Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Czułem się jak zwierzyna

Sprawa sierż. Mirosława P., bohatera artykułu „Zabójcza dyscyplina” z maja tego roku, ma dalszy ciąg. Postawiono mu kolejne zarzuty, postępowania były zawieszone i odwieszone, a policjanta skierowano na komisję lekarską. We wrześniu odwołał się od jej orzeczenia.

Mirosławowi P. z komendy miejskiej w Tarnobrzegu w czerwcu ubiegłego roku wszczęto postępowanie dyscyplinarne o wprowadzenie w błąd przełożonego, a w październiku ub.r. dwa kolejne, w których postawiono mu w sumie osiem zarzutów. Przewinienia, jakich zdaniem przełożonych się dopuścił, były następujące: niewykonanie polecenia służbowego dotyczącego zmiany daty na sporządzonym dokumencie, niewykonanie polecenia służbowego dotyczącego przekazania teczki operacyjnej do archiwum, użycie określenia „nieudolny” w stosunku do przełożonego – kierownika referatu, złożenie skargi do komendanta miejskiego z pominięciem drogi służbowej, niezgodne z przepisami przechowywanie broni służbowej, niezdeponowanie broni służbowej u dyżurnego jednostki z chwilą, gdy udawał się na zwolnienie lekarskie i 15-minutowe spóźnienie do pracy. Miesiąc później Mirosławowi P. wszczęto następne postępowanie, przedstawiając dziewiąty już zarzut – o to, że pomijając drogę służbową, przesłał raport informujący o nieprawidłowościach w jednostce bezpośrednio do komendanta głównego Policji.

(...)

Mirosław P. zwrócił się do komendanta wojewódzkiego o zmianę jednostki prowadzącej postępowania dyscyplinarne, obawiając się, że w KMP w Tarnobrzegu nie będą one prowadzone bezstronnie. Komendant wojewódzki przychylił się do prośby, przenosząc postępowania do komendy powiatowej w Nisku.

Podczas tej trwającej wiele miesięcy wojny nerwów Mirosław P. schudł, nie sypiał po nocach, miał coraz większe problemy z koncentracją.

– Długotrwały mobbing spowodował, że czułem się jak zwierzyna, na którą odbywa się polowanie z nagonką – mówi.

Pomocy szukał w Poradni Zdrowia Psychicznego szpitala MSWiA w Rzeszowie. W czerwcu rozpoczął terapię na oddziale Leczenia Nerwic w szpitalu MSWiA w Otwocku. Po sześciu tygodniach został wypisany ze szpitala z zaleceniem „kontynuacji leczenia psychiatrycznego w warunkach ambulatoryjnej pomocy psychologicznej”. W karcie informacyjnej napisano: „Zdolny do pracy na dotychczas zajmowanym stanowisku”. W opisie choroby znalazło się zdanie: „Uzyskano częściową poprawę stanu psychicznego. (...) Nadal odczuwa lęk i dyskomfort w kontaktach z przełożonym”.

ZAKAZ WSTĘPU DO KOMENDY

Po powrocie ze szpitala i zwolnienia poszpitalnego sierż. Mirosław P. stawił się do służby. Zastępca komendanta oświadczył, że nie dopuści go do służby, dopóki nie wypowie się o jego stanie zdrowia komisja lekarska. Było to 18 sierpnia br., termin posiedzenia komisji wyznaczono na 17 września.

– Nikt nie poinformował mnie, co powinienem robić przez ten miesiąc – mówi Mirosław P. – Czy meldować się codziennie w jednostce, czy siedzieć w domu i czekać na komisję. Wybrałem wariant pierwszy, ponieważ obawiałem się, że jeśli nie stawię się w komendzie, dam pretekst do kolejnego zarzutu.

Kiedy jednak drugiego dnia przyszedł do komendy i chciał podpisać listę, usłyszał od dyżurnego, że komendant zakazał wpuszczania go do jednostki.

Kilka dni po tym incydencie komisja lekarska nagle i niespodziewanie przyspieszyła rozpatrzenie jego sprawy, wyznaczając datę 2 września.

LUKA W PRZEPISACH

– Zgodnie z przyjętymi w Policji zasadami przełożony ma prawo nie dopuścić do służby policjanta, który przebywał na zwolnieniu lekarskim ponad 3 miesiące, dopóki nie wypowie się na ten temat komisja lekarska – mówi Andrzej Kupiec, specjalista z zakresu medycyny pracy w KGP.

Nie ma przepisów, które regulowałyby sytuację takiego policjanta. Czy powinien stawiać się do służby i być w dyspozycji przełożonych, czy przeciwnie – czekać na orzeczenie komisji, nie pracując.

– Luka w przepisach jest tu ewidentna – mówi podinsp. Jacek Śnieć, naczelnik Wydziału Ochrony Pracy w Biurze Kontroli KGP. – Zwróciliśmy się do Biura Prawnego KGP o interpretację tej sytuacji. W praktyce panuje bowiem „wolna amerykanka”, każdy przełożony może decydować według własnego pomysłu. Nie ma to jednak nic wspólnego z zakazem wpuszczania do jednostki.

(...)

Z PUNKTU WIDZENIA PRZEŁOŻONYCH

Komendant miejski insp. Jan Żak zapytany, co zamierza zrobić z Mirosławem P., odpowiada, że czeka na prawomocne orzeczenie komisji oraz zakończenie postępowań dyscyplinarnych.

Komendant wojewódzki Policji w Rzeszowie insp. Józef Gdański natomiast nie ukrywa, że ma trudny orzech do zgryzienia.

– Wojewódzka komisja lekarska stwierdziła, że Mirosław P. nie powinien mieć do czynienia z bronią. A skoro tak, to jak może być policjantem? – pyta retorycznie. – W takiej sytuacji nie widzę możliwości, aby pozostał w służbie. Kto weźmie na siebie odpowiedzialność, gdyby stało się nieszczęście?

Komendant czeka na uprawomocnienie się orzeczenia, czyli na decyzję komisji okręgowej. Ale widzi też inne problemy związane z Mirosławem P.

– Policja to nie jest przedszkole. W ustawie jest zapisane, że to formacja, gdzie wymagana jest szczególna dyscyplina. A policjant ślubuje wykonywać polecenia przełożonych. Natomiast Mirosław P. do większości poleceń miał swoje uwagi i zastrzeżenia, dyskutował, nie chciał ich wykonywać. Jak można polegać na takim policjancie, gdy nigdy nie wiadomo, jak zechce się zachować? Wszyscy dotychczasowi przełożeni mieli z nim problem, ale szli na łatwiznę i zamiast napisać mu negatywną opinię służbową, pozbywali się go do innej jednostki – mówi komendant.

(...)

ELŻBIETA SITEK