczynku, zapisali, że główne cele ich organizacji to: pomoc byłym i obecnym funkcjonariuszom policyjnych jednostek antyterrorystycznych oraz policjantom ekspertom innych specjalności, a także pomoc rzeczowa i specjalistyczna pododdziałom antyterrorystycznym Policji na terenie RP.

Ponieważ fundacja prowadzi działalność gospodarczą, która obejmuje propagowanie wiedzy na temat zagrożeń terrorystycznych i edukację na rzecz bezpieczeństwa, organizuje kursy i szkolenia, do prowadzenia których zatrudnia właśnie byłych antyterrorystów – mają specjalistyczną wiedzę i dostają możliwość, by się nią dzielić. Jest to główny sposób pozyskiwania środków, z których przyznawana jest pomoc dla uprawionych potrzebujących. Innym źródłem są darowizny od osób, które rozumieją potrzebę wspierania i mają wolę dzielić się właśnie z tą grupą ludzi (najczęściej są to sami antyterroryści).

(...)

Nadkom. Ewa Rozdębska, wiceprezes Fundacji AT i m.in. negocjator policyjny z Gdyni, mówi, że fundacja nie jest jeszcze zbyt popularna w kraju, co można wnioskować po zainteresowanych kontaktem z nią – to głównie policjanci służący w garnizonie pomorskim. Kiedy powstała, rozesłano informację do pododdziałów antyterrorystycznych w całej Polsce, łącznie z Biurem Operacji Antyterrorystycznych (koordynatorem ds. pododdziałów AT), z prośbą o jej rozpropagowanie wśród funkcjonariuszy. Powstała też strona internetowa, która, co jest godne zaznaczenia, została zaprojektowana i jest aktualizowana nieodpłatnie przez sympatyka fundacji utożsamiającego się z jej ideą. Znajdują się tu dane o działalności tej organizacji pozarządowej (www.fundacja‑at.eu) i dane kontaktowe.

(...)

– Nasz obecny prezes stracił oko – wspomina nadkomisarz Rozdębska. – W pododdziale o niego walczyli, chcieli, by został jako asystent zespołu technicznego lub instruktor, ale z przepisami nikt jeszcze nie wygrał, więc musiał odejść ze SPAP i przejść do służby w innym pionie. Miał i tak dużo szczęścia, bo nadal może służyć w Policji. Pani wiceprezes uważa, że takie traktowanie jest bardzo krzywdzące dla antyterrorystów. Wiadomo, że w tej profesji muszą się wykazywać doskonałą sprawnością fizyczną, profesjonalnym wyszkoleniem i znakomitym zdrowiem. Poświęcają wiele czasu na samodoskonalenie, gdyż są zobowiązani do codziennej ciężkiej pracy, by stale utrzymywać jak najwyższą sprawność.

– Służba w pododdziałach antyterrorystycznych Policji ma niewątpliwie charakter elitarny. Stawia przed kandydatami do tych jednostek bardzo wysokie wymagania, co sprawia, że nie każdy funkcjonariusz może być antyterrorystą – tłumaczy pani nadkomisarz. – I dlatego, gdy czasami się zdarza, że ulegają nieszczęśliwym wypadkom, które uniemożliwiają im kontynuację służby na pierwszej linii, powinien istnieć system pozwalający wykorzystywać ich wiedzę i umiejętności na rzecz Policji, która przecież zainwestowała niemałe pieniądze w wyszkolenie tych ludzi.

(...)

Aleksandra Wicik
a.wicik@policja.gov.pl

Jest to fragment artykułu. Całość w tradycyjnej, drukowanej wersji miesięcznika „Policja 997”.